To było moje drugie podejście do tego tytułu. Za pierwszym razem zrezygnowałem po około 70 godzinach grania. Dlaczego? Po prostu gra mnie znudziła. Dlaczego zapytacie? Ano tym wszystkim co przygotowali dla nas twórcy. No ale od początku.
Ponownie udajemy się do Thedas, który pod wydarzeniach z poprzednich dwóch odsłon pogrąża się w chaosie. Ferelden nadal się nie podniósł po pladze która miała miejsce 10 lat wcześniej. W Orlais toczy się wojna domowa. Po wydarzeniach w Kirkwall dochodzi do buntu magów i na całym kontynencie walczą z templariuszami. A do tego Imperium Tevinter tylko czeka aby znów wrócić do czasów kiedy władali całym kontynentem. No nie ma co, BioWare już podczas wydania pierwszej części dobrze opracował cały smoczy świat, a teraz jeszcze bardziej go rozszerzył. Przemierzając lokacje możemy natrafić na bardzo wiele ksiąg i opowieści dotyczących historii i aktualnych wydarzeń. Całą historię zaczynamy tak naprawdę podczas przesłuchiwania Varika z poprzedniej części, kiedy to poszukiwaczka chciała się dowiedzieć gdzie przebywa Hawke. Czyli kilka miesięcy po wydarzeniach z Kirkwall. Magowie się zbuntowali i rozpętała się wojna między nimi a templariuszami. Zakon próbuje ich pogodzić i organizuje Wielkie Konklawe gdzie zaprasza magów i templariuszy. Zjeżdżają się wszyscy wielcy tego świata. Dochodzi do wielkiego wybuchu, giną wszystkie ważne głowy z zakonu, magów i templariuszy. Zostaje tylko wielki wyłom na niebie, i my ze znamieniem w sali do przesłuchiwania zamiast Varrika.
W tym miejscu dowiadujemy się co zaszło i, że jesteśmy głównym podejrzanym. Próbujemy udowodnić naszą niewinność poprzez próbę zamknięcia albo chociaż zablokowania wyłomu na niebie. Udając się tam spotykamy znajomą twarz z poprzedniej części czyli Varrika. Jedynego krasnoluda bez brody. I jak dla mnie jedną z najbardziej kultowych postaci z całego uniwersum. I pewnego maga apostatę, Solasa, który nam wyjaśnia jak działa nasze znamię i dzięki niemu dowiadujemy się, że możemy spróbować zamknąć wyłom na niebie. Po tym jak się to nam udaje stajemy na czele Inkwizycji i staramy się ją poprowadzić aby zamknąć wyłom i dowiedzieć się kto spowodował jego otwarcie. No ale aby to osiągnąć potrzebujemy wsparcia. Nasza Inkwizycja początkowo jest słaba, mało liczebna i jeszcze tak naprawdę nic nie znaczy. Robimy to przemierzając krainy Thedas, rozwiązując kolejne zadania, zdobywając kolejnych towarzyszy jak i wpływy na kontynencie. Niestety, mimo tego, że jesteśmy głową organizacji która w końcu stanie się potęgą jesteśmy zmuszeni do tego aby biegać i załatwiać wszystko samemu.
Jak się poruszamy po świecie? Twórcy przygotowali wiele pięknych lokalizacji do zwiedzania. I to w zasadzie tyle. Mam wrażenie, że lokacje zostały zaprojektowane najpierw a później zastanawiano się nad tym czym to wypełnić. Kończy się to na tym, że większość zadań pobocznych są to po prostu typu idź tam, zabij kogoś, albo nazbieraj kwiatków czy mięsa. Niestety, nawet po materiały musimy biegać i zbierać sami. Oczywiście po odkryciu lokacji jest możliwość wysłania tam ludzi któregoś z naszych doradców aby zbierali surowce, ale niestety ilości które nam dostarczą są znikome, a i wybrać na czym mają się skupić też nie możemy. A poza tym jeżeli wykorzystamy naszego doradcę do takiej czynności to jest chwilowo zablokowany. Doradców mamy tylko trzech, a na mapie jest cała masa zadań do wykonania. Niektóre trwają nawet kilkanaście godzin. A możemu dzięki temu uzyskać znacznie więcej. Na przykład jakiś rzadki przedmiot. Bądź dostęp do specjalnej misji. W każdym razie jest to mało opłacalne aby nasi ludzie się tym zajmowali. Więc jest to poważny minus. Ponieważ zarządzanie organizacją jaką jest Inkwizycja powinna być bardziej rozbudowana abyśmy mogli poczuć, że faktycznie jesteśmy w stanie coś zrobić w tym świecie. A tak zostają tylko puste dialogi.
