[PL / ENG] Daily Blog x 2: 20-21 Feb 2025

in #polish2 days ago

Z premedytacją pominęłam wczoraj raport, bo kroków i tak nie było, a przecież nic się nie działo. Ale jakoś chyba trochę nieswojo mi z tym :p więc mimo, że niby wciąż nic się nie działo, a kroków zaś było malutko, to jednak naskrobię parę zdań o tym, co wczoraj i przedwczoraj. Ad acta.
A zatem wróciliśmy z ferii i były to pracowite dni rozpakowywania się i ogarniania. Byłam z siebie niezmiernie dumna, bo w czwartek ogarnęłam sama to wszystko, pozostawszy z dwójką Bombliczków sama, bo Stary popędził do roboty, w dodatku jeszcze przebierając pościel (bo przecież nie ma to jak czyste łóżeczko po powrocie do domu). Ba, nawet samodzielnie dokonałam ich wspólnej kąpieli, co stanowi najdzikszą radość moich dzieci w ciągu dnia, zarówno dla Bombla, jak i dla Dzidzi.
Tak więc czwartek człowiek orkiestra, a z podobnym zapałem i ogarem rozpoczęłam piątek. Tylko, że tutaj już poszło gorzej. Umówiłam nas do Dziadków, niepomna, że ja naprawdę NIENAWIDZĘ ZIMY i mam już ogromny przesyt ubieraniem naszej trójki do wyjścia. Wyjście do Dziadków było złe, wyjście od nich - jeszcze gorsze, bo do problemów z ubieraniem doszedł opór Bombelka przed wyjściem z domu. Ze złości obiecałam mu, że więcej do Dziadków nie pojedzie, co wiem, że jest fatalne, bo albo nie dotrzymam słowa, albo sama się wkopię w zerwane kontakty z rodzicami. I tak źle, i tak niedobrze. A wiem, że przyjdzie wiosna, lato, i wyjście z domu to będzie ubranie butów, albo i nie, i arivederczi roma, gotowe.
Do tego dodam, że Dzidziutka ma dwa nowe nabytki - dumne górne jedyneczki, świeżo przebite na powierzchnię. Była nieco marudna z tej okazji i dostawała wprost turbodoładowania, kiedy tylko znikałam jej z zasięgu, aby natychmiast mnie dogonić, i mama mama mama. Co oczywiście jest zrozumiałe i rzecz jasna wymaga odpowiedniego utulenia, ale wiadomo. Gdzieś tam obok w tym wszystkim jest Bombelek, który też ma swoje potrzeby. Ah, i jeszcze - owe dwa nowe nabytki są tak fascynujące, bo można teraz zgrzytać zębami. I tak sobie ta moja najświeższa młodzież w dniu dzisiejszym zgrzyta radośnie, przyprawiając mnie o ciarki, bo ja nie znoszę tego odgłosu :D
Tak więc jestem dumna, zakochana, przeszczęśliwa, ale i nieco poddenerwowana i zmęczona tymi dniami.

I deliberately skipped the report yesterday, because there were no steps, and nothing was happening. But I guess I feel a bit uncomfortable with it :p so even though there was still nothing happening, and there were very few steps, I will still write a few sentences about what happened yesterday and the day before. Ad file.
So we came back from the winter holidays and those were busy days of unpacking and getting ready. I was extremely proud of myself, because on Thursday I did it all by myself, having been left alone with the two Bombels, because the Old Man rushed off to work, and on top of that I changed the bedding (because there's nothing like a clean bed after coming home). Heck, I even gave them a bath together, which is my children's wildest joy during the day, both for Bombel and for Baby.
So Thursday I was like a superheroine, and I started Friday with similar enthusiasm and determination. Only here it went worse. I made an appointment for us to see Grandparents, forgetting that I really HATE WINTER and I am already fed up with dressing the three of us to go out. Going to Grandparents was bad, leaving them - even worse, because in addition to the problems with dressing, Bombelek's resistance to leaving the house was added. Out of anger, I promised him that he would never go to Grandparents again, which I know is fatal, because either I will not keep my word or I will dig myself into the broken contact with my parents. Either way, it is bad. And I know that spring will come, summer, and leaving the house will mean putting on shoes, or not, and arivederczi roma, ready. I will also add that Dzidziutka has two new acquisitions - proud upper ones teeth, freshly broken to the surface. She was a bit grumpy on this occasion and would get a real turbo boost whenever I disappeared from her reach, to catch up with me immediately, and mom mom mom mom. Which is understandable of course and of course requires appropriate comforting, but you know. Somewhere there in all this is Bombelek, who also has his needs. Oh, and also - these two new acquisitions are so fascinating, because now you can grind your teeth. And so today my newest youth grinds happily, giving me the shivers, because I can't stand that sound :D
So I am proud, in love, overjoyed, but also a bit nervous and tired of these days.