Satanizm Laveyański - podstawy
7 years ago in #pl-religia by niepoprawny (53)
$1.65
- Past Payouts $1.65
- - Author $1.38
- - Curators $0.27
27 votes
- lukmarcus: $0.69
- diosbot: $0.20
- busy.org: $0.20
- michalx2008x: $0.09
- fervi: $0.09
- assayer: $0.09
- niepoprawny: $0.06
- fraktale: $0.06
- alcik: $0.05
- bocik: $0.03
- astromaniak: $0.03
- mys: $0.01
- cheetah: $0.01
- rzezimioszek: $0.00
- zgredek: $0.00
- deimien: $0.00
- kristofm: $0.00
- gammbob: $0.00
- iphoris: $0.00
- ozjasz: $0.00
- and 7 more
Hi! I am a robot. I just upvoted you! I found similar content that readers might be interested in:
http://niepoprawny666.blogspot.com/2013/10/satanizm-laveyanski.html
Nie wspomniałeś o komercjalizacji kościoła LaVeya, ani o tym, jaki był to showman. Jego "Biblia" to taka trochę ironizująca, okrojona o magię ofiarną rozprawka na temat satanizmu rytualnego. Pretensjonalność , czy brak wrażliwości estetycznej w głównych "grzechach" satanizmu, to nie wyjątki. Jest jeszcze trochę takich smaczków, pozwalających wyznawcom na swoisty snobizm i, z drugiej strony, na poczucie, że to wszystko nie jest do końca na poważnie. Sam fakt okrojonego rytuału, jako psychodramy, jest takim głaskaniem po główce że wszystko będzie dobrze i że to wszystko niezłe jajca - że tylko się tak bawimy gdyż jesteśmy tacy wyrafinowani. Mimo że moglibyśmy odgrywać z zaangażowaniem tragedie greckie, tańczyć do bębna lub żywiołowo kibicować w rozryczanym tłumie, to recytujemy apostrofy do najstraszniejszych bytów, by pokazać nasz dystans, wykwintny smak i brak wiary. Czy faktycznie? No nie wiem, bo:
"Potwierdź moc magii, jeśli udało ci się przy jej pomocy zaspokoić swoje pragnienia. Jeżeli zaprzeczysz mocy magii po jej wykorzystaniu, utracisz wszystko, co w ten sposób uzyskałeś." - moc psychodramy, której elementy, przy okazji są utajnione? Jeśli byłyby to techniki terapeutyczne, to ich benefity nie znikałyby z zaprzeczeniem. Z drugiej strony zaprzeczyć części jednak trzeba bo tajemnica zgromadzenia i oficjalne stanowisko kościoła, które, jak opisałeś wyraźnie odżegnuje się od prawdziwości magii. A może same przykazania, to też tylko gra i element psychozabawy? Sprzeczności jest więcej - np napiętnowanie solipsyzmu i brak odżegnania się od Crowleyowskiego "Nie ma prawa poza Czyń wedle swej woli", zresztą ta maksyma potyka sie tez o inne przykazania i grzeszki. LaVeyowski kościół, co chwila, przeczy sam sobie, mimo że jego biblia została napisana w kilka lat, a nie w kilka tysięcy. W samej filozofi są też zgrzyty. Ludzie są zwierzętami i mają żyć pełnią życia wg swych pragnień (realizując symbolicznie, obcesowo, dla sportu i nie wiadomo po jaką cholerę główne grzechy chrześcijaństwa), świata nadprzyrodzonego nie ma i właściwie to taki ateizm, tylko taki trochę "bardziej", ma rytuały i całą kulture opiera na nadprzyrodzonych istotach. Złych bo złych ale nadprzyrodzonych. (btw kolejna sprzeczność - po co tu jakiś model sprawiedliwości i ideowe poszanowanie dla