Dziennik #266/2024 - przejedzenie

in #polish3 months ago

Dobry wieczór.

Nie wyspałam się kompletnie. Miało to dwie przyczyny. Pierwsza przyczyna była taka, że miałam koszmar związany z pracą, a druga przyczyna była oczywista czyli mój pies, który o szóstej wpadł z impetem do sypialni, całą masą swojego ciała [10 kg] skoczył na mnie i zaczął mnie zaczepiać do zabawy. Powiedzieć, że moje zadowolenie było umiarkowane to jak nic nie powiedzieć. Postanowiłam jednak już wstać i zabrać dziada do parku, żeby się wybiegał.

20240922_074546.jpg
Źródło: fotografia własna

20240922_075056.jpg
Źródło: fotografia własna

Po spacerze wzięłam się za porządki. Tak jak pisałam już wczoraj moje samopoczucie fizyczne i psychiczne jest bardzo złe, ale staram się codziennie robić cokolwiek byleby odgruzować mieszkanie, bo jest ono w katastrofalnym stanie. Naprawdę robię ile mogę. Dużo od siebie wymagam, ale pewnych rzeczy nie przeskoczę, po prostu. Jestem tylko człowiekiem i to do tego człowiekiem schorowanym, więc jest jak jest. Aby przybliżyć tło dzisiejszych porządków musimy się cofnąć kilka miesięcy. Jak wiecie klepię biedę. Naprawdę. Aktualnie mam do dyspozycji 700 zł z czego będę musiała opłacić naprawę auta. Czy może być gorzej? Nie sądzę. No i tak sobie klepię biedę, ale jednocześnie wpadają mi grosiki od Was, za Wasze głosy, za co jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczna. No i nie wiedząc jak spieniężyć Wasze głosy dzięki podpowiedzi @hallmann wymieniłam sobie HBD na karty płatnicze do Allegro. Żeby nie zmarnować Waszej hojności kilkukrotnie zamawiałam produkty żywnościowe o długim terminie przydatności: płatki owsiane, ryż, kasze. No i takich zamówień zrobiłam z trzy albo cztery, przepraszam, nie pamiętam, mam dziury we łbie i lagi. Problem w tym, że byłam leniem śmierdzącym i paczki mi przychodziły, ale ja ich nie rozpakowywałam. No i dzisiaj postanowiłam je rozpakować i rozłożyć w spiżarni [tak górnolotnie nazywam szafkę, w której zrobiłam sobie składzik właśnie na takie rzeczy] i wiecie co się okazało? Że mam 35 kg produktów sypkich do jedzenia. 35 kilogramów. Rozumiecie to? Prawie się przewróciłam.

Popołudniu, żeby nabijać kroki zabrałam kudłatego jegomościa na dłuższy spacer. Poszliśmy sobie na sąsiadujące osiedle połazić po terenach zielonych. Było wesoło, bo wleźliśmy na tereny, z których nijak nie mogliśmy wyjść, była akcja z pokrzywami i w ogóle. Niemniej spacer udany, pieseł poniuchał w nowych okolicach, ja się dotleniłam, więc same plusy.

20240922_135617.jpg
Źródło: fotografia własna

Po powrocie do domu musiałam się chwilę zdrzemnąć. Byłam totalnie padnięta. Bałam się jednak, że będę spać za długo, więc nastawiłam timer na godzinę. Szczerze? Wstałam jakby mnie piorun strzelił. Nawet nie wiedziałam na jakiej planecie się znajduję.

Wzięłam się za robienie obiadów na nadchodzące dwa dni. Ugotowałam kaszę, a do tego zrobiłam kurczaka w mleczku kokosowym i paście curry. Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia skąd mam tak luksusowe produkty. Znalazłam je w spiżarni i postanowiłam wykorzystać. W końcu szkoda wyrzucić. Sosik do kurczaka wyszedł dobry, ale jak to ja, nie mam umiaru w przyprawach, więc jest bardzo ostry. Mam nadzieję, że kasza trochę to złagodzi, bo czuję, że będzie grubo podczas jedzenia.

20240922_185551.jpg
Źródło: fotografia własna

Potem znów poszliśmy z przyjacielem mym na spacer. Już taki ostatni, wieczorny. Na totalne wyciszenie. Dobrze mi to zrobiło, bo ziewałam jak mops. Zresztą dalej ziewam. Po powrocie zjadłam kolację i pękałam z przejedzenia. Jest to dla mnie zaskakujące, że jedząc syfiasto mogłam w siebie wrzucać niezliczoną ilość kcal, a teraz gdy trzymam czystą i zbilansowaną michę to jem 1500 kcal i jestem przejedzona. Nie rozumiem tego za bardzo, serio. Zrobiłam sobie śniadanie na jutro czyli coś jakby naleśnik, ale w sumie to chyba nie do końca wyszedł naleśnik i tak oto zrobił się późny wieczór. Tak, wiem, mam syfiastą patelnię i w ogóle syf w kuchni.

20240922_211504.jpg
Źródło: fotografia własna

Ziewam jak mops, więc idę spać.

Śniadanie: owsianka z bananem [banan, 50 gramów płatków owsianych górskich, 35 gramów odżywki białkowej, 10 gramów siemienia lnianego];
Obiad: kurczak 130 gramów, ryż 75 gramów, kalafior 200 gramów, kilka rzodkiewek;
Kolacja: sałatka [50 gramów ciecierzycy, 250 gramów serka wiejskiego, 2 jajka, kilka rzodkiewek, jeden ogórek zielony, trochę sałaty lodowej];
Woda: 3 litry;
Kroki: 14k.

Amen.

Dużą część moich wpisów będą stanowić teraz zmagania dietetyczne, bo to dla mnie aktualnie bardzo ważna sfera życia także przepraszam.

Do jutra.

Sort:  

Żeby nie zmarnować Waszej hojności kilkukrotnie zamawiałam produkty żywnościowe o długim terminie przydatności: płatki owsiane, ryż, kasze.

Najlepszy jest cukier :) On w ogóle nie ma daty przydatności do spożycia. Może leżeć i 100 lat. Byle w suchym.

W sumie tak, ale akurat cukru nie spożywam w ogóle, więc nie byłby mi przydatny. Chyba, że jedynie jako nabijacz kalorii :D

Congratulations @ataraksja! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)

You have been a buzzy bee and published a post every day of the week.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP