SIĘ ŚCIEMNIŁO
Chmury wiszą nad miastem,
Ciemno i wstać nie mogę.
Naciągam głębiej kołdrę,
Znikam, kulę się w sobie.
Powietrze, lepkie i gęste,
Wilgoć osiada na twarzy.
Ptak smętny siedzi na drzewie,
Leniwie pióra wygładza.
Są takie momenty w życiu, gdy ogarnia nas zdumienie, że ten świat nie runął.
Nam kończy się życie, zapadamy się do wewnątrz.
Bywa, że miesiącami nie wychodzimy z siebie, (z domu, ze skorupy, z wewnętrznej twierdzy), a świat sunie do przodu w swym oszalałym i irracjonalnym pędzie, jakby nic się nie stało.
Świat za oknem gna, a my żyjemy w ciemnym bunkrze, i szczelniej zasłaniamy kotarę. Żyjemy w nim tak długo, aż nasze oczy zdążą już całkowicie przywyknąć do mroku.
Ranek przechodzi w południe,
Bezwładnie mijają godziny.
Czasem zabrzęczy mucha
W sidłach pajęczyny.
Poruszamy się w naszym półmroku po omacku. W sumie, to poruszamy się niewiele, szczerze mówiąc. Nasze funkcje życiowe ograniczają się do absolutnego minimum..
Choć umiemy zachować pozory. Albo inaczej - sprawiać wrażenie.
Wstajemy, myjemy się, idziemy do pracy, miarkujemy zajętość. Potrafimy nawet śmiać się i żartować.
Ale wewnątrz marzymy o ucieczce. Kusi myśl o niebycie, o zniknięciu, o uldze.
Tylko, że ona nie nadchodzi.
Ulice mgłami spowite
Toną w ślepych kałużach.
Przez okno patrzę znużona,
Z tęsknotą myślę o burzy...
Czekam na wiatr co rozgoni
Ciemne, skłębione zasłony,
Stanę wtedy na raz
Ze słońcem twarzą w twarz.
Swoje trzeba przecierpieć, przeżyć samemu. Nikt inny tego za nas nie zrobi. Nie da się. To zadanie trzeba odrobić samemu.
I wypić ten gorzki kielich do dna, do ostatniej kropelki.
Bywa i tak, (dla tych szczęściarzy), że ta zapaść, to jeszcze nie wyrok.
I wydobywamy się z niej.
Wychodzimy z naszej zakurzonej, ciemnej nory na światło. Mrużymy w tej przykrej dla nas, rozlewającej się nagle jasności, oślepłe od mroku oczy.
A słońce wysoko, wysoko
Świeci pilotom w oczy,
Ogrzewa niestrudzenie
Zimne, niebieskie przestrzenie.
Niezwykłe, niezapomniane wrażenie, robi na nas wtedy świat zewnętrzny. Po prostu Samym Tylko Faktem, że nadal, bez zmian istnieje! Nie rozpadł się z łoskotem.
"To nie jest rozpacz.
Nie jest płacz.
Świat nie zawalił się z łoskotem.
I trwają dalej trzy wymiary
zupełnie twarde i niezmienne.
To tylko krzyczy przeraźliwie
POWIETRZE, jeszcze nie domknięte
za twoim krokiem."
(Rozstanie - Maria Szypowska)
..
28 lipca 2018 dowiedziałam się, że "umarł" Maanam, jeden z ważniejszych zespołów mojego dzieciństwa... Bo, po ciężkiej, długiej chorobie, odeszła Kora.
Przykro mi się zrobiło bardzo :(
i jakoś tak, ten wewnętrzny smutek cały czas mnie trzyma. Mimo, że poza tym, nic się nie zmieniło. Bo przecież mamy własne życie, własne problemy i różnych spraw powyżej uszu.
Ale jednak..
Myślę sobie o niej, tej hardej i silnej kobiecie i instynktownie wracam do niektórych kawałków Maanamu oraz emocji z nimi związanych. I chociaż życie życiem, konkursy, śmiech i bezwzględna codzienność, to jednak chciałam zostawić tu jakiś ślad po tej refleksji, by nie przeszła tak całkiem bez echa.
(W tym artykule wykorzystano dwa fragmenty tekstów Maanamu:
"KRAKOWSKI SPLEEN" i "SIĘ ŚCIEMNIA" - do odsłuchania poniżej; zachęcam)
Czekam na wiatr co rozgoni
Ciemne, skłębione zasłony,
Stanę wtedy na raz
Ze słońcem twarzą w twarz.
A jeszcze Wam opowiem pewną anegdotkę.
O Korze.
Z własnej (zawodnej, ale jednak) pamięci.
Całe moje dzieciństwo i lata studenckie słuchałam Trójki.
Bo tak.
Mój Starszy Brat mnie nauczył.
I może całkiem nie bezkrytycznie, (ale jednak), kilka gustów muzycznych mam właśnie dzięki Trójce, i jej audycjom (konkretnie uwielbiałam Pawła Kostrzewę i Piotra Stelmacha) I może nie dosłownie - bo czasem to nie było słuchanie 1:1, tylko gdzieś tam w tle, podczas różnego rodzaju zajęć, takie cichutkie tam z tyłu plumkanie.
Kora też mieszkała wtedy w Krakowie. A ja słuchałam Trójki (wspominałam już?)
Pewnego dnia usłyszałam w radio komunikat. Do Trójkowego Studio zadzwoniła zaprzyjaźniona z redakcją, zrozpaczona Kora, z ogromną prośbą, by ludzie pomogli jej szukać zaginionego Kota :)
Podała nawet swoją komórkę, na wypadek gdyby ktoś wpadł na jakiś trop. Pamiętam, że tego dnia, mijałam sporo osób próbujących jej pomóc odnaleźć Cenną Zgubę.
