Witajcie.
Dziś krótki kurs samoobrony. Osobiście uważam, że każda normalna osoba, a szczególnie mężczyzna w sile wieku, powinien potrafić się choć trochę bić. Niestety nasz piękny świat skonstruowany jest na kulcie siły, i czy chcemy, czy nie, w najbliższym czasie nie zanosi się na jakąś, chociażby minirewolucje w tym temacie. Większość ludzi w dzisiejszym świecie raczej stroni od używania przemocy w życiu codziennym, natomiast nadal w pewnych kręgach istnieje przyzwolenie na używanie przemocy, a nawet jej afirmacja. Jak wspaniałą i dobroduszną osobą by się nie było, znajdzie się zawsze cham, którym będą szargały zwierzęce instynkty dominacji i jednym ciosem w gębę, zburzy nam całą misternie tkaną przez wieki cywilizacji strukturę kulturowa, wrzucając nas jednym ciosem z powrotem do epoki jaskiniowej.
Osobiście za profesorem Wolniewiczem, w sporym uproszczeniu uważam, że istnieją ludzie tzw. złego nasienia. Którzy karmią się krzywdą innych. Takich ludzi może odstraszyć tylko obawa przed karą. Dlatego osobiście uważam, że jeżeli ktoś naprawdę przeciw mnie, lub jakiejkolwiek innej niewinnej osobie używa przemocy, to moim obywatelskim obowiązkiem jest sprać mu d*psko. Ponieważ, jeżeli ja - facet w sile wieku, nie postawię się takiemu degeneratowi, on podświadomie będzie czuł przyzwolenie na takie zachowania, i będzie zaczepiał innych ludzi, którzy na przykład nie są na tyle sprawni, by odeprzeć atak szarżującego imbecyla. A jak już mówiłem, takich ludzi odstraszy tylko kara. A łomot taką karą jest.
Czy warto? Oczywiście, że nie warto się bić. Wszyscy mamy coś do stracenia. Może się wydarzyć milion negatywnych sytuacji, więc w 99% najlepiej jest odwrócić się na pięcie i olać całą sytuację. Czasami nie mamy wyjścia. Generalnie jest w Polsce bezpiecznie, więc takie sytuacje są rzadkością, ale się zdarzają. Założę się, że nie ma wśród Was osobym, która nie była w swym, życiu świadkiem jakiegoś aktu przemocy. Kiedy jesteś sam, w zasadzie możesz uciekać i to jest najlepsze rozwiązanie, ale może być tak, że będziesz zaatakowany, będąc z bliską Ci osobą, która nie będzie na tyle sprawna by zbiec napastnikowi. Wtedy musisz się bronić.
Jako że wychowałem się w centrum miasta, gdzie często alkohol zamienia ludzi w zwierzęta, widziałem całkiem sporo bójek, pobić czy zwykłego siłowego zastraszania słabszych. Według mnie w Polsce w ostatnich 10 latach zrobiło się o wiele bezpieczniej i widzę takie sytuacje bardzo rzadko. Natomiast zdarzają się. Sam również przeżyłem kilka zamachów, więc mam już jako takie doświadczenie ;)
Reasumując, nie możemy polegać na tym, że wszyscy będą spoko, i trzeba być przygotowanym na taką ekstremalną sytuacje jak napaść. Przestawię Wam tutaj parę moich głównych zasad jak zachować się w takiej sytuacji. Niektóre, z nich to podstawowe rady i zasady samoobrony, natomiast uważam, że nie każda z żelaznych zasad samoobrony jest dobra. Chciałbym przedstawić moje:
Kolejność nie jest przypadkowa.