Następnie przejdźmy do walki. Praktycznie dostajemy to samo co wcześniej spotkaliśmy w drugiej części tylko jeszcze bardziej dopracowane. Czyli na plus, ale mamy dużo mniejsze pole do popisu jeżeli chodzi o rozwój naszej postaci. Grając jako mag miałem do wyboru na początku tylko cztery drzewka do rozwoju. A trzy kolejne możemy odblokować dopiero później ale i tak one polegają na tym, że musimy znaleźć jakieś przedmioty, które później musimy połączyć inaczej nasi nauczyciele nie będą chcieli nas uczyć. To za co im Inkwizycja płaci? Trochę słabe zagranie a można było to rozwinąć o wiele lepiej i ciekawiej. Specjalne misje aby odkryć zapomniane sekrety i tajniki magii? Hmm czemu nie. Niekoniecznie magii ale grając jako łotrzyk czy wojownik może jakieś zapomniane sztuki walki? To byłoby o wiele ciekawsze i pchnęłoby mnie aby odkrywać ten świat dalej. A tak skończyło się na tym, że w sumie gdzieś miałem te drzewka umiejętności i tak nie były mi potrzebne. No i twórcy zrezygnowali z rozdysponowywania punktami pomiędzy różne atrybuty jak siła, magia czy zręczność. Więc uprościli system rozwoju do maksymalnego minimum, tak aby zwykły laik nie musiał za dużo myśleć. Jak dla mnie spory minus.
Kolejna rzecz to ekwipunek, który jest dużo mniej czytelny niż w poprzedniej części. O ile w poprzednich częściach z wielką ciekawością przeglądałem nowo nabyty oręż czy zbroję to tutaj praktycznie wszystko to był złom. Używałem raptem czterech kosturów przez całą grę, każdy napotkany to był zwykły śmieć, tak samo zbroja, zrobiłem jedną w warsztacie która posłużyła mi przez praktycznie niecałą połowę gry. Fajne jest to, że każda zbroja inaczej wygląda nałożona na innego towarzysza, co pokazuje, że każdy ma indywidualny charakter. Fajnie skonstruowano system modyfikacji broni i zbroi. Praktycznie do każdej możemy dołożyć lepsze buty, czy rękawice które dodają lepsze charakterystyki ogólne. Tak samo z bronią, możemy zmienić rękojeść na lepszą czy głowicę a do tego runy które znacząco zwiększają zadawane obrażenia. Tylko szkoda, że schematów jak na lekarstwo bądź są bardzo powtarzalne albo drogie.
Następna kwestia to dialogi. Są po prostu bardzo sztywne. Mało jest wyreżyserowanych scenek które jeszcze jako tako dają radę. Ale generalnie każda rozmowa wygląda tak, że stoją dwa słupy które wyrzucają słowa z siebie. I to tyle. Niby gra która miała premierę niecały rok przed Wiedźminem 3. Ale te kilka miesięcy robi róźnicę. I przytaczam tutaj Wieśka tylko dlatego, że skończyłem go całkowicie dosyć niedawno i czułem się bardzo źle słysząc dialogi w wykonaniu BioWare. Ale po jakimś czasie przywykłem do tego.
