Zakup srebra z (prawie) pierwszej ręki obarczony jest dodatkowymi kosztami rzędu 40 – 70% procent. Szczegółowo opisałem to wczoraj. Taki stan rzeczy w zasadzie skreśla temat z listy interesujących pomysłów.
Można oczywiście poszukać krajów, w krótych transakcje cechują się mniejszą marżą lub niższym (czy nawet zerowym) podatkiem. Rozwiązania wymagają jednak podróży bądź doliczenia kosztów transportu, a także zaangażowania i wysiłku z naszej strony.
W sytuacji, w której chcemy od czasu do czasu kupić sobie odrobinę srebra powyższe podejście przypomina strzelanie do muchy z armaty. Z pewnością też nie przyczyni się ono do redukcji kosztów zakupu.
Cóż było robić? Skoro rynek pierwotny zawiódł, trzeba było przyjrzeć się zakupom z drugiej ręki. Zacząłem na Allegro.
Z początku sprawa nie zapowiadała się specjalnie dobrze. Większość ofert jest, co prawda, niższa niż w oficjalnym sklepie Mennicy Polskiej, jednak najlepszej znalezionej przeze mnie oferty – Wiedeńscy Filharmonicy, 128 PLN/1oz czyli 4.12PLN/g - nie przebijała.
Z pomocą przyszedł wujek Google, a w zasadzie jego tendecje do inwigilacji. Kilka godzin upartego odmieniania „srebra” przez przypadki zaowocowało sugestiami do artykułów na temat „srebrnego złomu”.
W skrócie chodzi o to, żeby zamiast sztabek czy najpopularniejszych bulionów (Filharmonicy, Kanadyjski Liść, Krugerrand) kupować starą biżuterię oraz znacznie mniej popularne okolicznościowe lub obiegowe monety zawierające srebro.
Drobnym mankamentem takiego rozwiązania jest kwestia tzw. „próby” czyli faktycznej zawartości kruszcu w przedmiocie. Buliony czy sztabki mają najwyższą próbę – 999 – co oznacza, że zawierają 99.9% czystego kruszcu. W przypadku biżuterii, monet obiegowych czy kolekcjonerskich bywa z tym różnie. Zawartość srebra może wynosić nawet poniżej 25%, choć oczywiście można też trafić na serie z próbą 925 czyli – jak każdy już się pewnie domyśla – 92.5%.
Różnice te wynikają z kilku powodów. Pierwszym jest przeznaczenie przedmiotu. Jeżeli ma on jedynie "leżeć i przechowywać wartość", wówczas nie ma większych przeciwskazań dla zawartości na poziomie 99.9%. Kiedy jednak chcemy aby dodatkowo pełnił jakas użyteczną funkcję – np. ozdobna biżuteria czy krążacy i zużywający się środek płatniczy – wówczas samo srebro może okazać się zbyt plastyczne (miękkie). W teorii już 92.5% zawartości pozwala nam na uzyskanie wystarczająco twardego produktu. Zachowujemy przy tym najważniejsze właściwości kruszcu – połysk, antybakteryjność, odbicie światła czy przewodzenie elektryczności. To ostatnie akurat nie ma dużego znaczenia, gdy skupiamy się inwestycjach.
Drugim arcyważny powodem istnienia prób jest kwestia wartości. Jeszcze do połowy ubiegłego wieku zawartość srebra w monetach obiegowych była rzeczą zupełnie naturalną. Metalowy krążek, jako taki miał być wartością sam w sobie, a nie tylko jej namacalną obietnicą. Tym samym dany walor nie mógł swoją zawartością przekraczać nominału. Tyle w teorii.
W praktyce, większy udział miały tutaj odwieczne zabawy rządzących z inflacją oraz żyłka do interesu wśród rządzonych (czy wcześniej mówiąc wprost poddanych) . Całość nabrałą dodatkowego rozpędu, gdy ekonomiści odkryli, że możliwość kreacji pieniądza i tym samym wpływy na gospodarkę jest wręcz odwrotnie proporcjonalna do wartości pieniądza w samym sobie. Inaczej mówiąc im wyższy poziom abstrakcji (faktycznej, a nie reprezentowanej wartości środka płatniczego), tym prościej dla zarządzającego. I gorzej dla zarządzanego.
Temat stopniowego obniżania prób w monetach. Poczynając od „oszczędności w królewskim skarbcu”, przez fałszerstwa jako sposób na pokonanie wrogiego państwa, aż po masowe „wybieranie” konkretnych monet z rynku przez szarych obywateli spowodowane coraz swobodniejszą kreacją pieniądza, to materiał na fascynującą książkę. Zdecydowanie jednak jest on zbyt obszerny dla tego artykułu. A także zbyt odległy od głównego wątku – chociaż tutaj patrząc na moje tendencje do gawędziarstwa – można by się spierać. Każdemu zaciekawionemu czytelnikowi z czystym sercem polecam poszukać odpowiednich lektur – sprawa jest fascynująca i na pewno się nie zawiedziecie.
Zawartość srebra w srebrze była kolejnym kompromisem, na który zdecydowałem się przystać. Z mojego punktu widzenia, kwestia czy będę mieć jedną monetą o próbie 999 czy może dwie z próbą 500 wydawała się być mało istotna.
Zdecydowanie za to odrzuciłem zakupy w formie używanej biżuterii. Cały zakres oznaczeń jubilerskich, indywidualność każdego produktu i trudność w stwierdzeniu jego faktycznej wartości wydały mi się przesadnie duże. Dodatkowo monety miały być w przyszłości prezentami urodzinowymi dla moich dzieci.
Mogłem, co prawda, wyobrazić sobie, podarek w postaci kolczyków czy łańcuszka dla każdej z moich córek. Nie potrafiłem jednak żadną miarą uwierzyć aby obdarowywanie ich biżuterią mogło jakkolwiek skutecznie doprowadzić do zainteresowania się ekonomią. Trochę je jednak znam.
Jeszcze gorzej w przypadku syna. Kolczyki odpadają. Każdy chyba rozumie, że nie chcę wychować go na... pirata. Na ile też pamiętam, oni nosili złotą biżuterię - tak aby w ostatniej potrzebie służyła opłaceniu pochówku. Srebro raczej by się tu nie sprawdziło. Z kolei związak między inwestorską pasją, a corocznym obwieszaniem go łańcuchami wydaje mi się mało wyraźny. Być może, gdybym miał większy sentyment do polskiego rapu. Na razie jednak - stanowcze nie!
Klamka zapadła. Będę kupować stare monety obiegowe! Srebrny szlak ponownie błysnął zachęcająco ku dalszej wyprawie.
O tym jednak w następnym wpisie...
A gdzie ta obiecana uncja kodu? ;)
Z moich wyliczeń wychodzi, że za dwa odcinki :) Nie słuchałeś piosenki z dedykacją?
Congratulations @doabit! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s):
Your next target is to reach 400 upvotes.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Check out the last post from @hivebuzz:
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!