Dziennik #339/2024 - już końcówka..

in #polishlast month

image.png

Źródło: ChatGPT


Dobry wieczór.

@poprzeczka zaliczona.

image.png

Ciężka to była noc. Po pierwsze dlatego, że jestem już okropnie, ale to przeokropnie zmęczona, a po drugie dlatego, że nagle w pracy postanowił stawić się tłum ludzi i nie miałam co z nimi zrobić. Trochę mi się śmiać chciało jak ludzie po kilku dniach nieobecności pytali czy ich nieobecności wpływają na to jak są postrzegani i czy jest szansa, że zostaną z nami na stałe, bo im się tu bardzo podoba. Hmmm.. Ja nie wiem skąd ta agencja pracy bierze tych ludzi, ale mam wrażenie, że spod budki z piwem i nie chodzi tutaj o to, żeby kogokolwiek obrazić, ale nie wiem jak określić ludzi, których przerasta wypisanie listy obecności.

Wróciłam do domu tak zmarnowana jak jeszcze nigdy. Naprawdę. To chyba przez to krytyczne już zmęczenie nie mogę spać, bo kładę się do łóżka i kręcę się z boku na bok. Jestem totalnie nieprzytomna i nie wiem jak przetrwam jeszcze dwie noce. Naprawdę nie wiem.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na tym maratonie w pracy najbardziej cierpi mój pies, bo tak, wychodzę z nim i w ogóle, ale nie jestem w stanie robić nic ponadto. Spacery są krótkie, zabawy nie ma. Po prostu nie mam na to siły. Naprawdę się staram, ale fizycznie już moje ciało mój pas i nawet jak próbuję się zmusić do jakiejkolwiek aktywności to po prostu nie jestem w stanie. Dochodzi już do tego, że dzisiaj aż byłam zła, że muszę z nim iść na spacer. Straszne to uczucie, bo wiem, że to tylko zmęczenie, a nie moje prawdziwe odczucia.

Jeszcze dwie noce i zakończę ten morderczy maraton. Piątek będzie najgorszy, bo mam w planach nie spać za dużo w ciągu dnia tak, żeby się już przestawić na nocne spanie. Na pewno będzie mi ciężko, ale myślę, że warto się przemęczyć, żeby wracać już powoli do świata żywych i do funkcjonowania w dzień. Oczy mi się same zamykają, naprawdę. Strach wsiadać do auta i jechać do pracy.

Idę coś jeszcze ogarnąć i pora do roboty. Eh.