Powrócę jeszcze trochę do walki, a dokładniej do tego jak niektóre aspekty rozwiązali twórcy. W grze miałem okazję wziąć udział w dwóch wielkich bitwach. Jedna to było oblężenie twierdzy Adamant. Sama bitwa zaczyna się od tego jak nasze oddziały zaczynają szturmować twierdzę. Myślę, fajnie, wielką armię udało się Inkwizycji uzbierać, nawet taran, wojacy wspinający się po drabinach na mury. No fajnie. Ale wszystko się zmienia kiedy mamy okazję poprowadzić już naszego inkwizytora. Nagle cała armia się rozmywa i zostają tylko dźwięki walki. Nawet gdy chcę poobserwować z murów jak przebiega walka na dole to nic nie mogę wypatrzeć, ponieważ nic nie ma. Przypomniało mi się sławne oblężenie pewnej miejscowości w Skryim. Latające kule ognia nie wiadomo skąd i dokąd, a armia atakowała kilkoma wojakami w kilku falach. Tak samo było podczas drugiej bitwy, gdzie całe wojsko Inkwizycji skupiło się w wielkim starożytnym lesie aby rozgromić siły nieprzyjaciela. No niby wszystko pięknie ładnie, mamy udać się do linii frontu. Przemierzając piękny las(nie ma co, graficy dali z siebie wszystko!) napotykamy wrogów i nagle uaktywnia się zadanie aby zniszczyć obóz nieprzyjaciela. Obóz który składa się z kilku namiotów i kilku wojaków. A poza tym, ej jak to jest, linia frontu jest dalej, jak oni znaleźli się między linią frontu a naszymi tyłami? No nic, jak doszedłem do linii frontu to też się okazało, że walczyło raptem kilku wojaków na krzyż. Oj słabiutko słabiutko.
Ale na duży plus zasługuje walka ze smokami i trollami. Raz nawet spotkałem sytuacje jak smok walczył z trollem! Wyglądało to bardzo epicko. Walka ze smokami jest dosyć ciekawa. Smok zmienia pozycje, wznosi się w powietrze, okrąża nas i atakuje z dystansu, zatacza koło i z impetem ląduje w nas. I po takim smoku dostajemy nawet pokaźne trofea, które warto zebrać. Tak samo z trollami. Wielkie olbrzymy które potrafią zadać duże obrażenia, atakując nogi możemy go powalić przez co jest bardziej podatny na ataki, albo lubi też rzucać w nas wielkimi i ciężkimi głazami. A co jest bardzo fajne to te głazy muszą być fizycznie na mapie, on je łapie i w nas ciśnie. Co prawda zdarza się, że głaz który podnosi znajduje się metr, dwa od jego łap no ale plus dla twórców, że zaimplementowali coś takiego, ponieważ jest to jakaś odskocznia od materializujących się w rękach różnych przedmiotów. Takie walki zawsze były ekscytujące.
Jest jeszcze system wyborów, niby na początku wydaja się być dosyć trudne i znaczące, ale w ogólnym rozrachunku za bardzo ich nie odczuwam. Ostatni wybór mnie zaskoczył, na który niby mamy duży wpływ ale ja nawet nie wiem kiedy go wybrałem. Chodzi o wybranie nowej Boskiej. Miałem swoją kandydatkę i myślałem, że to będzie powiązane z jakąś misją fabularną ale najwyraźniej za mało rozmawiałem z towarzyszami, ponieważ została wybrana nie ta postać którą chciałem. Byłem bardzo zły na to, ale po skończeniu głównego wątku już nie miałem siły aby próbować to naprawić.