Niestety nie pamiętam, jak zakończyła się ta historia i czy kotek się odnalazł, ale samo jej zdarzenie utkwiło mi w pamięci na dobre, pamiętam je aż do dzisiaj. Zawsze robi mi się ciepło na duszy, gdy sobie o tym przypomnę.
Patrzę na Twoje zdjęcia z młodości, ładna, silna Dziewczyno. Patrzę na Twoje zdjęcia ostatnie. Nadal szczupła, nadal silna.
I chociaż zahaczona żądłem choroby, to jednak w oczach wciąż masz nieugiętość.
Nic mnie tak nie przygnębia, jak choroba i starość moich bliskich, (bo śmierci się nie boję). Tylko to powolne umieranie w chorobie jest potworne...
To powolne odzieranie z młodości, jędrności, sprawności i siły.. a później i z ludzkiej godności.
Śmierć przy tym - to Nic! (zwłaszcza jeśli Nadzieję ma się wykrystalizowaną)
Nieopisane i przedziwne jest to wrażenie, gdy nagle odchodzi, umiera najbliższa nam osoba, a my ze zdziwieniem uświadamiamy sobie, że to się stało w jakiś zwykły czwartek...
I podnosimy zapłakane, choć suche oczy i bezmyślnie zagapiamy się w okno...
Nam właśnie runął świat, a tam jacyś dziwni ludzie, chodzą ulicami jakby nigdy nic.
Chodzą z milionem swoich "ważnych" i śmiesznych spraw, pędzą, biegną, robią zakupy, wyprowadzają swoje psy, wynoszą śmieci, nawołują dzieci z piaskownicy...
I my też przecież jakoś egzystujemy robimy sobie kawę jak co dzień, dziecko, zakupy praca, rachunki... Kocham Cię, kochasz mnie...
Ale. Wszystko jakby jednak inaczej... Kogoś nagle brakło. I nic już nigdy nie będzie takie samo :(
Ściemnia się, głodne źrenice
Skradają resztki światła
Ściemnia się, czarny horyzont
Zachodzi na czoło
Ściemnia się, myśli zawodzą
Kulą się ze strachu
Moje serce jest czarne
Jak dłonie palacza
Stoisz tak cicho
Wiem, choć nie patrzę
Odchodzisz, czuję
Ale nie płaczę...
Życie płynie nadal,
Ale coś się skończyło.
28 lipca 2018 Nad Krakowem Się Ściemniło :(
Wszystkie zdjęcia, (poza portretami Kory), są moje.
PS:
Post niniejszy, pomógł mi dopicować pod względem technicznym, mistrz @santarius, i dlatego jest taki ładny.
(post jest ładny, nie @santarius;
tzn. On też oczywiście,
yyy, pogubiłam się; dobra, sami wiecie co myśleć)
...
Ładne zdjęcia.
dziękuję :)
Piękne 💙💚💛
..a cały tekst porusza do głębi.
porusza tych co czują podobnie 💕
@rozku 😘
kochana @zdrowie, jesteś gdzieś na priv?
Od jakiegoś czasu próbuję dotrzeć na polski chat. Wiesz może jak długo tam się czeka na potwierdzenie maila, żeby móc się zalogować?
yyy.. chyba w ogóle się nie czeka.? :))
od razu Cie wpuszcza!
(i obsypuje płatkami róż)
przynajmniej tak zapamiętałam :))
czujesz się zachęcona?
ale jak Ci się nadal nie uda,
to ja mam pewien sekretny i tajemniczy pomysł, HA!
Piękne. Dziękuję.
to ja dziękuję
Pięknie i bez polityki (nie tak jak w mainstreamie)
dziękuję 💛
(zdecydowanie bez)
Gdybym jeszcze umiał się śmiać
To bym chciał umrzeć tu ze śmiechu i to nie raz
Nawet chciałbym uciec stąd
Tylko dokąd, dokąd tu uciekać?
Myslovitz Siódmy koktajl
"Jeśli kiedyś
wybrać będę mógł
jak to zrobić.
To przecież dobrze,
dobrze o tym wiem,
Chciałbym umrzeć z miłości"
Ale ja nim mnie pożre lęk
Strzelę sobie w łeb w tą piękną noc
I znów zdławię pusty śmiech
Strzelę sobie w łeb
Myslovitz - Zamiana
Podobają mi się te dwa połączenia zdjęć, zwłaszcza to pierwsze ze schodami... idealne...
Ja mam podobnie ze starością i chorobą, bardziej przeraża mnie patrzenie na starzejących się bliskich niż myśl o swojej starości... może dlatego, że wydaje mi się to jeszcze (w miarę) odległe...
kto jak kto,
ale Ty
wiesz o czym mówisz chwaląc zdjęcia :)
Cudowne ... dzięki...
dziękuję! 💚
piękne. Pozdrawiam
dziękuję! :)
Świetny post. Jeśli mieszkasz w Krakowie to my tam w Grudniu będziemy? :) jakieś spotkanko? :)
dziękuję :)
chętnie na spotkanko! jeszcze jak!
niestety, aktualnie wieloletnie poza Krakowem :(
ale bywam!! 💙
To może akurat będziesz zupełnie przypadkiem wtedy kiedy my będziemy? :)
ale byłoby super.
na pewno dam znać :)
Bardzo ciekawa forma, pozdrawiam :D
dzięki!
pozdrawiam tez :D
❤ ❤ ❤ ❤