Ja wierzę dlatego, że wierzę w zmartwychwstanie Chrystusa. I to jest moim zdaniem jedyny argument przemawiający za tym, że moja wiara ma sens. Gdyby ktoś kiedyś dowiódł, że zmartwychwstanie nie miało miejsca, to stałbym się sceptykiem.
Co do modlitwy, to zawsze miałem problem z modlitwą o jakieś doczesne korzyści (zdrowie, pieniądze, powodzenie w życiu). Ja modlę się tylko o to, żebym był w stanie sprostać codziennym trudom i stawać się coraz to lepszy.
Jest taki fragment "Twierdzy" A. de Saint-Exupery, pod którym podpisuję się obiema rękami:
"A przecież miłości uczysz się wtedy, kiedy miłości ci brak.
I błękitnego pejzażu twoich gór uczysz się właśnie wśród skał, kiedy wędrujesz
ku grzbietowi, a Boga uczysz się tylko ćwicząc się w modlitwach, na które nie ma
odpowiedzi. Bo tylko to da ci pełnie˛ i nie rozmieni cię na drobne, co osiągniesz
poza codziennym biegiem dni, wtedy gdy twój czas zamknie się koliście i kiedy
przestaniesz się stawać, a dozwolone ci już będzie być."