Trochę mi się to kojarzy z podcinaniem cudzych żył. A że jestem świadom, iż ten sok pełni rolę krwi dla drzewa, i że cierpi z powodu jego ubytku i okaleczenia, trochę im współczuję. Jako dzieciak zbierałem taki sok i jestem świadom, że ma moc uzdrawiania. Ale gdybyśmy okiełznali trochę nasze zmysły smaku i spożywali to co potrzebują nasze ciała a nie co nam smakuje, nie musielibyśmy kaleczyć tych drzew kaleczyć. Chodzi mi o samą postawę, orientującą się na symbiozę ze środowiskiem. a nie doraźny zysk tylko jednej ze stron. Ot, taki szacunek do środowiska, będącym czymś dużo więcej niż choinką czy paprotką.
You are viewing a single comment's thread from: