Źródło: Pixabay
Dzień dobry.
Zapewne zaskakuje Was godzina wpisu, ale nie jest ona przypadkowa. Wieczorem mamy integrację firmową i choć nie mam w planach siedzieć do nie wiadomo której godziny, ponieważ rano wyjazd do domu to nie chcę się stresować, że nie wrócę do hotelu na czas i przepadnie mi odznaka rocznego twórcy, na którą bardzo liczę.
Nie mogłam zasnąć. Wzięłam leki, ale niewiele mi to pomagało. Trochę patrzyłam przez okno na nocną Warszawę, trochę się kręciłam. Poszłam do łóżka i stwierdziłam, że obejrzę sobie coś lekkiego do snu. Jedyne co leciało to Johnny i nie wiem jak oceniacie ten film, ale mnie on bardzo porusza. Odpaliły mi się od razu lęki przed śmiercią, więc już nockę miałam totalnie z głowy. Nie wiem czemu to sobie zrobiłam.
Rano jak zwykle czułam się jak dzikus na śniadaniu. Może gdybym była sama to czułabym się lepiej, ale i tak czułam się jak wieśniak na salonach. Potrzebuję więcej dobrych, wartościowych doświadczeń. Mieliśmy też przygodę z dojazdem do pracy, ponieważ dziewczyna, która ogarniała nam cały pobyt zapomniała zamówić nam taksówkę. Wpadliśmy do pracy totalnie spóźnieni. Miałam dzisiaj dwa spotkania dotyczące raportowania pewnych rzeczy i szkolenia z obsługi CADa. O ile z tym pierwszym może będę w stanie sobie jakoś poradzić o tyle CAD mnie przerósł. Nie mam kompletnie zmysłu technicznego, jestem wręcz ułomna w takie rzeczy, więc nie wiem jakim sposobem mam prowadzić dokumentację techniczną mojego magazynu. A jest to zajęcie bardzo istotne. No cóż.. Udało nam się wyjść o 14, bo baliśmy się długiego powrotu do hotelu. Do tej pory jak kończyliśmy pracę o 16 to wracaliśmy 1,5h, a tym razem dojechaliśmy w 30 minut. Uszczęśliwiło mnie to.
Na obiad poszliśmy sobie do indyjskiej restauracji. Nie wiedziałam co zamówić, bo większość potraw była ostra, a ja za tym nie przepadam, ale zamówiłam sobie butter chicken z ryżem. Było naprawdę pyszne. To nie są do końca moje smaki, ale naprawdę mi smakowało. Plus uważam, że mało zapłaciliśmy, ponieważ w restauracji zaraz obok Pałacu Kultury 42 zł za obiad to naprawdę nie jest dużo moim skromnym zdaniem. Warszawa przyzwyczaiła mnie do zupełnie innych cen. Porcja była słuszna, jedzenie smaczne i tanie. Rewelacja.
I tyle. Mogę sobie trochę jeszcze odpocząć, ponieważ integrację mamy dopiero na 18. Siedzę, piję kawę i zachwycam się widokiem panoramy miasta. Będzie mi tego widoku brakować. Ten wyjazd był krótki, ale obfitujący w refleksje. Czas na życiowe zmiany, ale o tym napiszę jutro lub w niedzielę jak już będę w domu na spokojnie.
Miłego dzionka i do jutra.