Źródło: Pixabay
--
No i skończyło się obijanie, czas brać się do roboty.
Plan na najbliższy miesiąc jest taki, że przede wszystkim muszę odpocząć. A raczej moje ciało musi odpocząć od alkoholu, ponieważ od wielu miesięcy daje mi bardzo jasne sygnały jak bardzo ma dość. Nie skłamię mówiąc, że boję się pierwszych dni bez alkoholu, ponieważ dolegliwości wynikające z jego odstawienia potrafią być straszne. I o ile ja mam to szczęście w nieszczęściu, że fizycznie na ogół za bardzo nie cierpię [nie znaczy to, że nic mi nie dolega] o tyle to, co będzie wyprawiać moja głowa to już inna sprawa. Jednak nie uprzedzajmy faktów, może nie będzie tak źle.
Było pite ostatnie 15 lat z czego miałam kilka przerw niespełna miesięcznych, gdy próbowałam podjąć terapie. Czemu z terapiami mi nie wypaliło to już temat na inny wpis jednak tym razem jest inaczej pod względem mojego nastawienia. Zawsze chciałam przestać pić, bo coś. A bo długi, a bo organizm zregenerować, a bo w pracy nawalam. To wszystko było złudne, bo wyznaczało termin, kiedy będę mogła wrócić do picia. Ja sobie ten termin podświadomie wyznaczałam. Musiało chyba minąć trochę czasu, żeby upaść jeszcze niżej, osiągnąć swoje dno i dojrzeć do tego, że chcę rzucić picie, bo chcę być wolna i szczęśliwa. Długo to trwało, ale w tym punkcie się znalazłam.
Mając w głowie wnioski z poprzednich prób zaprzestania picia tym razem mam na siebie konkretny plan. Po pierwsze spokój. Nie zamierzam nic robić na hura, wychodzić ze swojej strefy komfortu i te wszystkie inne bzdury, którymi uwielbiają karmić nas couche i inne świry. Styczeń będzie dla mnie miesiącem skupienia się na małych krokach to jest realizowanie codziennych wyzwań liczby kroków wyliczanych przez zegarek, chodzenie do pracy, wypijanie przynajmniej 2 litrów wody dziennie, regularne odżywianie, praca nad higieną snu. To będzie moją bazą do dalszych działań i dorzucania sobie kolejnych zmian w życiu. Jeśli zdyscyplinuję się w rzeczach drobnych to łatwiej będzie mi wprowadzać poważniejsze reformy. Nie będzie łatwo, bo mój dotychczasowy tryb życia wyglądał mniej więcej tak, że zjadłam byle co, byleby mieć podkład pod alkohol, nawaliłam się, na kaca wypiłam szklankę wody, poszłam do pracy [o ile, bo nierzadko L4 było ratunkiem przy ciężkim stanie] i w kółko. Praca -> wódka -> sen marnej jakości. Dosyć tego.
Zaczynam swoją przygodę z przerażającą wagą 71,55 kg czyli do zrzucenia mam w przybliżeniu 20 - 21 kg. Jestem za niska jak na swoją wagę, ale że już nie rosnę to pozostało mi zrzucać kilogramy. Na pewno w ciągu najbliższego miesiąca nie będę nic stricte w tym kierunku robić, ponieważ pierwsze dni odstawienia alkoholu są ciężkie i jeśli dołożę sobie do tego jeszcze obcinanie kcal to pójdę do sklepu po wódkę szybciej niż napisałam tego posta. Myślę, że i tak spadek wagi będzie efektem ubocznym już tych pierwszych zmian skoro zacznę się więcej ruszać, spać i lepiej jeść, ale to czas pokaże. Nie jest to dla mnie rzecz do ruszenia w pierwszej kolejności, bo ważniejsze jest dla mnie spokojne przejście przez odstawienie alkoholu.