1. Unikaj miejsc i ludzi niebezpiecznych
Jak już wspominałem, świat jest zamieszkują kanalie, mają one swoje terytoria, których naruszenie może im się nie spodobać. Jeżeli wiesz, że gdzieś naprawdę może Ci się coś stać-nie idź tam. Jeżeli w klubie widzisz na parkiecie, żę jakiś jegomość ewidentnie szuka zaczepki - baw się jak najdalej od niego, po drugiej stronie sali. Przyszedłeś się bawić, a nie ścierać z jakimś pseudofrajerem alfa. Jak widzisz, że gdzieś na horyzoncie stoi grupka sprawiająca wrażenie agresywnej-przejdź na drugą stronę-ale nie za późno, żeby ewentualnie nie pokazać, że się czegoś obawiasz. Kanalie mają to do siebie, że bardzo dobrze wyczuwają czyjś strach, który jest zaproszeniem do zaczepki.
2. Jeżeli już znalazłeś się w niebezpiecznej sytuacji, unikaj walki
Jeżeli już wpakujemy się w niebezpieczną sytuację, myśl trzeźwo i zdecydowanie. Jest sporo sposobów na uniknięcie walki. Po pierwsze, należy spróbować zignorować zaczepkę, nie odpowiedzieć na wyzwisko, ominąć napastliwą osobę, zwyczajnie nie oddając, żadnej energii. Ponieważ napastnika napędza energia zwrotna, jeżeli jej nie oddasz, możesz się okazać zbyt nudną ofiarą do zaczepki. Po drugie, jeżeli nie da się zignorować - możesz zacząć negocjacje, jak w grze rpg trzeba wybrać odpowiednie zwroty. Tutaj naprawdę ciężko coś doradzić, ja polecam zwykłe przejście od łagodnych negocjacji typu "wyluzuj kolego" do robienia wyrzutów napastnikowi "co Ty człowieku robisz, daj mi spokój". Raczej nie polecam jakiś agresywnych tekstów, bo to tylko zaognia sytuacje. Oczywiście starasz się przegadać napastnika i sobie idziesz, jak najszybciej wychodząc z sytuacji zagrożenia. No i trzeci sposób to ucieczka, jest to bardzo dobrzy sposób, ale należy szybko wycenić, jakie mamy szanse na powodzenie całej sytuacji. Najczęściej taki opryszek nie ma dobrej kondycji, raczej nie jest amatorem porannego joggingu, ale może się okazać, że Ty ostatnio biegałeś w 2007 na zaliczeniu testu Coopera na WFie w liceum. Więc radzę-popracuj nad kondycją, minimalną.
3. Jeżeli już musisz walczyć, walcz!
Stara zasada samoobrony mówi, że skoro musisz już się bić, to znaczy, że spieprzyłeś. Coś w twoim systemie samoobrony nie zgrało. Gdzieś wcześniej powinieneś to zagorzenie załagodzić, ale czasami się nie da, zwyczajnie się nie da. Gdy ktoś Cię napada, to może być znienacka, nie masz chwili do stracenia. Działaj! Najgorszy jest paraliż, jeżeli już go przełamiesz będzie masz duże szanse zminimalizować potencjalne szkody. Bij się tak jak potrafisz i przy pierwszej lepszej okazji uciekaj. Nigdy nie wiesz, czy agresor nie ma noża, czy za rogiem nie stoją jego koledzy, czy nie jest jakimś psychopatą, który może Cię nawet zabić. Walcz, wielu ludzi ma opory przed uderzeniem kogoś w twarz, co bardzo dobrze o nich świadczy, ale tutaj może zaważyć nawet na przyszłym zdrowiu. Nigdy nie wdawaj się w szarpaniny, złapiesz takiego delikwenta za fraki, a on w tym momencie zada ci pięć ciosów, jeden wyląduje na nosie, dwa na policzkach, jeden na czole, i jeden na szczęce i dobranoc.
4. Jeżeli już walczysz, walcz mądrze
Walka trwa - musisz być mądry. Jeżeli ktoś Cię napadł-wybiegnij na środek ulicy. Jest szansa, że samochody się zatrzymają, ktoś zadzwoni na policję, zrobi się zamieszanie, które odstraszy napastnika. W razie ewentualnego cięższego pobicia, nie będziesz leżał gdzieś w krzakach do rana, tylko ktoś Cię w końcu z tej ulicy ściągnie i wezwie pogotowie. Tak więc środek ulicy, placu, najbardziej wyeksponowane miejsce-tam chcesz być. Pewne szkoły samoobrony uczą bardzo brutalnych technik, ja natomiast jestem ich przeciwnikiem do pewnego stopnia. Nie jestem zwolennikiem kopania w jądra i wkładania palców w oczy, o ile nie jest to najwyższą ostatecznością. Jestem tego zdania, dlatego, że przy ewentualnym niepowodzeniu, może Cię spotkać to samo. Jeżeli kopniesz jednego przeciwnika w krocze albo włożysz mu palce w oczy, jeżeli przegrasz, licz się, z tym że możesz się liczyć, że spotka Cię coś podobnego. Najczęściej jednak, atakujący chce Cię po prostu pobić, a nie skakać Ci po kroczu i dłubać w oczach. Więc trzeba wyceniać każdą sytuację, tak samo jest z wszelkimi gazami, paralizatorami , pałkami teleskopowymi. Taka pałka może Ci zostać wytrącona z ręki, szczególnie jeżeli nie masz wiedzy i doświadczenia, i może być wtedy ciężko. Także, należy wycenić środki. Jeżeli napadnie Cię jakiś nieszkodliwy ledwo trzymający się na nogach pijaczyna, to raczej więcej krzywdy zrobisz sobie bijąc go po głowie pałką teleskopową, podpadając pod paragraf przekroczenia obrony koniecznej.
5. Jeżeli już walczysz, znaj podstawy
Jeżeli nie umiesz się bić-zapisz się na sztuki walki, ale tam, gdzie jest sporo sparingów. Spokojnie pół roku Ci wystarczy, żeby odeprzeć atak rozjuszonego Seby. Jeżeli ktoś chce się z Tobą bić, jako z przypadkową osobą na ulicy-na 95% procent nic nie potrafi poza jakimiś karczemnymi technikami, zaufaj mi. Żadna osoba, która jest biegła w sztukach walki, nie zaczepia randomów na ulicy, to jest dla niej żadne wyzwanie. To jak bicie dzieci. Poziom ulicznych bójek jest żenująco niski. Wygląda to z perspektywy człowieka, ogarniającego podstawy sztuk walki wręcz żałośnie. Pół roku ci wystarczy. Zapewniam Cię, że po pół roku nie będziesz mógł uwierzyć, jak przez całe poprzednie swoje życie mogłeś chodzić po ulicach taki bezbronny. Pół roku.
6. Jeżeli już walczysz, walcz skutecznie
Musisz mieć świadomość, kiedy zwykła zaczepka przechodzi w walkę. To jak przekroczenie Rubikonu. Nie ma odwrotu, nie ma gadania. Walka z napastnikiem nie powinna trwać więcej niż 30 sekund. Jeżeli już widzisz, że nie da się uniknąć walki-atakuj pierwszy. Bij w twarz. Bij mocno i seriami, bij nieprzerwanie. Jeżeli ktoś Cię złapie oburącz-bij go w twarz z całej siły. Pięść jest twarda, nawet z pozoru lekki cios, może uszkodzić przeciwnika. Jeżeli trenowałeś, to masz wyuczone pewne schematy i nie powinno być problemu, o ile takie sytuacje Cię nie paraliżują. Przy pierwszej lepszej okazji uciekaj. Gdy jest więcej niż jeden przeciwnik, w ogóle nie zalecam walki. Ewentualnie szybki atak na jednego z nich, żeby pozbyć się realnego zagrożenia i ucieczka. Nie ma co ryzykować.
