Nie mógł przez jej aktorstwo zauważyć większości jej trosk. Wiedział jednak, że jest w głębi bardzo delikatna i wrażliwa. Umiał ją rozgryźć. Była dla niego idealną mieszanką kobiecości przy czym pozostawała wielce niezależna.
Dzień spędzili milutko, mogli nawet sobie nie zdawać sprawy jak wpatrzeni w siebie już byli. Udało mu się spakować oraz znaleźć czas dla niej. Następnego dnia, gdy skończył pracę wziął z jej samochodu swoje bagaże. Już wszyscy kończyli papierkowe roboty w biurze... Przez chwilę myślał czy nie zostać i nie poczekać w aucie, jednak zrezygnował. Przed zwmknięciem wszystkiego chciałby jej coś kupić na święta. Przed tym jednak poszedł zanieść rzeczy do hotelu który w końcu razem wybrali.
You are viewing a single comment's thread from:
Mikasa tak szybko nie wyszła. Musiała skończyć sprawę, a potem jeszcze złożyć raport. No a ten dzieciak gdzieś jej zniknął w biurze, a potrzebny był jego podpis...naprawdę jej to robi tuż przed świętami?! Chodziła wściekła jak osa po budynku i zanim Levi wyszedł to mógł ją jeszcze gdzieś zauważyć jak biegła korytarzem, wściekła i zmęczona. Musiała się wcześniej bić z jakimś narkomanem i nie dość że miała rozciętą wargę i łuk brwiowy to ten bachor chciał ją opatrzyć...
Oczywiście odmówiła i to ostro. I chyba przez to teraz się schował.
Odnośnie prezentu to długo się zastanawiała co mogłaby mu kupić. W końcu jednak znalazła coś niby odpowiedniego, miała nadzieję że da radę.
Nawet nie zauważył że była po małej szarpaninie. Mignęła mu przez korytarz, a wściekłość dziewczyny było czuć długo po tym jak zniknęła za zakrętem. Levi w końcu znalazł się w hotelowym pokoju... Był gotów spędzić z nią te święta. Nawet mieli choinkę w pokoju. Ładnie migotała... Rozejrzał się po pokoju, znajdując miejsce by ukryć prezent. Był już głodny, ale zdecydował się zjeść wraz z nią.
Mikasa w końcu do niego zadzwoniła, upewniając się co do numeru pokoju. Z ulgą weszła do pokoju, to był dla niej początek miłych dni...
Miała plaster na brwi, ale reszta nadal nie była opatrzona. Uśmiechnęła się do niego szybko i już spróbowała się w sekundę rozgościć, wszystko ją tak cholernie bolało...no i musi się zająć tymi ranami. Westchnęła ciężko i jednym ruchem zdjęła kurtkę i padła na łóżko, buzie chowając w kurtce. Miała dość.
Zabrał z sobą książkę, więc czytał czekając na nią. Kiedy tylko weszła widać było te zmęczenie... Westchnął rozczulony. Jednak dopiero zauważył jej buźkę. Podniósł się i zbliżył do niej, położył się obok i wziął jej twarz w dłonie.
-Mikasa... - szepnął gładko, przejeżdżając delikatnie po jej wardze kciukiem, uważając na ranę. Pokusił się by ją pocałowwć, mimo że rozcięta warga mogła ją przez to boleć bardziej. Miała zdecydowanie ciężki dzień.
Uwielbiała jak to robił, jak wymawiał jej imię. Patrzyła tak na niego z tym uwielbieniem w oczach i przymknęła oczy jak tylko poczuła jego usta. Nieco bolało, ale to tam...przysunęła się wygodniej do niego i po chwili po prostu się już w niego wtulała.
-Tęskniłam... - Wyszeptała uroczo. Zabawnie to brzmiało z jej strony, rzadko mówiła takim głosem. Sięgnęła wolną ręką do jego włosów i delikatnie go za nie chwyciła.
Jego dłonie powędrowały w dół, na jej talię, przyciskając ją do siebie. Czuł jak zmęczona była, bez wątpienia miała ciężki dzień. No ale już sobie odpocznie... Zadba o to. Oblizywał usta kiedy to wyszeptała. Chłonął wszepkie urocze słowa z jej ust. Zmrużył oczy, całując ją teraz znacznie namiętniej.
Ledwo się zobaczyli a już jej to robił...chociaż to akurat nie jego wina, że tak ją podniecał. Ale że też...westchnęła i już mocniej go objęła, pogrążając się w pocałunku. Szkoda tylko że nie mogli pójść dalej, ale wieczorem sobie pozwolą...przynajmniej liczyła na to.
-L-Levi...b-błagam Cię... - Wydusiła z trudem na chwilę, gdy brała oddech, oblizala szybko usta - Nie...nie teraz. M-Musimy...