Mój Instagram jest zawalony chlebem. Chleb z góry na dół. Udane, nieudane, analizy, miękisz, skórka, nacięcia, sprzęt, kilka ujęć z piekarni na Hawajach, woda drożdżowa od Piotrka z Luton. Ale to właśnie - zdjęcie jest zachętą, by spróbować, by coś poprawić i usprawnić. Nie sprawia że czuję się słabym piekarzem. Jestem piekarzem przeciętnym, może nieznacznie nadprzeciętnym w gronie obserwowanych i obserwujących. I to jest ok. Dopóki nie jestem zawodowo piekarzem, to jest poziom wystarczający. Co jakiś czas coś usprawniam, poprawiam, takie tam. Czasem ktoś mnie poprosi o radę, to jest bardzo schlebiające.
Kiedyś rzeczywiście musiałem, do momentu, kiedy zrozumiałem, że nie muszę. Mam cele, niektóre z nich są bardzo odległe. Żadne nie są związane z karierą, władzą ani niczym takim. Następny cel to dom, ale to dopiero po podjęciu decyzji, czy zostajemy w UK czy w Polsce.
Dla mnie przygodą życia jest naprawienie odpadającego tynku, zrobienie kostiumu córce, upieczenie idealnej kajzerki, albo dzionia, które nie pęknie. Nie potrzebuję wiele. Pomyślę co więcej, gdy już tam dotrę.
Jejku. Bardzo podoba mi się to co napisałeś. Wydaje mi się że mam podobne postrzeganie tej kwestii. Nie miałam w moim artykule na myśli tego że pentagram czy Facebook jest zły. Wiadomo. Jest wielu różnych użytkowników. Niemniej jednak jest to platforma która pozwala się dzielić też czymś jak najbardziej prawdziwym :)
Ja mam świadomość, jak bardzo fb może przybić. Jeśli masz powiedzmy 300 znajomych, 10 procent właśnie jest na wycieczce, w delegacji, po dużych zakupach, na imprezie, to twoja ściana jest zawalona "ludźmi sukcesu", bo twój mózg nie kojarzy, że patrzysz na np. Jedną rzecz w roku, która ktoś robi, tylko myśli "oni ciągle coś robią, mają osiągnięcia, a ja nie". Cześć osób z takim myśleniem zaczyna oszukiwać rzeczywistość, więc nagle takich osób na ścianie jest 20 procent ze znajomych.
Musiałem obniżyć wymagania wobec siebie. Musiałem uświadomić sobie, że jestem przeciętny. Że inni są zaradni, a ja średnio i nie udźwignę tego. Zacząłem się cieszyć i doceniać, że osoby w moim otoczeniu potrafią osiągnąć więcej.
I nagle presja zeszła.