życia i cudzej wolności, skoro pragmatyczny dobór naturalny świetnie te sprawy załatwia a filozofia jest, w obliczu założeń i samego mechanizmu, dosyć pretensjonalna - a to grzech!). Mam wrażenie, że ateizm nie potrzebuje diabła ani jego jasełek i w takiej oprawie nie ma sensu. Równie dobrze można by było chodzić do kościoła co niedzielę, przyjmować sakramenty, nosić Pana Jezusa na sztandarach i robić to wszystko z taką samą powagą i nabożeństwem co sataniści. Ateizm satanistyczny ma tyle samo sensu co ateizm katolicki. No zgrzyt nad zgrzyty. Szczery ateistyczny kościół to pastafarianie, którzy nie ukrywają komediowej teatralności swojego hobby i chyba bawią się nawet lepiej od satanistów .Z jakichś powodów, ateistyczne i wewnętrznie sprzeczne założenia wzbogacone są o kolejną sprzeczność - identyfikacje z diabłem i okrojone rytuały przywoławcze. Te za to w swojej formule i inkantacjach są dziwnie szczere i zupełnie nie metaforyczne. Nie kłócą się wewnętrznie, a mimo to są, jakby, "po nic". Jeśli tylko one do siebie pasują, to może cały ten dodatkowy filozoficzny galimatias jest po to, aby schować ich sens, przed potencjalnymi wyznawcami? W końcu, gdyby LaVey się przyznał, że oddaje cześć diabłu, to może nie byłby taki popularny w hollywood i zarobiłby też trochę mniej.
Crowley był nieco bardziej szczery i bardziej indywidualistyczny, jego nauki nadawały się na kółko okultystyczne a nie na kościół. Zresztą on kościoła nie potrzebował, nie miał globalnej wizji - przywoływał demony, które mu pomagały i wspierał się przeświadczeniem o bezkarności wobec Boga, jeśli tylko będzie robił co chce. LaVey za to miał wizję i nie był głupi - obudował Thelemę Crowleya do kształtu, w którym stała się materiałem na samozasilającą się, ustrukturyzowaną i częściowo elitarną grupę wyznaniową. Po co? By utrzymać kult diabła w dłuższym czasie i na przewidywalnym poziomie, nie jak dotychczas - eventowo w tajnych okultystycznych komórkach. Po co mu taka spuścizna? w końcu Crowley też nie bidował. No może właśnie dochodzimy do czystej, duchowej i religijnej motywacji Antona. Może po prostu chciał zrobić diabłu trwały kościół, z troszkę okłamywanymi wyznawcami, którzy mimo to będą spełniać okultystyczne wymogi kontaktu z demonami. Magia ofiarna nie jest do tego taka potrzebna, zreszta magia ma to do siebie, że jej rekwizyty są zastępowalne - mają pomóc skupić wolę i myśli. Krwawe ofiary nie karmią demonów, tylko zamykają ich wyznawcom drogę ucieczki. Tylko pozostając w pakcie krwi i utrzymując tajemnice, nie narażą się na konsekwencje prawne, a przy tym symbolika jest tak mocna, że poczucie bezpowrotnie zapaskudzonego sumienia każe im chwytać nadzieję tam, gdzie się ubabrali. Ofiary pozwalają "sabatowi" trwać i tyle, to nie jest potrzebne aby czcić diabła i LaVeyowy kościół swietnie to udowadnia. (oczywiście, jeśli uzna się wzmianki o wewnętrznym kulcie molocha za nieprawdziwe, jakichś super dowodów nie ma że to te same gagatki)
Pozdrawiam Cieplutko!
