Źródło: Pixabay
Dobry wieczór.
Bardzo krótko spałam. Przez to wstałam bardzo rozdrażniona i pojechałam na terapię. Znowu się zagotowałam na jednego gościa. Obiecałam sobie, że nie będę się więcej wdawać w dyskusje z nim, bo nie prowadzą one do niczego poza tym, że ja się nakręcam i denerwuję. Wypadałoby w końcu zadbać o samopoczucie, a nie wchodzić w rzeczy, które mi nie służą. W sumie szybko ta terapia jakoś zleciała.
No i przechodzimy do części hehe czyli straż miejska część 548451215. Pisałam wczoraj, że złożyłam do nich mailowo pismo o nowy termin przesłuchania bla, bla, bla, ale mówi do mnie przyjaciel, że weź jeszcze wydruk tego i im to podrzuć tak o. No to wpadam tam po terapii, daję to pismo pani w sekretariacie, a ona kompletnie nie rozumie o co mi chodzi. No to ja jej tłumaczę, a ona zdziwiona jeszcze bardziej. No to zaczęłam tłumaczyć od samego początku: zgłoszenia, przesłuchanie, nie mogę być, nie mogę się dogadać, uniżona prośba, straszą mnie mandatami, nie wiem co mam robić, błagam Państwa, bla, bla, bla, no pucowałam się strasznie. No i laska do mnie, żebym chwilę poczekała, ona idzie to obgadać z komendantem. No to czekam i byłam już zestresowana max. Babka wyszła i mówi, że w ogóle oni z komendantem nie rozumieją co się wydarzyło na linii ja - strażnicy, bo po pierwsze nikt mnie karać nie będzie skoro ja ciągle próbuję się z nimi dogadać co do terminu przesłuchania, po drugie oni pracują nawet w weekendy, więc nie ma absolutnie żadnego powodu, żeby nie mogli się dopasować do mnie i nawet nie musiałam im wysyłać listy dyspozycyjności do końca roku, ale bardzo to doceniają, po trzecie komendant widział, że moje maile pozostały bez odpowiedzi i on tego bez reakcji nie zostawi i po czwarte generalnie stanęło na tym, że ja mam sobie spokojnie jechać do domu i niczym się nie martwić i to na pewno nie będzie tak jak sobie wymyślił strażnik, który na mnie wczoraj nawrzeszczał. To tak w skrócie, bo rozmowa trwała ogólnie kilkanaście minut. No to mówię dobra. I trochę wyprzedzając czas: jestem w pracy i kilka minut po godzinie 14 pierwszy telefon ze straży miejskiej. Zadzwoniła pani, która wczoraj oświadczyła, że nijak nie może się ze mną spotkać. A jednak mamy spotkanie jutro. Kilka minut po niej zadzwonił drugi pan strażnik, z którym też nie szło się dogadać, a tu jednak udało się za 1,5 tygodnia dograć godzinę odpowiednią dla obu stron. Można? Można. Co prawda debil, który wczoraj na mnie wrzeszczał dzisiaj ma wolne, więc nie odczułam jego reakcji na to wszystko, ale że tak powiem mam wywalone. Tzn. tak sobie powtarzam, żeby mieć wywalone. Nie robię nic złego, a jeśli znowu będzie na mnie wrzeszczał to po prostu złożę na niego formalną skargę. I oczywiście to nagram. Także ja vs. świat 1:0 tylko przykro mi bardzo, że nie można się tak po ludzku dogadać. Po prostu, jak człowiek z człowiekiem. Że jak nie zajebiesz pisma w języku, którego nie rozumie normalny człowiek to nic nie załatwisz. Bardzo mnie to boli jak mam być szczera.
W pracy padaka. Roboty niemal zero. Szczerze? Nie wiem czy kiedykolwiek obijałam się tak jak dzisiaj. Pierwszy raz nie szukałam sobie zajęcia tylko po prostu pitoliłam z kierowniczką co było w sumie zabawne, bo miałyśmy obie dzisiaj lekką głupawkę. Jak mam być jeszcze bardziej szczera to potwornie zmęczył mnie ten tydzień. Właśnie tym nic nie robieniem. Nie lubię tak. Lubię jak jest ogień i się dużo dzieje plus praca to dla mnie duża stymulacja umysłowa, bo się skupiam i w ogóle i jakoś mi tego zabrakło w tym tygodniu, nie potrafiłam sobie tego zastąpić po pracy. No cóż..
Po pracy wpadłam do Biedronki na chwilę, a potem zabrałam psa na spacer. Nie chciało mi się. Nadal dokuczają mi nogi, ale mus to mus. No i teraz najtrudniejsza część dnia czyli muszę dobić kcal. Nie sądzę, żebym zmieściła wszystko teraz na wieczór, ale zjadłam dzisiaj tylko jeden posiłek zamiast czterech, więc powiedzmy, że sytuacja jest mocno kryzysowa. W każdym razie notuję sobie czego nie dojadam i w kolejnych dniach będę to uzupełniać. Jutro albo w niedzielę chcę przysiąść z notatkami i porządnie przeanalizować ten tydzień pod względem jedzenia i ruchu, bo poszedł mi on bardzo słabo. Muszę się przeorganizować, żeby zapewniać sobie odpowiednie odżywianie i aktywność. Będzie dobrze.
Obiad: kurczak z kaszą bulgur i brokułem
Plan na wieczór: owsianka, twaróg, jajka, serek wiejski
Woda: 1,6l
Kroki: 9k
Do jutra.