(c) Biuro Festiwalu Fryderyki
Rzadko piszę coś na temat rzeczy okołomuzycznych tutaj, więc, niech ten wpis będzie początkiem nowego trybu twórczego, który mam zamiar przedsięwziąć u siebie na blogu.
Nadchodzi jubileuszowa, trzydziesta edycja nagród muzycznych Fryderyki 2024 - nagród, które mają na cel promowanie różnorodnych ciekawych (jakie by one nie były) tworów na polskiej scenie muzycznej.
W tym wpisie będę tylko opisywał swoje typy artystów, którzy zasługują na to miano Artysty / Artystki - Albumu / Singla - czy też projektu / zespołu roku. Sam zainteresowany Fryderykami od czasu edycji z 2021 roku czuję dużą różnorakość styli promowanych przez Akademię Muzyczną przyznającą te nagrody artystów / artystek, może nie tak znaczącą, ale mającą też wspólne miejsce ludzi tworzących muzykę alternatywną z ludźmi tworzący mainstreamowy pop. W Polsce jest to małozauważalne w odróżnieniu do np. nagród Brit Awards w Wlk. Brytanii czy Australian Music Prize (AMP), gdzie niszowi artyści są bardziej laureatami większości nagród niż artyści mainstreamowi - dlatego samo to, że taki Jakub Skorupa może wygrać w kategorii Artysta Indie czy Tęgie Chłopy w kategorii Muzyka świata jest zauważalne z reguły przez słuchaczy mniej, bo - mówiąc pokrótce - w Polsce utrwalona jest inna kultura muzyczna niż na Wyspach i sama stereotypizacja alternatywy pokutuje nawet w kręgach krytyków muzycznych, co jest dołujące dla takowej twórczości i samych twórców.
Jednak rozwijać tematu tutaj głębiej nie zamierzam, przejdźmy do najciekawszych kąsków tegorocznych Fryderyków.
Artystka roku
Od razu zarzekam się, że nie będę obiektywny. Kaśka Sochacka lata świetlne występowała w telewizyjnym talent show i przeszła przez tę polską scenę całkiem niezauważona. Pochodząca z małych Pradeł artystka miała dosyć słabe momenty (płyta "Ciche dni" tak nie porywała, zarówno jak jej udział w soundtracku do nowej wersji "Kleksa") - jak i ten lepszy czyli singiel Madison, który został wydany pół roku temu. Gdyby tylko cała nowa płyta brzmiała tak jak takowy to byłby przełom w indie popie, jeśli chodzi o polską scenę. Ale daje jej miejsce w swoim ❤️ jeśli chodzi o poparcie.
Kasię Lins znam tylko z opolskiej Sceny Alternatywnej i z tego, że kiedyś Ewelina Flinta poleciła ją na swoim Facebooku. Jej ostatni album OMEN to była istna metafizyczna burza hormonalna, tu wariacje free-jazzowe, tutaj inspiracje dark ambientem, black metalem. Po prostu prawdziwy gar pełny inspiracji, z Foucaultem i Bukowskim w tle. Niby wierzy, niby nie wierzy - ale zawsze w takich sytuacjach zdaje się na coś więcej niż na słynny Zakład Pascala. Płyta dosyć intymna, pełna sofizmatów wyjętych z życia i z głowy, ale tu Konradowskie czucie rodem z Wielkiej Improwizacji jest obecne. Jak dla mnie miejsce drugie w tej kategorii murowane.
https://m.youtube.com/watch?v=tP97_AQCldk&pp=ygURaGFuaWEgcmFuaSBnaG9zdHM%3D
O tej pani myślałem w kontekście jej soundtracku do dokumentu o szwajcarskim rzeźbiarzu Alberto Giacomettim, oraz jej albumie Ghosts, który był niczym innym jak robieniem po żeńsku własnej reinterpretacji Moby'ego. Hania Rani - dwupaństwowa młoda pianistka wiele zawdzięcza przejściu na bardziej piosenkową formę swych kompozycji, a i też jej twórczość wychodzi poza Polskę (była obecna podczas koncertu z cyklu NPR Tiny Desk). Nie ukrywam, że jeśli nawet tej nagrody nie otrzyma, to nie stłuczę sobie na głowie żadnego wazona ze złości tylko przyjmę to z pokorą. Bo w końcu jakoś te trzecie miejsce może mieć, co nie?
