Są dni że na płótnie nieba płyną spokojne obłoki
a słońce swym ciepłem wprawia w stan błogi.
W taki dzień wystawiam głowę ku niemu,
kosmyki światła rozchodzą się po czole i po ramieniu.
Zbieram je i wplatam w pędzel malarski
a z pod niego wychodzą codzienności obrazy.
Nieraz niebo smutnieje od chmur burzowych
a kiedy już oczyści się z niesionego ciężaru
znów przestrzeń rozkwita błękitu promieniami.
Na płótnie dnia maluję jasne obłoki
a gdy pojawiają się miejsca zachmurzenia,
zauważam je i próbuję dotknąć pędzlem uzdrowienia,
by mogło świecić słońce na tle własnego nieba.