Dziennik #16/2025 - zamieszanie

in #polish13 days ago


Źródło: Pixabay


Dobry wieczór.

Dziś niestety @poprzeczka pokonała mnie. Gdybym się postarała to może i bym ją przeskoczyła, ale postanowiłam dzisiaj trochę odpocząć, żeby wykorzystać jutrzejsze bieganie do nabicia kroków do jutrzejszego celu. Co z tego wyjdzie to zobaczymy.

Spałam jak kamień i obudziłam się równo 15 minut przed budzikiem. Nie lubię tego, bo 3:45 to nie jest dobra godzina na pobudkę. Chwilę się zastanawiałam czy jeszcze sobie dospać te 15 minut, ale uznałam, ze to mnie tylko bardziej rozbije i wstałam. Barbarzyńska godzina.

W pracy dzieją się dziwne rzeczy. Wczoraj opisywałam rozmowę rekrutacyjną i dzisiaj zbieram jej żniwa. Przyjechał do nas główny kierownik i powiedział mojej kierowniczce [wiem, zakręcona trochę struktura], że mam dostać taką podwyżkę, że jego zdaniem zostanę na aktualnym stanowisku. Tego chce moja kierowniczka, ona nie chce mnie oddawać. Jaką podwyżkę? Nie wiem. Mam się dowiedzieć w poniedziałek lub wtorek podobno. Do tego ponoć ma się zmienić system premiowania. Powiem tak.. Mi już w kilku firmach kilka razy różne rzeczy obiecywano, więc póki nie zobaczę czegoś dobrego na piśmie to żadnych decyzji podejmować nie będę. Gdybym jakimś cudem wygrała tę rekrutację to oczywiście pieniądze również będą miały decydujący głos, ale jeśli to będzie różnica 100 czy 200 złotych to nie ma się nad czym zastanawiać. W każdym razie drugim dziwnym aspektem było to, że kierownik, z którym wczoraj miałam rekrutację na jutro wrzucił mojej kierowniczce spotkanie na mój temat. I trochę się boję i nie rozumiem. Czy powiedziałam coś nie tak i muszą to omówić i wyciągnąć wobec mnie konsekwencje? Niby czemu miałby z nią rozmawiać o mnie? Mój wczorajszy optymizm zupełnie wyparował. Pojawił się za to strach i niepewność. Żeby było jeszcze gorzej to kierowniczka mi zapowiedziała, że nie powie mi czego dotyczyło to spotkanie. Nie lubię takich sytuacji. Jestem zestresowana. A ogólnie dzień w pracy minął bardzo wolno, bo było turbo mało pracy i jeśli mam być szczera to mocno się dzisiaj obijałam. Tzn. nie. Nie obijałam się, to nie było celowe i świadome. Po prostu nie miałam za dużo zajęć. No i z dobrych wieści to gość, który mnie drażnił obraził się na firmę i złożył wypowiedzenie także baba z wozu koniom lżej.

Po powrocie do domu nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Wzięłam prysznic, zrobiłam obiad i poszłam na godzinną drzemkę. Pieseł tak się wiercił i kręcił po łóżku, że finalnie spałam może z pół godziny, bo ciągle mnie zaczepiał albo budził swoim łażeniem. Nie poczułam się lepiej, ale też nie było gorzej, więc uznałam to za dobry znak. Kawka i Brzydula, nic więcej mi do szczęścia nie było potrzebne.

Rozpisałam sobie posiłki na kolejny tydzień i przygotowałam skrojoną pod to listę zakupów. Kolejny raz moja lista jest bardzo krótka, ponieważ mam spore zapasy w domu i wielu rzeczy po prostu nie muszę kupować. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ chcę jak najbardziej oszczędzać. Oczywiście bez przesady, bo nie będę się głodzić, ale nie chcę wydawać pieniędzy na zbędne pierdoły. Właśnie ta myśl trzyma mnie z dala od zakupu Drwala, ponieważ jak dzisiaj mi wyskoczyła informacja, że za kilka dni znika to oczywiście się zaśliniłam, ale postanowiłam być konsekwentna w diecie i nie dam się skusić. Wolę w to miejsce zjeść jakieś dwa zbilansowane i dużo tańsze posiłki. Nie wspominając o zdrowiu.

Mój pierwotny plan zakładał, że może sobie dzisiaj chwilę dłużej posiedzę, coś obejrzę, pochilluję, ale zmieniłam zdanie. Jestem zmęczona po pięciu dniach wstawania o czwartej rano [pracowałam w niedzielę] i chcę się odpowiednio zregenerować tym bardziej, że rano muszę wstać na terapię, a potem czeka mnie bieganie w pięknych okolicznościach przyrody, ale więcej zdradzę jutro. Zajawka na bieganie trwa nadal, bo cieszę się jak małe dziecko na samą myśl, że jutro dzień biegowy. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, żeby czymś się po prostu tak jarać. Fajna sprawa.

Śniadanie: płatki ryżowe z białkiem i bananem
Obiad: kasza gryczana z kurczakiem, fasolką szparagową i ogórkiem kiszonym
Przekąska: kefir
Kolacja: mocarz
Woda: 2l
Kroki: 10k

Zdecydowanie muszę zwiększyć ilość wypijanej wody zwłaszcza w dni biegowe.

Do jutra.