7. Nie dygaj.
Nie bój się byle opryszka na ulicy. Najczęściej to jakiś przegryw. Ten śmieć jedyne co może zrobić, żeby zwrócono na niego uwagę to zaczepki. Takie kanalie doskonale wyczuwają czyjś strach, tak samo, jak doskonale wyczuwają brak tego strachu. Bardzo prawdopodobne, że jak się postawisz, to napastnik będzie w szoku i sam się wycofa, ponieważ nie przewidział oporu. Jeżeli jesteś osobą o łagodniej aparycji, tym bardziej, jak pokażesz, że się nie boisz, może to być zaskoczeniem. Oczywiście, żeby się nie bać, najlepiej jest się samemu nauczyć walczyć. Polecam jakiś dobry klub bokserski, kickbokserski, street krav magę. Zbytnio nie polecam pod samoobronę MMA na początek, ponieważ najpierw musisz mieć silne podstawy w sportach uderzanych. Bezpieczne rękawice, kask, szczęka, ochraniacze, mądry trener i do boju. Nie bój się iść na trening sztuk walki. To nie jest fight Club. Będziesz zaskoczony, jacy ludzie chodzą na takie zajęcia. Na początku nie będziesz miał nawet kontaktu z drugą osobą. Pierwsze luźne sparingi powinieneś zacząć po dwóch miesiącach. Cztery miesiace treningów po 3 razy w tygodniu, to jest 48 treningów. Powiedzmy trzy rundy sparingowe na trening, to jest 144 rundy przewalczone po 3 minuty każda. To jest w sumie 432 minuty, ponad 7 godzin walki . A taki oprych? Niech się nawet bije na ulicy dwa razy w miesiącu, co to jest....
8. Kto uchylił się od zabijania, sam siebie zabił
Jeżeli jesteś normalnym człowiekiem, który przestrzega zasad funkcjonowania w społeczeństwie i wkłada całą swoją energię w budowanie szczęścia swojego i swoich najbliższych, masz święte prawo do obrony. Skoro nikogo nie zaczepiasz, to w momencie ataku, masz moralne prawo rozwalić łeb napastnikowi czymkolwiek, co będziesz miał pod ręką, jeżeli będzie wymagała tego sytuacja. Nie bój się zrobić krzywdy, temu, kto chce skrzywić Cię. Jesteś dobrym obywatelem, masz pracę, nie byłeś karany, masz rodzinę, przez całe twoje życie nie popadłeś w konflikt z prawem, w razie ewentualnych kłopotów masz za sobą swój dorobek, życiowy, który ręczy za Ciebie. W Polsce ostatnio zmieniło się prawo dotyczące granic obrony koniecznej. Idziemy w dobrą stronę, twoje życie to skarb, którego masz prawo strzec wszelkimi sposobami. Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie.
To tyle, troszkę się rozpisałem, ale nie ukrywam, że bardzo zależało mi, żeby Wam przekazać parę uwag. Dobrzy ludzie nie mogą być bierni w obliczu antyludzkiej agresji i przemocy. Jak to mówią, chcesz pokoju, to szykuj się do wojny, ale to lekka przesada. Nie możemy przecież żyć w obsesji, że zagrożenie czyha na każdym kroku, jednak dobrze mieć z tyłu głowy, ewentualny plan na sytuacje kryzysowe.
Pokój z Wami!
Mówisz, że jesteś przeciw kopania w jądra czy wbijaniu komuś palców do oczu. Jeśli mnie by ktoś zaatakował, raczej maiłbym to gdzieś czy walcze z honorem czy bez. Honor okazuje się ludziom, którzy na to zasługują a nie którym coś nie pasuje i za wszelką cene chcą się z tobą bić, zazwyczaj za jakąś błachostkę np. bo źle się spojrzałeś czy coś tego typu.
Tak ogólnie fajny post.
Ale napisałem przecież, w ostatnim punkcie, że cel uświeca środki. Chodziło mi o to, że w razie niepowodzenia, zastosowania tak brutalnych technik, może cie spotkać to samo.
Siemka, dodasz do grupy?
Jasne, zapraszam na polski chat: https://steemit.chat/channel/polish
Ktoś krzywdzi mnie , bronię się
Ktoś krzywdzi moich bliskich , bronie ich
Ktoś krzywdzi bezbronnych , zawsze pomogę !!!!
Dla tych nienormalnych czepialskich .... kolejność nie gra roli
W pełni się z Tobą zgadzam!
