Do Pain of Salvation miałem kilka podejść, ale żadne z nich nie było tak satysfakcjonujące jak dwupłytowe wydawnictwo pod tytułem Road Salt. Dwie części Road Salt ukazywały się kolejno w 2010 i 2011 roku.
Pain of Salvation, szwedzki skład, który przyzwyczaił do artystowskiego prog metalu, wymyślił się dla tych albumów na nowo. Płyty są znacznie bardziej "song-oriented", kompozycyjnie przypominają efekt jam session w wykonaniu bardzo uzdolnionych ludzi. Piosenkowość jest zresztą główną zaletą tego materiału. Kawałki są szczere, przekonujące i w bezpretensjonalny sposób dotykają najważniejszych tematów, którymi może zajmować się muzyka: miłości, namiętności, przemijania.
Brawurowy progowo-jazzowy warsztat instrumentalistów posypany jest całkiem bluesowym wajbem - ot, długowłosy, zarośnięty chłop z gitarą wypluwa sobie płuca wyjąc nam przejmującą rock balladę o utraconej miłości. Dla mnie bomba!
@tipu curate :)
Upvoted 👌 (Mana: 14/21)