hm, moi rodzice popełnili chyba wszystkie standardowe błędy wychowawcze, kompletnie nie spełniając swojej roli. wiem, że takich dzieciaków jak ja było, jest i będzie wiele, dlatego wychodząc z domu, bez podstawowego wychowania idąc do szkoły pogłębia się tylko problemy dzieci. więc powtarzam:
jestem zwolenniczką nauczania domowego. Jestem także przeciwna zakładaniu rodziny przez osoby, które na to nie stać.
moje (Twoim zdaniem błędne) interpretacje wynikają z urazów, które miałam w dzieciństwie. odpowiedzialnością społeczeństwa jest to, aby potomstwo przygotować do życia, więc uważam, że mogę obwiniać za to szkołę, jako bardzo ważny organ. wybacz, ale nie ma na to usprawiedliwienia, wszyscy ponoszą odpowiedzialność, a przede wszystkim rodzice i SZKOŁA, dlatego zdecydowałam się o tym napisać, bo przyjemnie jest krytykować coś czego się nie popiera. wszystkie błędy ludzkości nazywasz "życiem w realnym świecie"?
btw masz wykształcenie psychologiczne?
Społeczeństwo nie ma odpowiedzialności za “potomstwo”, bo nie da się społeczeństwa upodmiotowić - przecież nikt nie będzie po 5 minut przychodził wychować dziecka, a jedna matka cyckiem nie wykarmi sierot z całego województwa. To rodzice są odpowiedzialni za dziecko, bo to oni je zrobili, wiedzieli przecież co, jak i z jakim efektem gdzie się wkłada. Jeżeli nie ma rodziców to opieka z ramienia instytucji nie zaspokoi tych potrzeb dziecka ukierunkowanych na rozwój relacji z opiekuńczym rodzicem. Nie chodzi tutaj o nauczycieli czy różnych trenerów, ich rola jest inna niż rodzica. Rodziców to nie nauczyciel i nie kolega, inny zakres obowiązków i pełnionej roli. Wiadomo, że najlepiej by mieć dobrych rodziców, no ale to jest myślenie "co by było gdyby", ale żyjemy tu i teraz i nie mamy wpływu na to. Wiesz, taki mój dziadek całą młodość podcza wojny spędził w lesie, bo przecież wyżali młodych chłopaków podczas wojny, musiał zajmować się młodszymi braćmi, więc też nie miał wyboru. Jednak NIGDY nie narzekał, bo warunki były inne. MUSIAŁ się dostosować. Niestety "co by było, gdyby" to się nie liczy, bo życie to nie amerykański kampus SJW. Bo wiesz, coś się stało, ale można tą samą sytuację na wiele sposób interpretować,i nadać innych znaczeń, po prostu istnieje zmienne, o których na bieżąco nie ma sie pojecia, a trzeba przetrwać. Taka jest idea naprawy siebie.