Witam Was w kolejnej części posta pt” Mount Everest – Najwyższy Cmentarz Świata”
Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić informacjami już bardziej hmm przykrymi oraz takimi, o których możliwe, że nie wiedzieliście.
Himalaiści wspinający się na Dach Świata walczą często sami ze sobą, ze swoimi słabościami, ale także z chorobą wysokościową, brakiem tlenu, wszechogarniającym zimnem, a nawet z własną psychiką.
Choroba wysokościowa – co to takiego ?
Choroba wysokościowa – to zespół chorobowy, którego przyczyną jest przebywanie na dużej wysokości oraz niedotlenienie. Pojawia się ona zazwyczaj na wysokościach powyżej 2500 m n.p.m., gdzie ilość tlenu poprzez rozrzedzenie atmosfery zaczyna być zbyt mała na potrzeby człowieka. Objawami choroby wysokościowej są: ból i zawroty głowy, bezsenność, bóle mięśni, uczucie zmęczenia, wyczerpania, nudności lub wymioty, obrzęk twarzy, rąk, stóp, problem z koordynacją ruchową, mogą pojawić się omamy.
Wpinając się trzeba być przygotowanym na śmierć...
Do końca roku 2008 około 3600 wspinaczy stanęło na szczycie, a liczba ofiar sięga 210. To bardzo duża liczba zgonów. Ale co dzieje się z tymi wszystkimi ciałami ? No niestety, przykra prawda jest taka, że te ciała tam zostały i już zostaną na zawsze. Jeżeli ktoś upadł, to już w takiej pozycji pozostał. Nie jest możliwe zabranie tych ciał, ponieważ po pierwsze helikopter nie miałby jak tam się dostać, a po drugie koszt takiego ściągnięcia ciała jest przeogromnie duży. Ponadto ciało bardzo szybko zamarza, a wtedy robi się ciężkie – więc jeżeli himalaiści chcieliby je znieść własnymi siłami to wydaje mi się, że fizycznie nie byli by w stanie, a także możliwe, że musieliby narażać swoje własne życie. Istnieje również zwyczaj i przekonanie, że człowiek zostaje w miejscu, które kochał. Więc wspinając się na Dach Świata na pewno zobaczy się jakieś zmumifikowane ciała, kawałek kurtki, buty.
Szczególną sławę zyskały tzn Zielone Buty
Należą one prawdopodobnie do Tsewang Paljor, himalaisty z Indii, który zginął na Mount Everest 10 maja 1996 r. Są to najbardziej znane ludzie szczątki na Evereście, które leżą w zagłębieniu skalnym na wysokości ok 8500 m n.p.m.
Wyprawa dla bogatych...
Koszt „wycieczki” na Mount Everest jest wysoki i nie każdego na nią stać. Na jednej ze stron, która zajmuje się organizacją wypraw na Everest znalazłam cennik, który obowiązuje w tym roku.
39 900 usd
koszt obejmuje: organizacja wyprawy, zezwolenie szczytowe, oficer łącznikowy, wyżywienie- 3 posiłki dziennie podczas całej wyprawy do wysokości bazy 5300 m.n.p.m., specjalistyczna żywność liofilizowana w wyższych obozach, śniadania w Kathmandu, kucharz w bazie, mesa w bazie, noclegi w hotelach, namiotach wyprawowych wysokiej jakości, przelot Kathmandu- Lhasa, transport do bazy, gaz, radio, liny, worek gamova w bazie, koszt poręczówek, koszt Szerpy (1 na 1 osobę), przewodnik (1 na 5-6 osób), koszt masek i tlenu (6 sztuk), koszt masek i butli dla szerpy, bonus szczytowy dla szerpy, opieka lekarska w bazie i 2 obozach wyżej, kontakt radiowy we wszystkich bazach oraz walkie- talkie dla każdego uczestnika, 4 w pełni wyposażone obozy (maty i śpiwory w namiotach), w bazie dostęp do telewizji, internetu, DVD oraz sauny.
koszt nie obejmuje: dolotu do Kathmandu ( 3500 usd), ubezpieczenie- 600 usd, noclegi w Kathamndu poza programem wyjazdu, kolacji i obiadów w Kathmandu, ewentualne wynajęcie helikoptera (np. z powodu wcześniejszego powrotu), koszta przebukowania biletu, koszty wynikacjące z blokad, zamieszek, łapówki, depozyt śmieciowy (zwrotny).
Kaucja – ciekawa sprawa
Każdy wyruszający na szczyt musi zapłacić kaucję w wysokości ok 5 000 dolarów. Ta kaucja zwracana jest w momencie, gdy zniesie się ze sobą wszystkie śmieci m.in. zużyte butle z tlenem. Szczególnie kuriozalnym przykładem jest historia jednego z himalaistów, który wpinał się na górę razem ze swoim przyjacielem. Jego towarzysz stracił życie więc himalaista schodził już sam. Po zejściu okazało się, że nie otrzyma zwrotu kaucji. Tłumaczono to faktem, że nie zniósł wszystkiego – według władz powinien znieść również ciało zmarłego przyjaciela.