Nie chcę mi się komentować Crowleya czy Laveya ale generalna myśl obu panów zmierzała w kierunku wolności myślenia, istnienia i tworzenia. Lucyfer - niosący światło, pomoc zaślepionym masom, aby wyrwać ich z ich niedoli. Diabeł wypowiadający wojnę Bogu poprzez podpowiedź w ogrodzie Eden - "będziecie tacy jak Bóg, znający dobro i zło". Wszystko to jest oparte na jednym - wypowiedzeniu pewnego buntu. Pycha zawsze prowadzi do takiego bym powiedział - wypowiedzenia porządku. Czy przypiszemy to Crowleyowi i Laveyowi czy innym ludziom z przeszłości którzy chcieli przejść na stronę Szatana - zawsze chodzi o jedno - wolność w ich własnym mniemaniu. Tylko o to chodzi. Nie widzę sensu analizy każdego dogmatu każdego oszołoma. Równie dobrze pojawi się jakiś nowy wariat - który nieco przemaluje kolory satanizmu, buntu i wolnej myśli - bo to jakby w jednym się zamyka w mojej opinii. Piekła nie ma hulaj dusza. Wąska jest droga prowadząca do zbawienia, szeroka prowadzi na zatracenie.
''Logiczne argumenty, a nie po co lepiej nasmarować że każdy indywidualizm to satanizm i jakieś pierdoły o zbawieniu, serio tak chcesz kogoś przekonać?
Nie bronie omawianej idei, sam jestem mocno racjonalny i żadne filozofie które sam nie wiedzą czy kogoś czczą czy nie, uznają za grzechy ,,niepamięć historii Ducha" albo ,,brak wrażliwości estetycznej" mnie mnie nie interesują tak samo jak inne religie. Najpierw piszesz że tylko ludzi niepewni swoich przekonań próbuje przekonać innych a potem sam piszesz coś co jak dla mnie jest próbą ,,nawracania", chyba że ja coś źle rozumiem.
Piszę ze swojej perspektywy, ale w tym co piszę nie próbuję nikogo nawracać - a tym bardziej przekonywać. Zaznaczam co jest moją wypracowaną opinią i nie ukrywam że jestem wierzący. Jeśli ktoś się nie chce "nawracać" to po co robić to na siłę? Po co kogokolwiek przekonywać do swych racji? Czy ja coś ugram na przekonaniu kogokolwiek? Jeśli odebrałeś to jako "nawracanie" to nie taki był sens mojej wypowiedzi. Podzieliłem się fragmentami swoich myśli które dla osób siedzących w temacie mogą być jakąś wskazówką dlaczego myślę tak a nie inaczej. Pisząc że nie chcę kogoś komentować - tzn. że nawet nie chcę poświęcać czasu na pisanie o kimś - na kogo uważam że szkoda czasu. Crowleya życie prześledziłem w miarę dokładnie od początku do śmierci, czytałem fragmenty jego książek, wiem jak wielki wpływ miał i jak wyglądało jego życie. Przecież każdy zainteresowany może poszerzyć swoją wiedzę szukając. A drugi - Lavey - widziałem z nim wywiady i wyznawców i mam też swoją opinię. Więc aby nie urażać nikogo - nie komentuję - bo moja wypowiedź byłaby raczej negatywna w stosunku do wyznawanych myśli obu bohaterów. Zaznaczyłem że w historii było jeszcze więcej takich osób - nie znam nikogo kto wchodziłby w materię okultystyczną i wychodził z niej cały i zdrowy na umyśle lub duchu.
Dla mnie nie ma różnicy to czy omawiamy inkwizytorów co torturowali ludzi, islamskich terrorystów, czy jakiś satanistów, oni są dla mnie tak samo chorzy jak ci którzy mówią że mu kot kazał zabić. To co nazywasz chorobami ducha to po prostu najczęściej choroby psychiczne, bo co to za różnica czy ktoś wariuje bo widzi/słyszy Szatana czy Napoleona? Tak samo opętania przez danego ,,złego" występują tylko u ludzi którzy którzy mieli styczność z daną religią i rytuały tej religii im pomagają. Takie jest przynajmniej moje zdanie.
Z chęcią przeczytam sobie Biblie Szatana, na pewno nie zostanę wyznawcą tej religii, ale z tego co piszesz jest ona całkiem czymś innym niż jest ona kreowana przez mainstream.