Źródło: Pixabay
Późne dobry wieczór.
Miałam dzisiaj okropny problem ze wstaniem. Robi się to już powoli świecką tradycją, że rano nie mogę się podnieść z łóżka. Niestety musiałam, bo na ósmą miałam terapię. Po przyjeździe do ośrodka czułam ogromną złość, ponieważ nie było terapeutki i mieliśmy sami popracować. Zamiast spać czego bardzo pragnęłam siedziałam i słuchałam rozmów o tym jak komu minęły święta. I to nie na zasadzie kto jak sobie poradził z głodami w tym okresie czy coś w tym stylu tylko rozmowy dotyczyły tego kto co jadł i jak bardzo jest przejedzony. Byłam bardzo zła, serio. Wolałabym spać.
Jak wyszłam z terapii i wsiadłam do samochodu to pojawił się problem, ponieważ golf nie chciał odpalić. Zmartwiło mnie to bardzo, ponieważ nie dysponuję środkami na potencjalne naprawy. Niemniej jednak za którymś razem w końcu odpalił i z duszą na ramieniu pojechałam do domu i poszłam spać. Alleluja!
Wyszłam wcześniej do pracy w razie problemów z autem, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu odpalił na strzała. Nie wiem kompletnie o co chodzi. Nieszczęśliwa i zaspana pojechałam do pracy i dostałam wkurwa stulecia, ponieważ gość, który prowadził ranną zmianę nie ogarnia nic. Frustruje mnie to i mam serdecznie dość takich sytuacji. Na magazynie istny armagedon, a on dumny z siebie i zadowolony jakby co najmniej lek na raka wynalazł. Po rozbujaniu zmiany zdzwoniłam się z dziewczyną, która zwalnia stanowisko, na które chcę aplikować. Trochę pogadałyśmy i nabrałam jeszcze większej pewności, że chcę się starać o tę pracę. Teraz pozostało jedynie czekać na oficjalną rekrutację. Boję się, że nic z tego nie wyjdzie. A nadzieje mam spore. W każdym razie ona mnie totalnie widzi na tym stanowisku, więc trochę się uspokoiłam. Najgorsze teraz będzie czekanie na rekrutacje i na jej wyniki. Chociaż nie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja mam już ogromne nadzieje, już się widzę na tym stanowisku i czuję, że się mocno rozczaruję i nic z tej rekrutacji nie wyjdzie. Eh. Dzień w pracy ciągnął się niemiłosiernie i zakończyłam go wynikiem 66% realizacji zleceń, więc chyba więcej nic nie muszę dodawać.
Wróciłam do domu solidnie zmęczona. Skrobię te słowa, popatrzę chwilę na #polish, żeby nie marnowała się moja siła głosu, coś zjem i idę się położyć. Do drugiego stycznia mam wolne, więc muszę się wyspać na zapas.
Do jutra.