Woreczki wszelkiej maści zawierają jakieś toksyczne świństwa. Oto sztuka przygotowywania kaszy gryczanej. Przepłukaną zalewamy małą ilością wody (powiedzmy w stosunku 1:1) i powoli grzejemy do zagotowania. Zostawiamy na palniku (płycie) tak aby się dogrzewała bez bulgotania na około 10 minut pod przykryciem. Woda powoli wsiąka i nie ma co zlewać. Oczywiście wodę solimy, można dodać kurkumę lub inną przyprawę.
Z kurczakiem to jest tak. Po dłuższej wstrzemięźliwości od jedzenia powszechnego i bardzo zróżnicowanego, nasze kubeczki smakowe stają się bardziej wrażliwe i dlatego reagują na wszelkie "odbicia" od natury. Zauważyłem, że przechodząc na proste, niewyszukane produkty zmniejsza mi się łaknienie. Wracanie do mięsa, w moim przypadku prowokuje większe jego łaknienie. Stąd moja konkluzja, że mięso uzależnia.
You are viewing a single comment's thread from:
Coś w tym jest!! Uciekam do maluszka, rano będę odpisywać :) to bardzo ciekawy komentarz
Co do woreczków to wiem o tym, że to syf, ale chciałam podkreślić też to, że gotując woreczek w wodzie, a wodę wylewając pozbywamy się sporej części składników odżywczych zawartych w kaszy. Z tym gotowaniem kaszy to i tak nie takie proste, zawsze wyjdzie mi albo zbyt kleista, albo za sucha mimo starań, ale powoli dochodzę w tym do wprawy :).
Kiedyś potrafiłam ugotować pierś z kurczaka na samej wodzie, bez soli, bez niczego i taką po prostu jeść, teraz w jakiś sposób odrzuca mnie od mięsa, zjem jak jest, ale to jest takie jedzenie wynikające z uzależnienia, nie wiem tylko czy chodzi o samo mięso, czy jednak o jego jakość.