Teraz czas na poradnik jak zrobić to dobrze mając % we krwi.
Może paradoksalnie być ciut łatwiej. ;)
Świetny tekst! Prawda jest taka, że aby być prawdziwym pacyfistą najpierw musisz nauczyć się walczyć.
Tak! Najlepiej w Vietnamie :)
Już Rzymianie mieli na to sentencje „Si vis pacem, para bellum”
Wreszcie jakiś tekst, który wprost przeczy tym pięknym wizją, które są nam narzucane w kulturze. Trudno przyznać, że najlepszym rozwiązaniem jest ucieczka, a nawiązanie walki to ostateczność.
Trudno też bez przewagi (gaz/paralizator/broń) ją nawiązać tak by się skończyło to bez strat dla ofiary. Proste zasady, a jednak pomijane.
Mam też wrażenie (nie robiłem statystyk), że osoby po krótkich kursach samoobrony są przeświadczone o swoich umiejętnościach i niepotrzebnie prowokują, bo przecież sobie poradzą.
Może tak, ale zazwyczaj, wtedy sobie nie poradzą :)
Masz mój głos chociaż osatni raz się naparzałem jak miałem 13 lat chyba. Jak widzę oprych to ogarnia mnie zaj... strach. W ogóle łatwo się podpalam i tracę zimną głową (nie tylko w sytuacji zagrożnie). Może wię c taki kurs to coś dla mnie?
Na pewno. Ja zaczałem trenowac tajski boks jak poznałem za granicą człowieka 44 lata. Miał długie włosy i generalnie był typem filozofa, na jednej z imprez zaczepił go kibol Widzewa - duży chłop, bo mu się nie spodobało, że ten mój kolega był z innego miasta. Kibol go popchnał i nim się zorientował, leżał poskładany na ziemi. Wstał nie mógł uwierzyć co się stało, ponownie wyszedł do mojego kolegi i ponownie tamten go poskladal jak kartkę papieru. A zaczął ćwiczyć w wieku 39 lat. I moim zdaniem zrobił bardzo dobry uczynek piorąc na kwasnie jabłko tego troglodyte. To mnie zainspirowało do zapisania się do klubu. Kolega powiedział mi tak - idź do tego i tego klubu, tam jest taki trener - to prymityw, ale Cię nauczy :)
Bardzo rozsądny i wyważony artykuł.
Bójka to ostateczność. Jak się jest młodym to się nie kalkuluje ryzyka, stąd "gorące głowy". Nawet jak jesteś przeszkolony, możesz stracić kontrolę nad sytuacją i to może być ostatnia sytuacja...
Gdy się ma się więcej latek, rodzinę, plany, to dostanie kosy i zgon to ostatnie co człowiekowi chodzi po głowie...
To prawda, młodzi ludzie mają mniej wyobraźni. Dopiero z wiekiem rozumie się obawy naszych rodziców.
Chodziłem kilka lat temu na Krav Magę i coś tam w głowie mam po tym. Po tej lekturze myśle, ze wrócę znowu na treningi :)
No i świetnie , na coś się przydał mój tekst :)
Jakie treningi polecasz? Tajski boks czy może coś innego?
Ja polecam boks tajski, ale tam nie nauczysz się walczyć z wieloma przeciwnikami, natomast nauczysz się kopać i uderzać mocno i skutecznie. Potem możesz sobie pójść na jakąś krav magę, ale street krav magę a nie jakąś desantową gdzie uczą wsadzać palce w oczy i uderzać w krtań. Na krav madze już jest więcej teorii jak sie zachować, jak myśleć itp. Ale najpierw trzeba mieć silne podstawy, dobre wyczucie dystansu, nauczyć się przyjmować ciosy, a to najlepiej zrobić moim zdaniem na treningach boksu czy muay thai.
Niezastąpiony ś.p. profesor Wolniewicz... Teraz szczególnie brakuje jego mądrości.
@a steemitian
www.steemit.com/@taimoorbitrex
good.@khorshedalam
Poprawione
Jest sporo więcej do poprawiania...