Masz rację, ale z drugiej strony astrofizyk Stanisław Bajtlik w swoim wykładzie "Co to jest czas" mówił, że nie ma w fizyce definicji czasu. Można powiedzieć, że to jest wymiar czasoprzestrzeni ale czy to nie błędne koło w definiowaniu? Ponadto pozostaje odwieczny filozoficzny problem, że tylko to co JEST, istnieje, a to co BYŁO, tego już nie ma, co BĘDZIE tego jeszcze NIE MA. Więc czyżby naprawdę istniał tylko obecny moment, a czas był formą naoczności, w której porządkujemy wrażenia, tak jak u Kanta? I tym samym nie istniał poza nasza świadomością? A może myśl jest tożsama z bytem więc nasze wspomnienia istnieją tak samo jak obecne chwile, jak u Hegla? :) Co sądzicie?
You are viewing a single comment's thread from:
Obecnie czas nie jest już tylko domysłem, lub wrażeniem. Jest wymiarem, który używamy na co dzień np.w naszych telefonach w gpsie do korekcji danych z satelit. Nie da sie powiedzieć, że czas nie istnieje jeśli jego relatywizm używamy do korekcji danych na co dzień co nie? :)
Mi przyszła na myśl "Lucy"
Podróż w czasie byłaby chyba ostatecznym dowodem na słuszność zalożeń Einsteina
Sądzę że wrogi nam Hegel Marks i Kant, rzeczywistość jest obiektywna, a czas istnieje tak samo jak przestrzeń, pozdrawiam cieplutko.
U Kanta i Hegla empiryczna rzeczywistość jest w 100% obiektywna. Filozofia Hegla to sztandarowy przykład idealizmu obiektywnego.
@mycha, dwie sprawy. Nie ma w fizyce jednej definicji czasu, ale jakieś są, ale to pewnie mialaś na myśli. Co do błędnego koła w definiowaniu, to nie rozumiem czemu mamy mówić, że czas to "wymiar czasoprzestrzeni", skoro można powiedzieć, że to tylko wymiar. Wymiar można jakoś zdefiniować, a jeśli nawet nie, to nie szkodzi. W fizyce i matematyce jest dużo pojęć pierwotnych, których po prostu nie definiujemy jak np. punkt w geometrii euklidesowej.
" Ponadto pozostaje odwieczny filozoficzny problem, że tylko to co JEST, istnieje, a to co BYŁO, tego już nie ma, co BĘDZIE tego jeszcze NIE MA. Więc czyżby naprawdę istniał tylko obecny moment, a czas był formą naoczności, w której porządkujemy wrażenia, tak jak u Kanta?"
No możemy zignorować strzałkę czasu wyznaczoną przez termodynamikę i przyjąć eternalistyczną koncepcję czasu i "teraźniejsze" zaledwie porządkowanie umysłem (który nota bene został ukształtowany ewolucyjnie, więc musiał dostosować się do tego, co jest), ale skoro przyszłość już jest, to dla mnie to jest dowód na twardy determinizm. Przy takowym żyć się odechciewa.
Nie, przecież właśnie napisałam że przyszłość to coś czego jeszcze nie ma. Stąd nie wynika żaden determinizm. I absolutnie nie zakładam że umysł albo formy naoczności zostały ukształtowane ewolucyjnie. Nie mogę zacząć filozofowania od uznania teorii ewolucji, zanim się jeszcze nie dowiem np dlaczego poznanie naukowe ma sens. A co do tej definicji czasu, to zaczerpnęłam wiedzę właśnie od tego astrofizyka o którym wspomniałam wyżej, ale nie mogę zweryfikować, może bredził- nie znam się na tym lepiej niż on.
"Nie, przecież właśnie napisałam że przyszłość to coś czego jeszcze nie ma. "
Tak napisałaś, a ja słabo się wysłowiłem. Wydaje mi się, że traktowanie czasu jako formy naoczności jest nie do pogodzenia, z uznawaniem obiektywnej strzałki czasu wynikającej z drugiej zasady termodynamiki, więc narzuca mi się psychologiczna (może Kant proponuje jakąś inną, nie wiem, ale nie wydaje mi się). Ta zaś strzałka według mnie ma sens tylko przy eternalizmie, bo skoro musielibyśmy przyjąć, że jednak czas nie płynie realnie, to niezależnie od tego co Kant sądzi na ten temat, przyszłość i przeszłość muszą istnieć obok teraźniejszości. Ale to nie jest temat, w którym dałbym sobie rękę uciąć, trochę improwizowałem.
"A co do tej definicji czasu, to zaczerpnęłam wiedzę właśnie od tego astrofizyka o którym wspomniałam wyżej, ale nie mogę zweryfikować, może bredził- nie znam się na tym lepiej niż on."
Aktualnie to nikt raczej nie wie czy bredził. Po prostu są różne ujęcia tematu.