Wraz ze wzrostem zainteresowania Himalajami, firmy oferują doprowadzenie ekipy na sam szczyt. Niektórzy mają określone i wysokie wymagania, co do kandydata, a inne już może nie koniecznie, dlatego skutki mogą być tragiczne.
Tą sytuację świetnie opisuje film „Everest”, który zadebiutował w Polsce 18 września 2015r. Opisuje rok 1996, kiedy to Rob Hall organizuje wyprawę na Mount Everest. Biorą w niej udział osoby, które mają aż nadto pieniędzy i chcą po prostu coś zrobić, osiągnąć w swoim życiu. Pojawia się tam listonosz, bizneswoman, która chce w życiu zdobyć ośmiotysięczniki. Wszystko początkowo idzie zgodnie z planem, aż do momentu, w którym ekipa ma atakować szczyt. Wyruszają z ostatniej bazy mimo niepewnej pogody, dając sobie mały zapas czasu. Po drodze rozpoczynają się już tragiczne momenty. Jednego z turystów dopada ślepota śnieżna, inny mimo ostrzeżeń, żeby już nie wychodzić na szczyt ze względu na to, że ma nadejść burza śnieżna upiera się, że to jego ostatnia wyprawa i jak teraz nie zdobędzie szczytu to już nigdy. Razem z organizatorem zdobywa Mount Everest ale przy schodzeniu kończy się tlen, nie ma zapasów przez co on ginie, a organizator parenaście godzin później. To wyprawa, podczas której ginie 8 osób w tym dwóch organizatorów – Rob Hall i Scott Fischer.
Zdjęcie zrobione w 1996 roku, to uczestnicy wyprawy na Everest. Wspomniany przeze mnie Rob Hall to człowiek w fioletowej bluzie z białą czapką na głowie
Na górze każdy myśli o sobie...
Na takich wysokościach ludźmi kieruje instynkt przetrwania. Tam każdy myśli tylko o sobie, o tym by dotrzeć na szczyt, a przede wszystkim wrócić bezpiecznie do domu. Pewien himalaista Davida Sharp przekonał się o tym na własnej skórze. W 2006 roku wyruszył w Himalaje sam – w trakcie wspinania dołączył do innej ekipy, w której nikogo nie znał; miał ze sobą tylko 2 butle z tlenem, a najczęściej zużywa się ich ok 5; nie zabrał telefonu satelitarnego, by mieć kontakt z bazą. Prawdopodobnie zdobył Everest, ale w drodze powrotnej usiadł na chwilę w zagłębieniu skalnym, na wysokości 8400 m n.p.m. by odpocząć. Czterdziestu himalaistów go mijało, większość z nich przeszła obok niego obojętnie, inni proponowali mu herbaty albo trochę tlenu z butli. A pewien Nowozelandczyk uznał go za zmarłego, mimo że ten jeszcze żył. Po kilkunastu godzinach Sharp zamarzł w makabrycznej pozie, kucającego z rękami obejmującymi kolana ...
Jak widzicie Himalaje zachwycają wyglądem i na pewno ten kto je zdobył może być z siebie dumny, ale są ogromnie niebezpieczne i rządzą się swoimi prawami. Człowiek w porównaniu z górami i żywiołem, który również ma tam miejsce, nic nie znaczy. Ale wiele osób wybierając góry (również te niższe) robi to po to, by pokonać swoje własne słabości i też wyjść poza sferę komfortu. Coś w tym jest, a radość z każdego osiągniętego szczytu jest nie do opisania 🏔 🙂
Coraz taniej.
Kolejny świetny artykuł, jednak czy mogłabyś podać źródła grafik? To ważne, by publikując je upewnić się, że pochodzą one z legalnych źródeł i że posiadasz do nich prawa.
Już teraz nie pamiętam skąd brałam zdjęcia, ale następnym razem postaram się o tym pamiętać.
Przeczytałem z zaciekawieniem.
Film „Everest” obejrzałem. Zawsze jak i w życiu wszystko przebiega pomyślnie na początku i potem gdy pogoda nie dopisuje, gdy brak już sił, zaczyna się tragedia.
Góry piękne a zarazem bardzo tragiczne w tym co one zabierają - ludzkie życie, które jest najcenniejszym darem który posiadamy.
Ten cmentarz robi się coraz większy. To tragiczny fakt, który nie przeszkadza następnym wyprawom.
Bardzo dobry artykuł pani Joanno, z zaciekawieniem przeczytałem obie części. Jeśli dobrze pamiętam to zginęło chyba sześciu lub siedmiu Polaków podczas wyprawy na Mount Everest. Widziałem także zdjęcia zamarzniętych ciał oraz kości himalaistów, którym się nie udało. Bardzo smutny i makabryczny widok :(