Artysta roku
https://m.youtube.com/watch?v=YFysq1zJkVc&pp=ygUPTGVjaCBKYW5lcmthIG9t
Tu też będę nie obiektywny. Ani Mrozu, Vito Bambino czy żaden inny artysta nie powinien otrzymać Fryderyka (po prostu za to, że w Męskim Graniu 2023 byli bym sam go nie dał). Za całokształt należałby się natomiast temu, samotnemu bardowi ulicy z Wrocławia. Lech Janerka ma utwory łatwe i trudne w swym repertuarze, ale każde są jakieś i tu nie ma znaczenia, czy on wykonuje je w Klaus Mittfoch czy wykonuje je solowo. Zeszłoroczny Gipsowy Odlew Falsyfikatu jest mega nieznośnym albumem, lecz daje o sobie znać ciekawymi nawiązaniami do buddyzmu (Om, Lewituj) lub typowego żywota leniucha intelektualnego (Dupa jak sofa). Co więcej, trzyma w napięciu swoją eterycznością, gdyż przez 5 lat przeleżał - (w tym 2 lata pandemii) - ten materiał i ma wiele w sobie konotacji wychodzących z aktualnych obserwacji autora o świecie pełnym podziałów, depresji, AI, Netfliksów, problemów sąsiedzkich i innych nomii-antynomii (że tak użyję terminu filozoficznego). Dlatego tylko sam Lechu ma okazję się przebić, a sojowym inteligentom dziura w spodzie cicho*.
Zespół / projekt artystyczny roku
https://m.youtube.com/watch?v=gH5BaWil54g&pp=ygUkxYFvbmEgw5cga29uaWVjem55IMOXIGtydXBhIGplZHppZXN6
Wspólny projekt rapera, który kiedyś się nawet bogobojnym fanom RM nie kłaniał, saksofonisty i tekściarza, będącego poetą opisujący sytuację Polski po ostatnich 35 latach od upadku komunizmu jest prawdziwym reportażem / audiobookiem rymowanym i tu nikt nie ma wątpliwości, że wygrać muszą. Łona × Konieczny × Krupa zawojowali ostatnio warszawski Prom Kultury podczas 4. urodzin Raportu o Stanie Świata Dariusza Rosiaka. Czy wyobrażacie sobie artystę ze Szczecina z Fryderykiem przy boku? Ja tak. Teraz wy spróbujcie. 😉
Fonograficzny debiut roku
https://m.youtube.com/watch?v=uBVS7l4e19U
Tajemniczość jak u Anne Hathaway, emocjonalność jak u Billie Ellish oraz intensywność przekazu jak w utworach Chelsea Wolfe. I to wszystko ze Śląska. Daria ze Śląska swoim pierwszym singlem Falstart albo faul - będącym do dziś hymnem sportowców- nieudaczników - od razu dała się poznać jako cicha, lecz sprytna artystka. Rok temu też miała szansę wygrać (gdyby nie wiadomo kto), ale ten tegoroczny falstart nie wchodzi w rachubę, pierwsze miejsce murowane.
https://m.youtube.com/watch?v=ObHK5zk9Qxc
Gdy słyszeliście często jadąc samochodem te słowa: "Tylko czekam na znaaak..." i coś was skręcało w uszach, to na pewno był IGNACY. Ten ponad dwudziestolatek z Krosna wydał dosyć przyjemny debiutancki album, mający też pianistyczne i gitarowe momenty. Pewnego razu był też słyszany w niemieckim radiu DLF Kultur - czyli jednak poza Polską u sąsiadów zza Odry znany. Ale jedno trzeba mu przyznać, czułość na dźwięk ziomek ma. Oby było pierwsze.
Album roku pop
https://m.youtube.com/watch?v=D1G83mQ6nXQ&pp=ygUYZGFyaWEgemF3aWHFgm93IC0gZHppd25h
Inna Daria - nie z Helsinek, nie ze Śląska, ale z Koszalina miała swój rok. Teledyski kręcone w Los Angeles i ostatnio zaliczony projekt Spotify Singles. Jej inspiracja Gwen Stefani się opłaciła i stała się nagle Dziewczyną Pop. Utwory takie jak Z tobą na chacie czy Dziwna są skoczne, momentami sentymentalne i czasem niezbyt ironiczne, ale czytelność przekazu w tym jest, jak i polot, który akurat zaliczyła sięgając pamięcią jej pierwszego singla. Warto, aby Daria przyciągnęła sobie nagrodę do siebie.
O IGNACY (album: Central Park) już pisałem, więc nie ma sensu się powielać.
