Red pill: Kiedy kończy się feminizm? Czyli o szkodliwości feminizmu trzeciej fali dla kobiet.

in #pl-publicystyka6 years ago (edited)

Red pill: Kiedy kończy się feminizm?
Czyli o szkodliwości feminizmu trzeciej fali dla kobiet.


Img src: dailydot.com

Feminizm trzeciej fali, czyli ideologii bezmyślnego szczekania, mówieniem, że aborcja to prawo a nie morderstwo (dla chętnych podam filmiki z rozrywania ciał dzieci, są m.in. na sadistic.pl), no i przede wszystkim nienawiści do białych mężczyzn i męskości. No, więc kiedy kończy się owy toksyczny feminizm? Kiedy trzeba wnieść lodówkę na 4 piętro? No, w sumie prawda.. Ale feministka rzuci tekstem, że “zapłaci bezmyślnym robolom tępym żeby jej wnieśli” - czy to nie jest seksistowskie? No, ale nadal nie zmienia faktu, że nie wniesie tego sama czy z koleżankami chociaż co ja będę mówił. Przecież są grube baby mają podwyższony poziom testosteronu łykające różnie pigułki zaburzające cykl menstruacyjny. No, więc kiedy kończy się feminizm? Na 30-stkę (już nikt "nie pociągnie wzroku za dupami przedsię wstecz").

30-stka to taki magiczny okres w życiu, gdzie człowiek powinien być raczej określony w życiu i mocno osadzony w rzeczywistości. Dlaczego? Bo człowiek potrzebuje struktury w życiu, a imprezować już nie ma raczej z kim. Na przykład mężczyzna czy kobieta udająca się do stanu duchownego żyje, i musi żyć, kompletnie innym zestawem wartości i hierarchii życiowych dyktowanych przez ponad 2000 lat tradycji i rozwoju struktury. Rodzina jest tam zastąpiona mocną wiarą i ciągłym inspirowaniem do najwyższych wartości (osobiście uważam, że za mało jest wyjścia duchownych do lokalnych społeczności, ale to jest temat na osobny artykuł). Jak wiemy nie wszyscy nadają się do takiego życia, a owa ścieżka życiowa była jedynie jakimś półśrodkiem na większe problemy. No i mamy taką typową fioletowłosą feministkę. Skończyła jakieś studia o niczym, gdzie rano jej mózg i to stało się jej religią. W związku z tym idzie do pracy w “fundacji”. Tam pogłębia tylko swoje złudzenia co do świata ja otaczającego i walczy z wiatrakami jak Don Kiszot. Pieprzy coś o opresji kobiet w krajach cywilizacji chrześcijańskiej, ale nie pojedzie z karabinem do krajów islamskich walczyć o wyzwolenie swoich “sióstr”. Mało tego! Broni Ahmeda. Dlaczego? Bo potrzebuje mężczyzny, który totalnie oleje jej głupoty i "zrobi co trzeba” cytując fragmenty 997, czyli skrajne substytut na zdrową obecność mężczyzn w społeczeństwie i ich role. “Mamusie oszukasz, tatusia oszukasz, ale życie, życia nie oszukasz.” - mężczyzna jest naturalną formą społeczeństwa życia i natury, a także potrzebny kobiety, jak kobieta mężczyźnie. Najbardziej niebezpieczne są stare feministki propagatorki, takie, które wcale nie wierzą w tą ideologię, ale biorą pieniądze z różnych “fundacji” i ryją psychikę młodym ludziom. Gdzie takie spotkać? Na uniwersytetach. Wykładowczynią, z którą miałem nieszczęście mieć zajęcia przez całe studia i ostry beef od trzeciego roku była Żydówka z prominentnego rodu komunistycznego, która poprzez małżeństwo też weszła w kolejny niezły majątek. Oczywiście sama ma dzieci, ale sprzedaje cały czas toksyczny feminizm. Jak? No, nie było przedmiotu bezpośredniego o czymś takim, bo to ani nie taki kierunek, ani nie takie studia żeby takie rzeczy sprzedawać w formie wykładów. Jednak konsekwentnie strzelała pojedyncze zdania i ogólnie stwarzała sytuacje, gdzie forsowała swoją ideologię. “Mężczyźni są źli, a biali są najgorsi.. Biedni kolorowi.. Rodzenie to potwarz.. Nie wolno żeby mężczyzna “dowodził” w czymkolwiek..” i inne bzdury. Próbowała kiedyś w ramach godzin z tej naszej kochanej Unii Europejskiej robić wykłady z genderyzmu zaraz na początku “mody”, która forsował na to m.in. TfuVN. Na szczęście dla nas, umysłów jeszcze bez firewalla ideologicznego, zainterweniowała na całej uczelni lokalna kuria (dopiero dziś doceniłem to co zrobili). No i co? Ogólnie było takie pranie mózgów mimochodem co wydawało się być normalnie i nieinwazyjne, ale jednak takie nie było. Zrobiła pranie a w powietrzu unosił się jego swąd. Doszło nawet do takich skrajności, że bardzo ładna dziewczyna, bardzo popularna oczywiście ze względu na swoje ciało (z którego czerpała korzyści) raczej niż charakter, potrafiła głosić oklaskiwane przez ową “wykładowczynię” hasła, że “to społeczeństwo jej każe nosić sukienkę”. … W tym samym czasie jakoś nie przeszkadzało jej, że to jej OJCIEC kupił jej samochód, czy że to jej OJCIEC załatwił pracę w korporacji w mieście, gdzie taka praca “to jest coś”, bo inaczej galeria w najlepszym przypadku bez znajomości. Inna dziewczyna występowała w obronie islamu, gdy w szoku na pierwszym roku po obejrzeniu filmiku, jak policja religijna w Iranie tłukła kobietę na ulicy, wrzuciłem go na walla pejsbuka kiedy jeszcze go używałem. Gdy pytana czy nie widzi tego co się dzieje na filmie i czy nie zna założeń tej “religii” to odpowiedziała, że nie musi nic wiedzieć żeby się ze mną nie zgadzać. Po co tak? Bo jak pani uczyła - byleby się nie zgadzać z samcem. “Samiec twój wróg!” Sama również miała chłopaka, który był w stosunku do niej agresywny (a co ciekawe był mniejszy od niej i miał budowę ciała jak 8 latek - jakby chciała to by go jednym kopniakiem załatwiała). Nie wiem czy to jakieś połączenie braku fizycznej dominacji (bo samiec zazwyczaj jest większy od samicy), a więc pozornego bezpieczeństwa w kontakcie fizycznym, ale za to z właśnie babską, a więc znana, dominacja w postaci agresji psychicznej? Jesse Peterson nazywa takich “mężczyzn” mianem “girly man” - damskiego chłopca. Inne dziewczęta zaś nabył jakieś niezrozumiałego gigantycznego ego i prze marnowały, w imię w sumie nie wiadomo czego, najlepsze lata życia siedząc same. Dopiero po skończeniu studiów niektóre się obudziły i zaczęły nagle eksponować swoja kobiecość czego nie robiły przez CAŁE studia. Niektóre z nich powychodziły za mąż na siłę i po krótkich okresach znajomości z totalnymi beta samcami. Tylko dziewczęta typowo ze wsi, gdzie istnieją jeszcze normalne struktury rodzinne wspomagane przez Kościół i tradycję powychodziły za mąż i żyją.. normalnie. Co do owej “wykładowczyni”, to ten wstrętny babsztyl jest wybitnym szkodnikiem. Sama ma wszystko, a pierze innym mózgi na wzór zepsutego zachodu i dostaje za to pieniądze na promocję “praw kobiet”. To jest to samo co forsowanie islamskiego najazdu, kolejnego już w historii, na Europę. Sami mieszkają na strzeżonych, ogrodzony osiedlach domków jednorodzinnych, a to zwykli ludzie będą musieli męczyć się z problemami, której oni przyniosą i ich konsekwencjami. Robią to w imię bardzo dużych pieniędzy, które płyną do nich przez przeróżne ”fundacje” i “stowarzyszenia” w imię fałszywych haseł o szeroko pojętym humanizmie, a to z kolei dzieje się z powodów forsowania różnych interesów z perspektywy geopolityki.

