Wyrwałem się dzisiaj nad piękne jeziorko gdzie jest dużo przestrzeni i mnóstwo ptactwa.
Bywałem już tu kilku krotnie. Czasem zabierałem z sobą chleb i sałatę by dokarmiać je pod pretekstem zrobienia zdjęć lub po prostu zobaczyć z bliska jak rywalizują z sobą o pożywienie. Ale żeby je zachęcić najpierw musiałem pierwszy coś rzucić do wody by zwrócić ich uwagę. I nic w tym dziwnego nie było. Norma. Masz chleb pozujemy. Nie masz popatrz sobie z daleka. Ale tym razem było całkiem inaczej. Nie mając nic na zachęte, po prostu stałem nad brzegiem jeziora a one zaczęły nadpływać z wszystkich stron. I tak po raz pierwszy miałem łabędzia na wyciągnięcie ręki. Myślę że z powodu tych zaostrzeń co do poruszania się, ludzi była garstka. Śmie twierdzić że ptactwo też cierpi na brak ludzi w ich środowisku dzięki C...19.
Pozdrawiam