Witam.
Wydanie książki jako początkujący pisarz to spore wyzwanie. Profesjonalne wydawnictwa podchodzą potwornie selektywnie do nadsyłanych im dzieł przyjmując jedynie to, co niesie za sobą największy jakościowy (i oczywiście - sprzedażowy) potencjał. Osoby, które pragną rozpocząć swoją literacką karierę łatwo może to zniechęcić do podejmowania jakichkolwiek prób spełnienia tego wielkiego snu o goszczenia ich dzieł na empikowych półkach. Z "pomocą" niektórym z nich radośnie i potwornie entuzjastycznie przychodzą do nich wydawnictwa tzw. "vanity".
Wyślesz im cokolwiek, grafomańską, pozbawioną składu i interpunkcji popierdółkę, to odpiszą, że to "świetny materiał na bestseller!", który z chęcią wydadzą, potrzeba tylko dopłaty kilku lub nawet kilkunastu tysięcy złotych. Obiecują wielką dostępność, promocję, korektę, a potem... wydają ledwo tknięte coś, co jest dostępne jedynie na stronie wydawnictwa w ilości 100 sztuk, przy dobrych wiatrach może to wleci jeszcze na empiki w dziale "ebooki". Promocja? Jeśli sam sobie jej nie zrobisz, to nikt poza może paroma niszowymi blogerami o Twoim dziele nie usłyszy. Korekta? Pisząc "ledwo tknięte" miałem na myśli, że większość błędów, źle postawionych przecinków jest kompletnie nieruszona. Bestseller? Wejdźcie sobie na stronę Novae Res, Poligrafu, Psychoskoku, czy Warszawskiej Firmy Wydawniczej i spójrzcie na te nieraz byle jakie okładki dzieł i nazwiska na nich zawarte i zapytajcie sami siebie - o ilu tych autorach słyszeliście?
Po wejściu na strony tych wydawnictw na "lubimyczytać.pl" widać, że czytane przez kogokolwiek spośród setek wydawanych tytułów, były jedynie pojedyncze dzieła, romansidła, czy dzieła znanych blogerów z Piotrem "Pokolenie IKEA" C. na czele.
Wydawnictwa Vanity zarabiają nie na tym, że książka się sprzedaje na ogół, lecz na samych twórcach, którzy im płacą więcej, niż warte jest wydanie ich tworów, sprzedając im kłamliwą wizję megahitu i bogactwa, a szkoda, bo patrząc na opisy niektórych dzieł "wydawanych" w Novae Res widać, że ich twórcy mieli ambicje, lecz po prostu zabrakło umiejętności, cierpliwości, czy farta.
Jest to bardzo efektywny i sprytny model biznesowy. Wydawnictwa nie ryzykują absolutnie niczym, drukarnie mają zlecenia. Zauważyłam, że Psychoskok bardzo intensywnie reklamuje się na Facebooku, pod każdym postem reklamowym jest zawsze sporo komentarzy z wyrazami zainteresowania "współpracą". Zatem chętnych nie brakuje.
Pozwolę sobie przypomnieć mój tekst "Kup pan książkę", w którym poruszyłam kwestię selfpublishingu i wydawnictw vanity. Są osoby, dla których samodzielne wydanie książki to strzał w dziesiątkę (również finansowy), ale są to ludzie znani, którzy już wcześniej zbudowali swoją grupę odbiorców.
Dlatego autorzy, którzy poważnie myślą o zarabianiu na pisaniu powinni sami dbać o swoją promocję i zbierać na nią kasę. Liczenie, że jakiś wydawca się zachwyci i padnie na kolana jest cokolwiek nierealistyczne.
Dzięki za info. Będę o tym pamiętał gdy będę wydawał swoją książkę.
Polecam zacząć od krótszych form i wysyłania ich na różne konkursy literackie, czy chociaż wstawiania ich na różne miejsca pokroju strony Nowej Fantastyki do oceny tamtejszej publiki. Ja mając propsy od znajomej studentki i siostry absolwentki filologii polskiej niedługo wysyłam moje debiutanckie opowiadanie pt. "Dzień, w którym umarł fakt" na kilka konkursów i jestem potwornie ciekaw jak się tam przyjmie.
Dziękuję. Nie chciałbym chyba zostawać pisarzem na pełen etat przez wielkie P. Chcę wydać co najmniej jedną książkę, ale może to być też tylko jedna. Dlatego chyba nie będę pisać opowiadań.
Podobnie zamierzam iść na doktorat i napisać kilka-kilkanaście publikacji naukowych, ale nie chcę całego życia poświęcać matematyce i napisać ich np. 120 tak jak jeden profesor z którym mam seminarium za 12 minut :).
Chciałem wziąć udział w debacie oksfordzkiej ale nie mam z kim :(.
Życzę Panu powodzenia w Pana konkursach i karierze!
Przynajmniej pokazują się (czy raczej pokazywali przed pandemią) na różnych targach książki. Ze świetnych książek, oczywiście niezauważonych, jakie wydali polecam książkę Leszka Białego Czarny huzar.