Album roku indie pop
https://m.youtube.com/watch?v=WAS7F0ZmV2w&pp=ygUaZGFyaWEgemUgxZtsxIVza2EgdHUgYnnFgmE%3D
Daria ze Śląska z Tu była dała radę mnie zaskoczyć od pierwszego brzmienia, jednak wiele jest nieoczywistych momentów w tym albumie, że nie będę za dużo poświęcał jej tu miejsca. Ale to, że z Kortezem i Kaśką ma jedno wspólne miejsce w jednej wytwórni (Jazzboy Records) daje jej pewność, że jakiś cross z tymi dwoma dojdzie do skutku.
https://m.youtube.com/watch?v=JIs8T9RT0pU&list=OLAK5uy_lPkUXbV_1WTfuAIgWgclfrl_oXaGBZn4I&index=10&pp=8AUB
Gdyby Robert Wyatt był kobietą, na pewno byłaby nim Kasia Nosowska. Album Degrengolada akurat brzmi momentami jak Rock Bottom. Jednak pomijając jej wieloletnie doświadczenie w Hey, ta Nosowska ma w sobie coś uniwersalnego, łączącego świat minorowych i syntetycznych dźwięków z rockistowską naturą. Wulgarność pomieszana z powolną, analityczną melodyjnością. Abstrakcja z walką z twórczym autoerotyzmem. Tendencyjność z uwielbieniem tłumu. Takiej nowej postaci (pomijając też jej spór z pewną influencerką) Kasi nam potrzeba.
Album roku rock
https://m.youtube.com/watch?v=yNvfs68r2D0&pp=ygUQa2ltIG5vd2FrIHBpYXNlaw%3D%3D
Ta kategoria jest jedną z moich koników, bo ja jestem od pewnego czasu fanem gitarowych dźwięków. Fisz wraz z kumplami dawno temu nasłuchał się The Strokes i Brian Jonestown Massacre, uznając po pierwszej swej płycie z 2010 że też tak umie w garażowe granie. Nowa odsłona Kima Nowaka jest tego potwierdzeniem, jak i zaprzeczeniem - są tu wspomnienia z dzieciństwa młodego Waglewskiego spędzonego gdzieś na Mokotowie czy Żoliborzu, dużo komedycznej - (często paradnej) - gry słowami, szybkiej, szyderczej gry i samplingu polskiego punku i rocka wczesnych lat 80. w niektórych momentach a zarazem przemykająca się gdzieś grungowość lat 90. To może się nie udać, chyba, że decyzja Akademii będzie bardziej obiektywniejsza niż sędzi Marciniaka (nic nie mam do pana, panie Szymonie, przepraszam 😄).
https://m.youtube.com/watch?v=R_atn-9-vxA
Darek Kowalonek jako wokalista Myslovitz jest nieautentyczny, ale są - a raczej były - momenty, w których okazywało się inaczej. Album Wszystkie narkotyki świata to czysty retro revival z małym ciśnieniem na to, by jak wszystkie albumy powstałe w składzie zespołu z Arturem Rojkiem były piosenkowymi hitami. Utwory stamtąd takie jak tytułowy, Pakman czy Król Wzgórza to bardzo liryczne a zarazem przyrastające do granic piosenkowych teksty i muzyka prawie jak z Mlecznego Baru Korova ale z minimalną dozą optymizmu. Natomiast takie piosenki jak Zdążyć przed zachodem słońca czy Dziewczyna z wiersza Lennona przyrastają do klimatów nieco bardziej literackich, ale w tym trochę jest tego pseudointelektualizmu. Na mój gust to się nadaje do kategorii Muzyka literacka.
https://m.youtube.com/watch?v=eW-N8UqBHTA&pp=ygUXcml2ZXJzaWRlIGZyaWVuZCBvciBmb2U%3D
2 lata po śmierci Piotra Grudzińskiego, gitarzysty Riverside Mariusz Duda postanowił z kolegami zabrać się za temat cyfrowej tożsamości, podziałów i kontroli w technokratycznym społeczeństwie. ID.entity to album-przestroga mówiący o zagrożeniach związanych z dezinformacją oraz z użyciem AI w sposób dyskryminujący czy też nadużywający władzy w pewnych kręgach. To zbyt ambitny kawał progresywnego grania, aby znaleźć się na topie tegorocznej gali rozdania nagród, ale warto odnotować ten fakt, że pianistyczne momenty w sosie tej kontrolowanej dzikości mają coś w sobie słownego, że warto po tą płytę sięgnąć.
