Tak się dziwnie składa, że uwielbiam siedzieć w domu. Przysłowiowe "cztery ściany" pozytywnie wpływają na mój organizm, tu najlepiej odpoczywam, i tu, wbrew pozorom, czuję się najbardziej wolny. Przysłonięte okiennice, subtelne oświetlenie, wygodny fotel i leżanka, regał z książkami, sprzęt grający, i oczywiście dostęp do sieci! To wszystko sprawia, że mógłbym w takim "więzieniu" spędzać czas dozgonnie. Tym bardziej w obecnej sytuacji, miałbym wręcz moralne prawo i obowiązek przebywać na "chacie" non stop. I mimo, że w najczęściej słuchanej przeze mnie stacji radiowej, raz po raz słyszę polecenie "Zostań w domu - słuchaj Dwójki", to nie jest mi dane się do niego zastosować! Bo po pierwsze - praca. Branża w której działam (poligrafia), póki co opiera się skutkom kryzysu. Po drugie - czas wolny. Tu, ze względu na tajemnicę wojskową nie pisnę ani słowa! ;) Z powyższego wynika, że przez większość życia jestem poza ulubionym domem. A gdy tylko w zeszły czwartek nadarzyła się okazja by "pomieszkać", to...
Postanowiłem wybrać się na spacer, długi spacer...
Ruszyłem żółtym szlakiem...
Przez pierwsze metry walczyłem z własnym organizmem, skupiony na łapaniu oddechu, całkiem zapomniałem o ciążącym na szyi aparacie. Przystanąłem. Soczysta zieleń drzew i krzewów, lekkie podmuchy wiatru, ptaków śpiew. Zaciągnąłem się. Jak dobrze w lesie móc pooddychać pełnym płucem...
Chwyciłem za aparat i zacząłem polowanie, oglądając korony drzew przez wizjer. Zdawałem sobie sprawę z trudności, by uchwycić niespokojną ptaszynę. Nawet gdy odrywałem oko od aparatu i udawało mi się dojrzeć na żywo interesujący egzemplarz, to zanim zdążyłem uchwycić kadr i nacisnąć spust migawki, ofiara uciekała z "linii strzału", przez co mam kilkanaście zdjęć samych młodych listków na gałęziach.
Organizm już złapał rytm, więc w dalszą trasę ruszyłem bardziej czujny. Przystawałem, nasłuchiwałem, spoglądałem między drzewa. Patrzyłem też pod nogi. Opłaciło się, ponieważ wtedy na ziemi, pośród suchych liści przysiadł motyl (rusałka pawik?), wstrzymałem oddech i... mam Cię!
Dotarłem do Wieżycy (415 m n.p.m.). Tu czas na chwilę odpoczynku, łyk wody i kostkę czekolady. I dalej w trasę, bo wieża widokowa nieczynna, z wiadomych względów.
Kilka kroków dalej na gałązce brzozy przysiadła... zięba? i tu również mi się poszczęściło!
Na szczycie zasłużyłem na dłuższy odpoczynek. Zziajany, spocony, szczęśliwy. Cieszyłem się jak dziecko, bo już czułem smak tej kawy, którą serwuje schronisko na szczycie, już widziałem jak z parującym kubkiem, bułką i kabanosami siadam na skraju i obserwuje wszystkich odważnych, którzy dotarli tam przede mną. Niestety, kawy nie sprzedawano nawet na wynos. Smuteczek.
Na drogę powrotną obrałem niebieski szlak prowadzący do Przełęczy Tąpadła. Piękna, miejscami bardzo trudna trasa. Liczyłem też na spotkanie jakiegoś gada, ale nawet na nasłonecznionym, wypłaszczonym fragmencie drogi nie dane mi było żadnego spotkać.
Na Przełęczy parę łyków Coca-Coli, i ruszyłem w trasę powrotną do Sobótki. Idąc asfaltową drogą, z nikłą wiarą w nowe zdjęcia, usłyszałem stukanie. Kilka chwil intensywnych poszukiwań, i jest! Dzięcioł!
Pierwszy przystanek był w Sulistrowiczkach przy kościele. Przed wejściem znajdowała się rzeźba Chrystusa o tak wymownym spojrzeniu, że aż zawahałem się, czy wejść do środka. Przemogłem się i cóż, zdecydowanie wolę gotyckie świątynie.
I gdy tak ścierałem obuwie na utwardzonych nawierzchniach, oczom mym ukazał się ssak! Leżał i patrzył.
Były też inne, chyba owce?, nieznane mi kompletnie, tak zajęte konsumpcją, że nawet nie raczyły pozować do zdjęć! Bezczelne! ;)
Ostatnie etapy spaceru wiodły przez wsie Będkowice i Strzegomiany, a ja zastanawiałem się, który to już raz jestem w tych okolicach, i dlaczego tak bardzo lubię Masyw Ślęży? Może dlatego, że Ślężę widać z Wrocławia, a Wrocław ze Ślęży... :)
Pstryknięte przez @pignys: Canon EOS 1300D
Raz byłam na Ślęży. Dawno, dawno temu i bardzo miło wspominam. Świetne miejsce i tak blisko miasta.
@tipu curate
Upvoted 👌 (Mana: 21/28)
Raz na Ślęży, to zdecydowanie za mało... 😉
Dziękuję!
Teraz to mi troche daleko :)
Ale bedzie jeszcze okazja!
Pignys! Nareszcie. :)
Znajome ścieżki na zdjęciach. Tak to już ze Ślężą jest, że ona przyciąga. Ze wzruszeniem wspominam studenckie wycieczki (bo jak tu zakuwać w niedzielę do kolokwium, gdy za oknem słońce i masyw Ślęży?) autobusem z Grunwaldzkiego, pierwszy wypad na Ślężę z przyszłym (i dotychczasowym) mężem, pierwszy wyjazd z dziećmi. Byłam tam też z wycieczką Węgrów i z wycieczkami szkolnymi (jako nauczycielka, jako uczennica chyba nie, a przynajmniej nie przypominam sobie). :)
Oj, bardzo chętnie pojechałabym znów do Sobótki. No i oczywiście dalej, ale to już "autonogami".
Tak coś czułem, że wywołam wspomnienia... 😉
Bardzo fajne zdjęcia, to wyrazistość, głębia ostrości, wszystkie szczegóły. Nawet te puste gałązki bez ptaków prezentują się rewelacyjnie
Odczuwam radość z powyższej opini, dziękuję! 😀
Jeżeli przeoczyliście post o zmianach zasad publikacji i kuracji postów na tagu #pl-travelfeed polecam się z nim zapoznać. Zmiany wynikają z faktu, że jesteśmy częścią dużego projektu Travelfeed.io i staramy się propagować posty podróżnicze pośród polskiej społeczności.
Poniżej znajdziecie ważne posty dzięki, którym łatwiej opanujecie publikowanie na Travelfeed.io
Przewodnik jak zacząć z TravelFeed.io
Przewodnik jak publikować posty na TravelFeed.io
Pamiętaj o zmianie języka na polski, tylko takie posty możemy kurować.Dzięki, że jesteś częścią społeczności #pl-travelfeed
Uwielbiam takie "nic się nie dzieje" relacje ;) Ten ssak, co leży i patrzy mi się najbardziej podoba, bo też tak lubię.