Bryan nie był zły, to na pewno. Tylko jednak za bardzo się przejmował zdaniem ojca...a tu chodziło o jego życie. Skoro jego tata nie akceptował Mikasy to czemu w takim razie dalej z nią był? Na pewno coś do niej czuł, może nawet ją kochał. Ale w takiej sytuacji...Mikasa czuła się fatalnie. Nic dziwnego że poczuła coś do Levi'ego. Chociaż z samego początku łączyło ich tylko jedno.
Mikasa szybko uczesała sobie włosy i już tylko poszła z Levim jeść. Poczuła jaka jest głodna...
You are viewing a single comment's thread from:
Kto by się spodziewał, że tak to będzie?
Levi wziął ją już tylko ładnie za rękę, zamknęli pokój i wyszli do hotelowej restauracji. Pomieszczenie było świątecznie udekorowane a tłum ludzi już brał jedzenie ze szwedzkiego stołu i zasiadali do posiłku. W tym momencie on zerknął jednak na Mikasę. Czy to w porządku? Ci wszyscy ludzie... Pamiętał, nie przepadała za ludzmi. Ścisnął jej dłoń mocniej, prowadząc by coś zjedli. Szybko się uwiną do siebie... Podał jej talerz i w sumie... Tak oto zaczęli spędzać wspólne święta. Tylko to się liczyło.
Przy nim była gotowa spędzić czas wśród ludzi. W końcu też tu byli po to żeby z rodziną porozmawiać i w świątecznym nastroju nacieszyć się swoim towarzystwem. Mikasa się przez to wszystko poczuła...inaczej. Może to była ta głupia magia świąt o której się zawsze mówi...
-Levi...też się czujesz...szczęśliwy? - Mruknęła nieśmiało.
Trochę już spędzili przy stole, no i w końcu odezwała się. Sam poczuł się spięty przy tych wszystkich osobach. Mimo hałasu spojrzał na nią, rozumiejąc co mówiła. Choć nie wie czym jest magia świąt. Nie doświadczył tego...
-Ciesze się, że spędzamy ze sobą czas. O to chodzi? - lekko pochylił głowę. Zauważył przy okazji że wielu ludzi poznawali się dopiero siadając przy stole. Wielu rozmawiało jakby znali się od lat.
Teoretycznie o to też chodziło...może nie umiał tego określić tak jak ona? Jej też brakowało słów. Kiwnęła głową i na chwilę się przybliżyła żeby go szybko pocałować w policzek.
-Wesołych świąt Levi - Szepnęła z delikatnym uśmiechem i już wróciła prędko do swojej ryby na talerzu.
Zerkał na nią chwilę, gdy ona już jadła. Naprawdę wyglądała na szczęśliwszą. Ślicznie się uśmiechała. Spojrzał na swoje jedzenie, zerknął na ludzi i westchnął cicho. Wypadałoby odpowiedzieć.
-Wesołych świąt - szepnął spokojnie, już jedząc. W trakcie zaczęto ich zagadywać. Levi nie miał większej ochoty na rozmowy, ale z grzeczności coś tam mówił. Aż faceci nie zaczęli zagadywać Mikasy.
-Więc to wasze pierwsze święta w takim miejsu? Niektórzy spotykają się tu co roku od lat... Fajne uczucie. - mruknął jeden, ciemnowłosy mężczyzna dobijający pięćdziesiątki. Drugi się nie zgodził.
-...Tak naprawdę nic nie zastąpi rodziny - młody chłopak rozmawiający z innymi ludzmi zdecydował się wtrącić. Dotąd jakoś bardzo nawet nie słuchał, miał swoich rozmówców. Spojrzał w ich strone. Blondyn o zielonych oczach chwile się w nich wpatrywał, jednak szybko został zagadany przez własne towarzystwo.
Mikasa wbrew pozorom nawet grzecznie słuchała i odpowiadała, kto by się spodziewał. Mimo wszystko ci ludzie chcieli po prostu być uprzejmi i pomyślała że...w święta powinna jednak być mniej ponura.
Jednakże ta uwaga...momentalnie zwróciła na chłopaka uwagę i zaczęła mu się chwilę przyglądać. Wyglądał na naprawdę młodego, kto by się spodziewał tak poważnego tonu. Westchnęła bardzo cicho pod nosem i kiwnęła głową do samej siebie.
-To fakt. - Szepnęła niewyraźnie. Ona tego nie zaznała i raczej nie zazna już dziecięcej magii świąt. Jedyne co mogłaby zrobić to obdarować nią swoje dzieci gdyby jakieś miała...
Levi był od niej o wiele cichszy, oboje byli nie przyzwyczajeni do takich wesołych konwersacji z ludzmi.
Chłopak zdecydowanie był od niej młodszy, jakoś po dwudziestce. Kiedy przyznała mu rację westchnął i pokręcił głową.
-Przepraszam, nie powinienem tego mówić. Święta są wspaniałe w gronie ludzi, po prostu. - uśmiechnął się ładnie. Poczuł, że psuje atmosferę. Już na pierwszy rzut oka był bardzo miły. No i samo to ilu rozmówców miał w koło siebie.
Kolacja jednak zaczęła powoli się kończyć a ludzie rozchodzić.