Dziennik #356/2024 - integracja

in #polish15 hours ago

Dobry wieczór.

Jedyne co mogę powiedzieć o tym dniu to to, że go po prostu przespałam. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale wstałam dopiero koło 16. I to wstałam dlatego, że musiałam, a nie dlatego, że byłam wypoczęta czy coś. Żeby było jeszcze śmieszniej to całą noc również przespałam. Wydaje mi się, że po prostu zaczęła mi się faza dołka, bo też przy tym wszystkim jest mi po prostu cholernie smutno.

Rano się zważyłam i na szczęście nie utyłam. Przy tak zaburzonym odżywianiu jak ostatnio byłam wręcz pewna tego, że będzie skok wagi, ale nie. Waga spadła o jakieś tam 0,1 kg, więc można uznać, że po prostu pozostała na niezmiennym poziomie. Bardzo mnie to ucieszyło, serio. Muszę się wziąć w garść i wrócić do zdrowego i normalnego odżywiania. Święta mi kompletnie nie służą, bo zrobiłam sobie z nich wymówkę. Wszak po co się starać skoro zaraz i tak się najem jak świnia na Wigilii? Ja wiem, że to brzmi bez sensu, ale mój mózg właśnie takie wytłumaczenia generuje.

Jak już wstałam o tej 16 to ogarniałam się na integrację firmową. Wstyd się przyznać, ale czułam się bardzo źle, ponieważ nie mam żadnych eleganckich ubrań, w które się mieszczę, a restauracja do której szliśmy wydawała mi się bardzo wykwintna. Na szczęście tak nie było i nie wyszłam na głupka. Poszliśmy małym gronem liderów i kierowników po prostu ze sobą pobyć. Firma nas zaskoczyła, ponieważ dołożyła się do naszego wyjścia. Wszyscy poza mną pili alkohol. Czułam się dziwnie i miałam wielką ochotę się napić. To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że nie jestem jeszcze gotowa na takie wyjścia. Zamiast tego wypiłam trzy butelki wody gazowanej. Celem wyjścia była wspólna kolacja. Bardzo chciałam zamówić sobie steka, ale z racji tego, że wszyscy zamawiali tańsze dania to nie chciałam się wyłamywać. Stek za mną chodził dlatego, że po prostu nigdy steka nie jadłam. Tymczasem zamówiłam bezpiecznie kurczaka i no nie byłam zadowolona. Był suchy i trochę bez smaku. Muszę też przyznać się bez bicia, że wyszedł mój brak obycia, ponieważ uważam, że za taką porcję i takiej jakości 50 zł to za dużo. Ja wiem, że to ładnie wyglądało i w ogóle, ale no tak uważam, taka moja cebulacka dusza. Może gdyby pierś była soczysta, a nie wysuszona na wiór to bym tak nie twierdziła, a tymczasem wylizałam wręcz cały sos teriyaki z talerza, bo inaczej byłoby to nie do zjedzenia. Sosik bardzo dobry, chociaż tyle. Reszta zamówiła kaczkę, owoce morza i schab i wszyscy chwalili, więc możliwe, że to mój brak obeznania w trochę lepszej kuchni wywołał moje niezadowolenie. Posiedziałam do 22 i poleciałam do domu, a reszta udała się na balety.

20241221_191929.jpg
Źródło: fotografia własna

Odwiozłam koleżankę do domu i sama czmychnęłam do Biedronki. Znowu przegrałam ze sobą i kupiłam słodycze. Jest mi z tego powodu smutno, po prostu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nadal mam bardzo zdarte podniebienie i jedzenie czegokolwiek sprawia mi ból. Oczywiście wpisałam w google jak temu zaradzić, ale się naczytałam, że to najpewniej nowotwór, więc już mi się w ogóle wszystkiego odechciało.

Chwilę jeszcze posiedzę i idę się położyć, bo jestem zmęczona. Wiem jak groteskowo to brzmi zważywszy na fakt, że spałam cały dzień. Niemniej jednak mam bardzo silne postanowienie, że na rano nastawiam budzik i wstaję wcześnie, żeby się znów nie wylegiwać całego dnia w łóżku. Nie da się przecież tak funkcjonować. Wstanę i będę się lenić, ale mimo wszystko wstanę. Taki jest plan.

Do juterka.

Sort:  

Manually curated by ewkaw from the @qurator Team. Keep up the good work!