Gdybym mógł zmienić w polskiej polityce jedną, jedyną rzecz, to zrobiłbym tak, żeby nie było wyborów parlamentarnych raz na 4 lata, tylko żeby co rok wymieniać około 25% parlamentarzystów (mamy 16 województw, więc akurat po 4 województwa na rok). I wtedy by nie było żadnych super obietnic tuż przed wyborami, bo "cały czas byłoby tuż przed wyborami", a rząd musiałby się liczyć z tym, że może stracić większość po roku czy dwóch, a nie dopiero po czterech latach. Co uważa Pan o takim rozwiązaniu?
You are viewing a single comment's thread from:
Rozumiem Twój tok myślenia i po części z nim się zgadzam. Niestety są pewne zagrożenia w takim rozwiązaniu, po pierwsze trwała by nieprzerwana kampania wyborcza. Parlament nie byłby w stanie podjąć dyskusji nad wrażliwymi kwestiami (vide aborcja i jak kombinował w tej sprawie Hołownia przed wyborami samorządowymi), bo zawsze by były gdzieś wybory w najbliższym czasie.
Druga sprawa to okręgi wyborcze nie pokrywają się z obszarami województw, na dodatek różna jest ilość mandatów do zdobycia w każdym okręgu.
Ja bym zmienił inną rzecz, kandydujesz z okręgu w którym mieszkasz min. 3 lata. Skończyło by to turystykę po Polsce w poszukiwaniu mandatów. Na przykład poseł Wipler kandydował do sejmu z okręgu toruńskiego, w samorządowych walczył o fotel prezydenta Warszawy, a w europarlamentarnych startuje w okręgu pomorskiem.
Wielu posłów to rentierzy, którzy mają pełno domów i wszędzie mogą mieszkać :). Bogaci reprezentują interesy bogatych, biedni nie mają pieniędzy na kampanię wyborczą.
Tak, wiem, że w różnych województwach jest różna ilość posłów i okręgi się nie pokrywają, dlatego napisałem "około".
Imo w parlamencie to i tak nikt już w dzisiejszych czasach nie walczy o dobro "swojego okręgu", tylko o ogólne postulaty swojej partii.
Hołownia mówił też, że nigdy nie będzie go w koalicji, w której będzie Michał Kołodziejczak :).