No, ale wróćmy do “rozwoju” feministki. Dochodzi do 30-stki. Taka panna przesiedziała już 5 lub 6 lat w niczym innym tylko tej ideologii. Pojawiają się pierwsze zmarszczki, ma już drugiego kota, bo poprzedni zdechł. Za chwilę dokupi kolejnego, a może psa żeby móc wyjść do parku. Tym zastępuje sobie dzieci. Kobiety w końcu maja biologiczne większa neurotyczność ze względu na biologiczne przygotowane w procesie ewaluacji na rolę matki celem ochrony potomstwa. Stąd też bierze się “praca” w “fundacji” i emocjonalne krzyki o byle co jako forma substytut, obok psa, dzieci i rodziny. No i przychodzi frustracja w wieku 30 lat. Inni ludzie w parku są z dziećmi, a nie psem. Znajomi mają zdjęcia z dziećmi, a nie z kolorowych marszów. Tutaj dzieje się dwie rzeczy jak zauważyłem. Albo feministka się opamiętuje i odchodzi od sekty albo brnie dalej. Jak wiemy z biologii na poziomie szkoły średniej wiek 30-35 to końcówka możliwości rozpłodowych kobiet. Później trzeba stosować farmakoterapię a im później tym większe prawdopodobieństwo występowania upośledzenia i poronień. Ten wiek jest właśnie newralgiczny, bo przecież wartość seksualna kobiety spada drastycznie. To właśnie wtedy chcą się na siłę hajtać świadomie przemijającej z dnia na dzień urody albo uprawiają przygodny seks przy użyciu.. przekutych prezerwatyw (NBA zaleca swoim graczom używanie tylko i wyłącznie własnych kondomów - ze względu na polowanie na wysokie alimenty). Jeżeli opamiętanie nie przyjdzie, to feministka staje się lesbijką. Nagle taka samotna feministka, która nie chce zrezygnować ze swojej toksyczności zostaje lesbiją, bo pragnie kontaktu z drugim człowiekiem, ale nie jest w stanie zbudować nowej tożsamości, gdyż za bardzo przyspawała się do feminizmu trzeciej fali. Razem z kolejną nieszczęśliwą kobietą szerzą swoja toksyczność i nadal próbują zajść w ciążę, a na zepsutym zachodzie nawet pozwalają im adoptować dzieci co jest zwyczajnie obrzydliwe. No i dlatego zachód upada, a w jego miejsce wchodzi islam jako skrajny substytut struktury patriarchalnej i zwyczajnej normalności.