Album roku metal
https://m.youtube.com/watch?v=0-jQ3_VQppA&pp=ygUTZmxhcGphY2sgc3VnYXIgZnJlZQ%3D%3D
Oprócz powyższego Riverside, to ten projekt jest najbardziej niedocenianym zespołem w historii polskiego gitarowego grania. Flapjack - bo o nim mowa, to zespół-legenda, jeśli chodzi o nową falę głośnego rąbnięcia. Legendarny Grzesiek "Guzik" Guziński dostał na albumie SUGAR FREE swój tribute od Litzy i kolegów. Sam album powstawał kilka lat i to jest prawdziwy materiał metalcorowego grania, który miesza różne style w prosty, acz lekki sposób. Flow takie same jak w '95. Oby wygrało.
Album roku alternatywa
https://m.youtube.com/watch?v=n7cvMTHpBIs&pp=ygUeamFuIGVtaWwgbcWCeW5hcnNraSAtIG5pa290eW5h
Syn znanego Wojciecha, mający wiele wspólnego z mazowieckim folklorem i niekiedy walką z nachalną cepeliadą. Janek Emil Młynarski nagrał współczesne melodie o życiu na obrzeżach warszawskiej Pragi czy Ursynowa, z dodatkiem ironicznej wokalistyki oraz warstwy tekstowej. Od samego posłuchania się człowiek nie wyleczy z Narkotyków - ale sama stylistyka storytellingowa i oryginalne brzmienie Brass Federacji dodaje tej ciemnej stronie miasta przedwojennego, obskurnego czasem prześwitującego piękna.
Album roku elektronika
https://m.youtube.com/watch?v=-75hqH_z85s&pp=ygUXWmltYSBTdHVsZWNpYSAtIHphbWllxIc%3D
Ani płyty Krzesimira Dębskiego z Tadeuszem Sudnikiem nie słyszałem, ani nowego wcielenia Komendarka nie znam - mam tylko ten jeden, jedyny typ. Projekt muzyków EABS i Błota - Zima Stulecia - od razu wpadł mi w słuch swoją industrialnością oraz interpretacją tych szarych czasów lat 80. w Polsce z punktu widzenia nowojazzowej, syntetycznej warstwy rytmu i instrumentów. Ale to był schyłek epoki komunizmu i wysokie mrozy, sięgające poniżej -30°C stały się treścią tej opowieści oprawionej w pianistyczno-techniawkowe ramki. Do odsłuchu przed Galą, warto sobie przypomnieć.
Album roku muzyka korzeni
Jeden z faworytów, który u mnie w podsumowaniu rocznym 2023 wylądował na trzecim miejscu. Marek "Latarnik" Pędziwiatr z tej samej Zimy wraz z kolegami z EABS i pakistańskimi muzykami z Jaubi stworzyli piękne, momentami egzotyczne połączenie afrobeatu z współczesnym garzeniem do saksofonu, trąbek i bębnów. Daję samemu In Search of a Better Tomorrow wielki mandat zaufania, i pewność, że wylądują z pierwszą nagrodą.
Słabo kojarzącym orkiestry podwórkowe z czasów międzywojnia, poleciłbym przesłuchać Hańbę!. Krakowski zespół wydał wspólny album m.in. z dziewczynami z Sutari o problemach ekonomicznych, nierównościach jakie pojawiły się w czasach masowego analfabetyzmu na polskiej wsi, słabych poborów towarów, braku zysku z handlu - po prostu braku perspektyw do życia w roztarganej Kryzysem II Rzeczpospolitej. Pomimo słabej interpretacji tekstów Szengela czy innych poetów, których chłopcy wzięli na warsztat nadaje się ten twór na drugie miejsce.
Na szybko teraz zaprezentuję swoje pozostałe typy w innych kategoriach:
Album roku blues: PORTER/KARCZEWSKA - "On The Wrong Planet"
Album roku muzyka teatralna / ilustracyjna / filmowa:
Hania Rani - On Giacometti oraz
L.U.C. and Rebel Babel Orchestra - Chłopi OSTAlbum roku piosenka poetycka literacka: Fismoll - Pomiędzy oraz Sorry Boys - Moje serce w Warszawie
Najlepsze nagranie koncertowe: MIKROMUSIC - Z górnej półki (20 lat) oraz Skalpel - Big Band Live (Wrocław rządzi! :D)
Ponieważ ten tekst dawno miał pójść do deadline'u nie wymienię moich ulubionych artystów w kilku innych kategoriach jak Najlepsze nowe wykonanie czy Album roku jazz, bo nie mam na to czasu.
Mam za to czas, aby wam polecić oficjalny kanał Fryderyków na YouTube, skąd zostanie nadana transmisja z nagród.
Trzymajcie kciuki! 👍
*z tymi sojowymi inteligentami to żart.
Congratulations @firtumdictum! You received a personal badge!
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
Check out our last posts: