Dziennik #98/2025 - postanowienie

in #polish20 days ago


Źródło: Pixabay


Dobry wieczór.

Krótko dzisiaj będzie, bo jest już bardzo późno, a ja jestem niezwykle zmęczona i powinnam już dawno spać.

Poranek był spokojny. Ponownie nie wzięłam leków nasennych i rano czułam się dobrze. Spokojny spacer z psem, śniadanko, kawka. Takie poranki lubię. Po to też wstaję trochę wcześniej niż być może mogłabym, bo lubię sobie dzień rozpocząć na spokojnie bez zbędnej bieganiny.

W pracy zajęć umiarkowanie. Dużo się dzieje dookoła, bo są stawiane regały wysokiego składowania i panuje totalny chaos. Na to wszystko wjechał jeszcze audyt, który jak łatwo się domyślić oblaliśmy. Na magazynie jest niemożliwy syf i wkurza mnie to strasznie, ale ja realnie nie mogę zrobić nic, żeby poprawić sytuację. A kierownictwo ma z tym względny luz. Kierowniczka z HR przekazała mojej kierowniczce, że nie mam absolutnie żadnych kompetencji miękkich. Normalnie pewnie bym się przejęła i to przeżywała, ale po pierwsze uważam, że je mam, mniejsze czy większe, ale mam, a po drugie ona wysnuła ten wniosek ani ze mną nie rozmawiając ani nie obserwując mnie przy pracy, więc trochę to po mnie spłynęło. Nic miłego słuchać takich rzeczy o sobie, ale biorę to na klatę. Skoro chce nas szkolić to proszę bardzo. Dzień minął mi szybko, bo działo się milion rzeczy na raz i zanim się obejrzałam to już jechałam do domu.

Po pracy zjadłam obiad, który był średni, bo przesypałam zdecydowanie ostrą przyprawę do kurczaka i poszłam spać. Myślałam, że skoro zmniejszyłam porcję węglowodanów na obiad to będę głodna, ale nic takiego. Byłam syta i zadowolona z posiłku. Drzemka musiała wjechać, bo byłam totalnie nieprzytomna i zrobiło mi to bardzo dobrze. Wstałam trochę zaspana, ale mały rozruch + kawka i dzień był piękny.

Przejdźmy teraz do najważniejszej części wpisu. Postanowiłam przebiec maraton. Nie teraz oczywiście, bo teraz nie jestem w stanie przebiec nawet kilometra plus mam prawie 30 kg nadwagi, ale tak, postanowiłam przebiec maraton prędzej czy później. Nie wiem ile to potrwa, być może nawet kilka lat, ale chcę to zrobić. Czuję motywacje, czuję jakiś taki zew, że to jest to, do czego chcę w życiu dążyć. Od trzech tygodni porządkuję dietę i coraz lepiej mi to wychodzi i choć biegam dopiero od tygodnia, bo tych poprzednich zrywów nie będę liczyć skoro ciągle się poddawałam to wiem, że chcę to zrobić i zrobię wszystko, żeby osiągnąć swój cel. Mam nadzieję, że HIVE będzie istnieć najbliższe parę lat, abym mogła się Wam kiedyś pochwalić moim sukcesem. Zawsze mi brakowało w życiu celu. Myślałam, że żyję po to, żeby spłacić kredyty, żeby rodzina nie musiała tego robić po mojej śmierci. No to sobie znalazłam nowy cel życia. Jestem szczęśliwa i czuję dobrą energię. I z tą radosną wiadomością Was zostawiam i idę spać.

Do jutra.

Sort:  

Szacun i powodzenia! Nic tak nie motywuje do regularnych treningów, jak konkretny cel :) Z doświadczenia mogę podpowiedzieć, że najlepiej założyć sobie też cele pośrednie, jak np. 10km w do końca lata, a wtedy jeszcze łatwiej jest się zmobilizować :)

Dziękuję! Czuję taką energię pozytywną od wczoraj, że szok :O

Tak, tak. Cele pośrednie będę sobie tworzyć w weekend. Mam świadomość, że skoro startuję z pułapu umierania przy przebiegnięciu 300m to maraton to cel na kilka lat, ale dawno w nic tak nie wierzyłam jak w ten projekt. Musi się udać!

Z każdą kolejną próbą będzie tylko lepiej. Trzymam kciuki!