Rok temu w mojej pracy magisterskiej napisałam poniższy fragment:
Maluję moją babcię. Jest to wątek, który snuję właściwie od początku mojej drogi malarskiej, a który wciąż tak samo mocno mnie zajmuje. Babcia Jancia to osoba chora na demencję. Od dziecka byłam świadkiem, postępowania tej choroby. Od drobnego zapominania, przez nierozpoznawanie najbliższych, aż do teraz, gdy babcia nie potrafi już sama jeść, wstać z łóżka, a nawet mówić. Co z takim człowieczeństwem? Czy jest to człowiek uboższy, bo nie zabawi nas rozmową, nie odpowie na nasze pytania? Patrząc na nią odkrywam zupełnie inny wymiar człowieczeństwa. Taki bez przysłon, bez kłamstwa - nawet najdrobniejszego. Sama istota. Nie wiem, czy babcia ma jeszcze jakąkolwiek świadomość naszej rzeczywistości, ale wiem, że jest niesamowitym człowiekiem. Fizycznie biernym, ale jakże istniejącym. Być może dlatego, tak ciężko mi oderwać od niej moje malarskie spojrzenie.
Była to postać, która od samego początku bardzo inspirowała moją twórczość. Spędziłam niezliczoną ilość godzin na obserwowaniu, rysowaniu i malowaniu tej drobnej sylwetki w fotelu.
Miesiąc po obronie dyplomu chorowaliśmy na COVID. Babcia przegrała walkę z wirusem. Wierzę, że jest już w Niebie.
Ten post jej dedykuję. I ogromną część mojej twórczości.