Byłem śmiesznym licealistą. Chodziłem do najlepszego liceum w małym mieście z czego byłem bardzo dumny. Choć chodziłem na profil historyczny, to w naszym liceum mieliśmy swobodny wybór dodawania sobie dodatkowych zajęć, dlatego oprócz w miarę normalnego rozszerzonego polskiego wziąłem też na rozszerzenie fizykę.
W drugiej klasie oprócz zwyczajnych przedmiotów mieliśmy m.in. łacinę i grekę, ale i też architekturę. Przypomina mi się jak raz na zajęciach kazano zrobić kolaż z liści klonu. Ot, zwykłe nic. Przez brak jakieś zamysłu do obrazów jedyne co mi przyszło do głowy to zrobić małe symetryczne coś.
Nie pamiętam co to było dokładnie. Inni robili jakieś inne, ładniejsze rzeczy, ale ja postanowiłem zrobić coś prostszego. W sumie podobało mi się to, choć wiedziałem, że prace innych będą oceniane wyżej. Też tak było. Cztery, inni pięć.
Od zawsze lubiłem symetrię. To co widzisz z lewej, wiesz, że zobaczysz też z prawej. Upraszcza to świat i nie trzeba się zastanawiać nad tym co jest tam, po drugiej stronie. Ładne, prawda?
Przydałoby się zdjęcie, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Sama symetria piękna nie czyni ;) A czasem nawet go odbiera, bo ludzie z idealnie symetrycznymi twarzami wyglądają dość dziwnie.
Samo zdjęcie samego siebie jest zabawne, jeżeli je tak przeedytować. A co do piękna - myślałem nad samą ideą. Ot, widzisz z drugiej strony to co widzisz z pierwszej. Dobrze, że nie wiem co to fraktale, bo wtedy bym chyba oszalał XD