Hejka, to znowu ja. Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić swoją opinią na temat zapowiedzianej w poprzednim poście ekranizacji trzeciej części przygód o Harrym Potterze.
Jest to dla mnie wyjątkowy post, ponieważ poruszę dziś moją ulubioną część z sagi, zarówno filmową jak i książkową. Chyba jest to jedyna pozycja, którą czytałam dosłownie ponad dziesięć razy i stwierdzam, że z chęcią przeczytam jeszcze raz, gdy znajdę na nią czas.
Odnośnie do książki pojawia się wiele nowych, niespodziewanych wątków, a atmosfera powoli staje się cięższa i poważniejsza niż w poprzednich tomach (co doskonale zostało odwzorowane w ekranizacji, ale o tym zaraz.) Czytelnik poznaje nowy rodzaj niebezpiecznej magii, sporą ilość magicznych przedmiotów np. Mapę Huncwotów oraz nowe fantastyczne stwory! Uważam, że Hardodziob zasługuje na swoją linijkę tekstu w dzisiejszym poście :)
Jednym z moich ulubionych kadrów z tego filmu jest moment, gdy Harry przelatuje nad wodą na grzebiecie hipogryfa.
Wracając do dzisiejszego tematu, czyli ekranizacji owej książki film jest dobrze przedstawiony. Do następnych części mam lekkie zastrzeżenia, jednak w tej pozycji nie mam się do czego przyczepić.
Łatwo dostrzec różnice pomiędzy tą części a poprzednimi, bo jak już wspomniałam wcześniej klimat staje się cięższy, a na Harrym wisi coraz większe niebezpieczeństwo, lekcje stają się coraz cięższe, Snape jest bardziej jadowity niż zazwyczaj, a do tego HARRY NIE MOŻE ODWIEDZIĆ HOGSMEADE.
Jak zwykle śmieszne scenki łączą się z niebezpieczeństwem. Czy kogoś nie rozbawił moment, gdy ciotka Marge napompowała się jak balon i odleciała w siną dal? To mogło się dla niej źle skończyć, ale myślałam, że padnę ze śmiechu :) a co tam, należało się jej, przynajmniej moim zdaniem.
Pojawili się również dementorzy, którzy w filmie są przerażający (przynajmniej ja uważam, że udało się dobrze zekranizować ich paskudny wygląd i bardzo podziwiam za to) oraz nowe postacie. Tutaj mam nowego ulubieńca, mianowicie Syriusza Blacka. Niewinny spędził w Azkabanie tyle lat, wszyscy myślą, że jest okropnym mordercą, lecz to właśnie moja ulubiona postać w tej części. Pod postacią psa próbuje skontaktować się ze swoim chrześniakiem.
Poznajemy również trochę z życia rodziców Harry' ego, przecież nauczycielem jest Lupin, kolega Jamesa ze szkoły.
Quidditch staje się coraz bardziej niebezpieczną grą, a szczególnie, gdy wokół szkoły pojawiają się dementorzy.
Kończąc, film mnie nie zawiódł i jest równie dobry jak poprzednie ekranizacje. Dziękuję za przeczytanie mojej opinii i jeśli chcecie zachęcam do wyrażania własnej w komentarzach.
Chętnie przeczytam. Zapraszam również do mojego poprzedniego postu, w którym zawarłam swoje zdanie na temat drugiej części. Zapewne w następnym poście zrecenzuję część czwartą (do której mam lekkie zastrzeżenia), więc jeśli jesteście ciekawi mojej opinii zachęcam do obserwowania.
Właśnie ekranizację tej części przygód Harry'ego widziałem najwięcej razy. Jest świetna! Zdecydowanie więcej w niej mroku niż w poprzednich filmach, ale taki właśnie klimat mi się bardzo podoba.
Do wyglądu filmowego Syriusza mam jednak zastrzeżenia - mnie on za bardzo przypominał bezdomnego słabeusza... Ale to tylko taki minus. Tak jak wspomniałaś, dementorzy świetnie zrobieni. Są naprawdę przerażający.
Też uwielbiam tę część przygód Harrego Pottera, ale nie czytałam książki, jedynie oglądałam film :)