Na wiadomość nie odpisał, zaś gdy stanęła już pod drzwiami jego domu chwilę musiała się naczekać. W końcu mogła usłyszeć dzwięk klucza w zamku, a otworzyła jej niska dziewczyna. Wystrojona i urocza. Naturalne fale włosów w kolorze ciemnego blondu opadały jej na ramiona. Była w trakcie malowania paznokci, miała zamalowane tylko trzy u prawej ręki. Przechyliła głowę, w pierwszej chwili nie domyślając się, że Mikasa jest z pracy Levia.
-Tak?
You are viewing a single comment's thread from:
Mógł przecież spać...wolała się nie przejmować na zapas.
Czuła się dziwnie kiedy musiała spojrzeć w dół, żeby faktycznie widzieć dziewczynę. Przygryzła dolną wargę, była śliczna...nic dziwnego, że była jego żoną. Chociaż jej charakter był jaki był.
-Ja w sprawie Levi'ego. Musi podpisać dokumenty, jestem z jego pracy. Czy mogłabym tylko na chwilę wejść i to załatwić? - Walnęła prosto z mostu.
Zamrugała moment, zdziwiona...
-Eee? - wręcz oniemiała nie wiedząc co powiedzieć. To ją zaniepokoiło. -To nie ma go w pracy?! - wypaliła, sięgając niepomalowaną dłonią do swojego telefonu. -Znowu gdzieś się szlaja?! Co z nim... - prychnęła pod nosem, a wybierając jego numer. -Kiedy wyszedł? - uniosła jeszcze na nią wzrok, czekając na połączenie. Choć najwyraźniej miał rozłanowany telefon. Nadęła policzki, wkurzając się jak dziecko.
To nie ma go w domu?! To gdzie do cholery on jest. Sięgnęła już do telefonu i sama zaczęła mu pisać wiadomość. Cholera...
-Nie ma go w pracy od rana! To...on mówił że idzie do pracy? - Była teraz szczerze przerażona. Można to było zobaczyć na jej twarzy.
-Ostatnio jak do niego dzwoniłam to było kilka dni temu. Był wyraźnie pijany! Łazi w czasie pracy z jakimiś kumplami... Nie rozumiem. Ostatnio się kłócimy... - schowała już telefon, poddana. -Może jest u jakiegoś kolegi z pracy? Nie znam nikogo z kim pracuje... A-ale tylko pomaluje paznokcie i już tam idę! Ktoś musi mi wytłumaczyć co się tam wyrabia! - zezłościła się. Spojrzała jednak na pazurki i westchnęła. Może zmyje te pomalowane.
To gdzie on do cholery mógł być? Nie miała zielonego pojęcia, ale...
-Chwila on wrócił w ogóle do domu? - Szepnęła przerażona. Bo jeśli nie to znaczyłoby...boże. Nie powinna była go zostawiać samego, mogła go odwieźć!
Zamyśliła się, jakby serio było nad czym.
-Po telefonie do niego spakowałam się i poszłam spać do koleżanki... - więc sama nie wiedziała. Ale do tego momentu się nie przejmowała. W sumie to nadal trochę zastanawiała się nad paznokciami. Nagle jednak podskoczyła, gdy telefon zaczął dzwonić. Szybko odebrała, nagle wystraszona, przytakiwała. -D...dobrze... - mruknęła szybko do słuchawki, już w pośmiechu się ubierając, rozłączyła się zmartwiona. -Jest w szpitalu!
-Co?! - Rzuciła z przerażeniem i już tylko ruszyła w kierunku swojego auta. Cholera jasna! Popatrzyła na dziewczynę i już otworzyła jej drzwiczki.
-Właź. Podaj adres - Już tylko wsadziła kluczyki do stacyjki i ruszyła. W szpitalu...co mu się stało? Nie powinna była go zostawiać, powinna była go chociaż zatrzymać.