Zaczynam również nowy z rok z długiem wysokości 86 399,14 zł i jest to kwota, która wysysa mi tlen z płuc. Wiem, że nie pijąc jest to do spłacenia, ale widmo wylądowania pod mostem zaciska mi łapska na szyi w każdej minucie życia. Myśl, że musiałabym przyznać się rodzicom do katastrofalnej sytuacji i w jaki sposób do niej doprowadziłam daje mi mocnego kopa motywacyjnego. I bez tego ojciec mnie wkurwia, więc nie uniosłabym psychicznie proszenia go o pomoc. Dobrze się bawiłam to trzeba ponieść tego konsekwencje. Ten dług tylko pokazuje jak niszczycielski jest alkohol, ponieważ cała ta kwota plus bardzo wysokie zarobki przez kilka lat zostały przepite, a nie wydane na cokolwiek sensownego. Stąd też zaczynam bardzo skrupulatnie notować każdą wydaną złotówkę, aby dodatkowo się zmobilizować do lepszego gospodarowania pieniędzmi, pracuję nad zmianą pracy na lepiej płatną i na dniach zaczynam weekendowe dorabianie. Dam radę.
Kwestia wagi i pieniędzy na pewno będzie poruszana przynajmniej raz w miesiącu, ponieważ na początku każdego miesiąca chciałabym robić małe podsumowanie minionych 30 dni, aby samą siebie rozliczyć i kontrolować, czy wszystko idzie w dobrą stronę i co jest do ewentualnej poprawy. A od jutra startuję z dziennikami. Mając mózg, który jak komputer chodzi całą dobę na najwyższych obrotach warto pisać dzienniki, bo daje to ulgę i pomoc w uporządkowaniu tego pierdolnika w głowie. Nie jestem pewna czy dzienniki będą równoznaczne z codziennymi wpisami, ponieważ np. pracując na nocki jestem dość mało aktywna poza pracą [w pracy dużo pracy, w dzień śpię], więc jeśli będę miała danego dnia mało do powiedzenia to po prostu jeden wpis może zawierać zapiski z więcej niż jednego dnia.
No i tyle. Jest plan działania konkretny, naświetliłam Wam punkt startowy, sobie nie musiałam, bo skutecznie spędza mi sen z powiek, więc czas się brać do roboty. Oczywiście to wszystko tutaj to jest tylko zarys, ale wszystko zobaczymy jak wyjdzie w praktyce i wtedy się dowiemy czy mój pomysł na siebie i zdrowienie okazał się słuszny. Sama jestem tego ciekawa.
Mam nadzieję, że zaczęliście pozytywnie nowy rok. Ja chyba tak, bo dążę do zmian na lepsze, ale nie ukrywam, że boję się bardzo. Na szczęście jest to rodzaj strachu motywujący do działania, a nie paraliżujący.
Będzie dobrze. Inaczej być nie może. Poddać się i zdechnąć zdążę zawsze, ale zanim to jednak spróbuję jeszcze powalczyć.
Sylwester poświęciłam psu, bo tak jak się obawiałam padaczka dała o sobie bardzo mocno znać mimo leków uspokajających, ale było warto, w końcu to mój przyjaciel i zasługuje na najlepszą opiekę. Co prawda nie udało mi się zachować trzeźwości, ale do żadnego upojenia alkoholowego nie doszło, co zaowocowało tym, że dzisiaj wcześnie rano, gdy osiedle było jeszcze puste [w sumie jest do tej pory] mogłam wybrać się na normalny spacer z psem, a nie marsz zombie. I wiecie co? To fajne uczucie nie umierać w weekend na kaca. Dzisiaj daję sobie jeszcze luz z łażeniem w piżamie cały dzień i obijaniem się, jutro od rana ogień.
Miłego dnia!
Trzymam kciuki, myślę, że taki dziennik to doskonały pomysł.
Do dzieła dziewczyno!
Będę Twoją wierną czytelniczką i kibicem :)
Bardzo dziękuję, to niezwykle miłe :)
Congratulations @ataraksja! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s):
Your next target is to reach 300 upvotes.
Your next target is to reach 50 comments.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
To support your work, I also upvoted your post!
Check out the last post from @hivebuzz:
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!
Trzymam kciuki!
Znam wiele osób z problemem alkoholowym, niestety nikogo kto by się z tym problemem odstawienia zmagał.
Oglądałem tylko serial Mamuśka, choć to serial komediowy. Ukazuje jednak kawałek problemu odstawienia.
Pisanie o problemie, to może być dobry sposób na autoterapie, ale może jednak spróbujesz jeszcze raz z jakimś zewnętrznym wspomaganiem?
Yay! 🤗
Your content has been boosted with Ecency Points
Use Ecency daily to boost your growth on platform!
Support Ecency
Vote for new Proposal
Delegate HP and earn more, by @herbacianymag.