Reasumując, feminizm trzeciej fali jest szkodliwy nie tylko dla społeczeństwa poprzez sianie jadu oraz tworzenie wyimaginowanych problemów, ale jest szkodliwy zwłaszcza dla młodych kobiet (a w zasadzie dla instytucji rodziny i społecznego zdrowia psychicznego). Kobiet, które z różnych powodów nie były ukierunkowane na normalność i wpadły w tą chorą sektę jako substytut normalności oraz dumy z bycia prawdziwą kobieta. Kończy się to złamanym życiem kiedy nie pojawią się własne refleksje i rycerz na białym koniu oraz dalszym szerzeniem tej toksycznej patologii-ideologii, no i wciąganiu w nią kolejnych pokoleń młodych kobiet niszcząc kolejne życia odbierając to co normalne i naturalne. Strzeżcie się szarlatanów w szkołach i uczelniach. Nic nie uczą, nic nie wnoszą, a tylko szkodą.

P.S. "He, he, he" - cytując styl śmiechu Piotrka Żyły ;)

Sort:  

Congratulations @maciek-mowi! You have completed the following achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the number of comments

Click on the badge to view your Board of Honor.
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Do you like SteemitBoard's project? Then Vote for its witness and get one more award!

lubię Twoje teksty, oraz jestem przeciwniczką feminizmu, ale tutaj trochę przesadziłeś. tzn. nie mam nic przeciwko ciśnieniu feministek, dopóki trzymamy się krytykowania ich ideologii, a czytając Twój wpis nawet ja poczułam się urażona! nie ma nic złego w tym, że kobieta nie chce mieć dzieci, dąży do pozbycia się cyklu menstruacyjnego, bierze testosteron (sportowo) czy mieszka z kotami (!) - to nie ma żadnego związku z feministkami, to raczej puste stereotypy. to tak jakby nazwać metroseksualnych mężczyzn gejami. proszę, nie wrzucaj wszystkiego do jednego worka :)

Popytaj znajome 40-stki, które nie mają dzieci, normalne życia, czy są szczęśliwe. Potem zapytaj samotną 50-letnia feministkę co robi w domu po pracy. Zwróć uwagę, że na takim etapie życia nie ma już bawienia się ze znajomymi i człowiek jest zwyczajne samotny, a próbuje nadać sens swojej egzystencji i wymyśla sobie wyimaginowane wojny. oczywiscie ze jest zle tych rzeczach które pasujesz. Pozbycie się cyklu menstruacyjnego - zaburzenie biologii organizmu, zmiany w psychice, bo zmienia się poziom hormonów. Branie testosteronu to samo co wyżej, tylko, że broda rośnie ;) A koty zastępują dzieci, no nie oszukujmy się, stereotyp starej panny. Nie widzę związku z metroseksualizm i sodomią oraz feminizmem a próbą udawania agresywnego 13-latka "mężczyzny". Problem z przekonaniem mnie jest taki, że jestem już stary, za dużo wiem technicznie, za dużo ludzi widziałem i znam żeby ze mna rozmwaić na pzoiomie czy się wydaje tak czy tak.

czyli każda bezpłodna (z wyboru) kobieta, każda która posiada koty i każda która jest panną po 40-stce jest feministką? :D

Mówisz, o kimś kto podwiązał sobie jajowody pomimo braku bycia w związku i bycia poza okresem biologicznych możliwości zajscia w ciaze? Ne słyszałem o takich przypadkach szczerze. No, ale sugerują głębsze problemy.

szkoda, że nie odpowiadasz na moje pytania, ale OK :)

Nie wiem co chcesz się zapytać. Nie da się odpowiedzieć na pytanie abstrakcyjne. Zapytałaś mnie dlaczego różowe słonie nie mogą uprawiać wolnej miłości z jednorożcami - nie da się odpowiedziec na coś takiego.