Mam wrażenie, że trochę emocjonalnie podeszdł Pan do lektury tekstu i być może niepotrzebnie zaszufladkował. Na pewno ma Pan jak najlepsze intencje, ale naprawdę zachęcam do ponownej lektury tekstu, być może przeczytał Pan nieco zbyt powierzchownie, być może ja pewnych rzeczy nie doprecyzowałem.
"Profilaktyka (badania, szczepienia) i konsultacje lekarskie również, ale w jakiejś części powinno dopłacać do tego państwo, bo w naszym interesie powinno być zachęcanie do profilaktyki(...)"
Oczywiście jestem wielkim zwolennikiem profilaktyki. Oczywiście profilaktyka zwyczajnie się opłaca, o wiele lepiej i taniej(!) jest zapobiegać niż leczyć. Moja teza jest jednak taka, że poprzez szereg rozmaitych interwencji państwo zlikwidowało istotne mechanizmy, pewien sponaniczny, naturalny ład, w którym - jak staram się wykazać w tekście - firmy ubezpieczeniowe miałyby silną zachętę ekonomiczną do propagowania profilaktyki, a także stosowania takich umów, żeby silnie zniechęcać do działań, które w przyszłości mogłyby wygenerować koszty zdrowotne. Podsumowując, z profilaktyką mamy problem właśnie dlatego, że zajmuje się nią państwo, które nie radzi sobie z dokonywaniem kalkulacji ekonomicznej i racjonalnym alkokowaniem zasobów.
"Nie wszystko w życiu da się przewidzieć i od tego ubezpieczyć"
Właśnie dlatego, że nie wszystko da się przewidzieć istnieją ubezpieczenia, które są niezwykle istotną metodą rozkładania ryzyka, obok których Getzen w "Ekonomice zdrowia" wyróżnia jeszcze: oszczędności, realacje rodzinne i przyjacielskie i dobroczynność. Oczywiście istnieje szereg problemów takich jak: pre-existing conditions, negatywna selekcja i inne.
"nie wszystkie choroby są skutkiem niezdrowego trybu życia." tutaj oczywiście pełna zgoda, ale spora część jest i niekoniecznie musi chodzić o niezdrowy tryb życia ogromne znaczenie ma przestrzeganie zaleceń lekarskich, kontrowolanie rozmaitych parametrów, regularne wykonywanie badań itd. Według raportu kanadyjskiego ministra zdrowia Marca Lalonda (A New Perspective on The Health of Canadians) styl życia odpowiada aż za 50% wpływu na zdrowie - naprawdę odsyłam do tekstu.
"Nie wyobrażam sobie, że nie pomógłbym osobie w ciężkim stanie, gdyby jej ubezpieczenie tego nie obejmowało (...) W stanach nagłych konieczna jest szybka pomoc bez względu na koszty." Ja też nie i zgadzam się z ostatnim zdaniem.
Pozdrawiam
Problem z profilaktyką jest taki, że państwo i obywatele nie dostrzegają powagi sytuacji. Profilaktykę traktuje się jak zło konieczne, co prawda dość spora ilość badań przysługuje każdemu raz do roku, ale nie ma obowiązku robienia badań i to jest największy błąd. Gdyby zakład pracy wysyłał przymusowo pracownika na badania, można by wiele chorób wykryć zdecydowanie szybciej i im zapobiec lub zmniejszyć koszty leczenia. Jeśli już chcemy ciąć gdzieś koszty opieki zdrowotnej to właśnie w taki sposób. Może przez pierwsze kilka lat koszty opieki zdrowotnej by wzrosły, bo mamy osoby już chore i większe nakłady na profilaktykę, jednak korzyści w przyszłości byłyby o wiele wyższe. I warto tu zauważyć, że z punktu widzenia pracodawców też jest to pożądane - całkowite koszty leczenia to nie tylko koszty leków i hospitalizacji, ale też nieobecność takiej osoby w pracy, czy wypłacanie przez państwo renty.
Kończąc powoli tą emocjonalną dyskusję (trudno opanować emocje skoro coś Cię bezpośrednio dotyczy), mam nadzieję, że oboje coś z tej wymiany zdań wyniesiemy. Nie jestem żadnym ekspertem, to co piszę to są moje subiektywne odczucia i doświadczenia. Po prostu każde społeczeństwo jest inne i nie wszędzie się sprawdzają te same modele. Nie po to ludzie walczyli z XIX-wiecznym kapitalizmem, żeby teraz znowu do tego wracać. Oczywiście jestem za zmianami i prywatyzacją opieki medycznej ale nie całkowicie, są takie sektory, których sprywatyzowanie nie pomoże a wręcz zaszkodzi jeszcze bardziej. Możesz się nie zgodzić, z racją jest jak z d... każdy ma swoją ;) Jako, że temat szeroko pojętego zdrowia i medycyny jest mi bliski z chęcią będę czytał Twoje wpisy, fajnie że próbujesz coś poprawić w polskiej służbie zdrowia.