O samym Dragon Age mógłbym napisać jeszcze kilka stron tekstu. Już mam prawie 1,5k słów. Jaka ironia, w szkole ledwie 250 udawało mi się napisać. W każdym razie postaram się jeszcze streścić to co chcę powiedzieć w jeszcze jednym akapicie. Z jednej strony BioWare serwuje nam piękny i bogaty świat, który tylko czeka aby go odkrywać. Super towarzyszy, praktycznie każdy z dosyć interesującą historią. Nawet spotkamy Morrigan z pierwszej części i Hawke’a z drugiej. Każda z tych postaci pomaga nam w dosyć ważnych sytuacjach. Bardzo miłe, ponieważ lubiłem te postacie. Mimo tego wszystkiego, pięknego świata, dobrej głównej fabuły, postaci z ciekawą historią, twórcy nie potrafili przyciągnąć mnie do komputera na tyle abym próbował odkrywać to wszystko. A wiem, że dużo pominąłem. I nad tym trochę ubolewam. Gra ode mnie zasłużyła na co najwyżej 6.5/10. Zmarnowany potencjał, ale świat z wciąż z wielkimi możliwościami na kontynuacje, bądź opowiedzenia nowych historii. Zresztą twórcy ostatnia sceną dali nam do zrozumienia, że zostawili sobie awaryjną furtkę na kontynuację. Także więc trzymam kciuki aby stworzyli prawdziwego RPG'a na miarę naszych czasów! Wiesiek 3 podniósł poprzeczkę bardzo wysoko, czy BioWare będzię potrafił osiągnąć taki poziom? A może przebije? W każdym razie ja mocno trzymam kciuki.
A mnie się podobało, z Boską to na mapie dostajesz zadanka z tym związane, nie wiem kogo chciałeś umieścić ale jeśli tak jak ja swoją szpiegmistrzynię to jest niewielka misja z tym związana. Grałeś w dodatek z Solasem? Wydaje mi się lepszy był od podstawki ;> i bardzo bym chciał zobaczyć kontynuację. Ja przeszedłem dwa razy, raz same główne wątki (spokojnie da się wszystkie poboczne misje pominąć zwłaszcza te zbieracke) i raz próbowałem przejść wszystko (nie udało się, niektóre misje są naprawdę strasznie nudne, ale inne są ciekawe i wnoszą wiele do świata. Ostatnio chciałem zagrać jeszcze raz dla odmiany kimś innym niż jak zawsze elfi mag ale jakoś daleko nie zaszedłem ;) tak czy siak z dodatkami dałbym 8/10, no może 7,9/10 ;)
Generalnie, próbowałem tych zadań na mapie robić jak najwięcej no ale szybciej fabułę kończyłem niż robiłem zadania na mapie. Nie, tylko w podstawkę grałem. Domyślam się, że jest dobry. Mimo wszystko mam sentyment do tej gry. Z jednej strony ma w sobie to coś ale z drugiej jednak dużo rzeczy odpychających jest. Też liczę na kontynuację.
Napewno mogła być lepsza. Podobnie jest z Mass Efect Andromeda. Zrobiona w podobnym stylu co DA:I stracony potencjał na grę wybitną...
W sumie to w obu tych grach najbardziej ubolewałem (poza głupimi i nudnymi misjami pobocznymi) nad niskim poziomem "romansów" ;) w poprzednich częściach były lepsze. Nah ale chyba po krytyce jaka na nich spadła po ME:A następną tego typu grę przygotują już lepiej ;)
Oby! Za Andromede jeszcze sie nie brałem i nie wiem czy się wezmę. Sam jestem wielkim fanem uniwersum Mass Effect ale po tym wszystkim nie wiem czy zagram w Andromede.
Grając w pierwszą część DA czułem lekki powiew Baldura. Druga część rozczarowywała konsolowym podejściem do tematu ale skończyłem. Trzecia część jest nudna i nie skończyłem jej, a lubię fantasy RPG.
Congratulations @handofcat! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :
Award for the number of posts published
Click on the badge to view your Board of Honor.
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
To support your work, I also upvoted your post!
Do not miss the last post from @steemitboard!
Participate in the SteemitBoard World Cup Contest!
Collect World Cup badges and win free SBD
Support the Gold Sponsors of the contest: @good-karma and @lukestokes
Miałem podobne odczucia. Tzn. Gra oferuje piękną oprawę która robi wrażenie tylko że niezbyt mnie wciągnęła swoim światem.