Repost z mojego starego bloga http://kontrowersja.livejournal.com/ . Oryginalna data postu: 7.10.2015r.
Chciałabym dzisiaj napisać o ciekawym zjawisku, które zaobserwowałam u katolików, a mianowicie czczenie symbolu krzyża. Tak opatrzyliśmy się już z nim, że nie zwracamy na niego uwagi, a możemy go spotkać wszędzie - nad łóżkiem dziecka, wieszanego na ścianach i nad wejściem do domu, w szkołach, urzędach, nawet na łańcuszku na szyi. Wygląda niegroźnie, prawda? A teraz przez moment wyobraźmy sobie, że biblijny Jezus został zgładzony w innym miejscu, w innych czasach... być może na szubienicy, albo pod gilotyną - choć taka śmierć wydaje się niczym w porównaniu do przybicia żywcem do paru desek i powolnego konania. A teraz w myślach zastąpmy sobie wszystkie spostrzeżone wizerunki krzyża na inne narzędzie zbrodni, wyobraźmy sobie szubienicę nad łóżeczkiem dziecka czy malutkie złote krzesełko elektryczne u szyi - brzmi upiornie, prawda? Czemu więc katolicy czczą narzędzie, którym dokonywano okrutnych mordów i zgładzono jedną z najważniejszych dla nich postaci - nie mogę tego pojąć. Miałam okazję rozmawiać z paroma katolikami na ten temat i jedyne wyjaśnienie jakie otrzymałam to to, że nie czczą krzyża tylko upamiętniają męczeńską śmierć Jezusa. Czemu więc nie otaczają się jego wizerunkami zamiast pustego krzyża? To wprawdzie nadal byłoby dla mnie dziwne, ale - logicznie rzecz ujmując - miało by większy sens.
Co na ten temat sądzicie? Zapraszam do komentowania.