Jak część z Was pewnie wie, sprzedałem wszystko co miałem, kupiłem bilet w jedną stronę do Tajlandii i ruszyłem w podróż.
Wybrałem to miejsce, bo zawsze fascynowała mnie kuchnia, zwyczaje i ludzie, a do tego życie w tym kraju jest tanie. Spakowałem ubrania, sprzęt do nagrywania, elektronikę i razem z C. (moją ładniejszą połową) ruszyliśmy w nieznane.
Na razie zostawiłem za sobą „poprzednie życie”, chociaż wciąż mam w nim kilka spraw i zobowiązań, które muszę doprowadzić do końca. Poza nimi nie zostało już nic. Zniknęła rutyna, codzienność i wegetowanie w świadomości, że nie realizuje swoich marzeń.
Moja podróż miała być poszukiwaniem smaków, inspiracji i przepisów. Chciałem spotykać ludzi, poznawać ich życie i być jego częścią.
Tajlandia była dla mnie bardzo łaskawa i z powodzeniem, przez miesiąc, realizowałem tam swój plan.
Kolejnym przystankiem w naszej podróży była Malezja
“KL” SKOPAŁO MI TYŁEK
Wiedziałem, że utrzymując się z pieniędzy zarobionych tylko na Steemit może być nam ciężko i trzeba będzie zaciskać pasa. Jednak sytuacji, która spotkała mnie w Kuala Lumpur nigdy się nie spodziewałem.
Od dnia przyjazdu do Malezji mieliśmy problemy z pieniędzmi, ale jakoś dawaliśmy sobie radę. Zmieniło się to we wtorek, kiedy razem z C. (@see-it-feel-it), przenieśliśmy się z przedmieść do centrum Kuala Lumpur.
Żeby tego dokonać i mieć pieniądze na wynajęcie pokoju musiałem część naszych rzeczy sprzedać w lombardzie. To była ostatnia deska ratunku, bo w portfelu zostało mi 6 zł.
Po poszukiwaniach C. znalazła w internecie sklep, który skupował używane sprzęty i bez pewności czy przyjmie również nasze rzeczy poszliśmy na miejsce. Okazało się, że skupują w zasadzie wszystko i tak udało się nam uzyskać dodatkowe 170 zł, które pozwoliły na opłacenie poprzedniego lokum i wynajęcie pokoju w centrum.
Chcieliśmy przenieść się do centrum między innymi dlatego, że pokój na przedmieściach był mały, brudny i dzieliliśmy łazienkę z parą brudasów. Wszędzie syf, smród oraz pozostałości ostatniej wizyty zalane dodatkowo ogromnymi ilościami wody, która resztki moczu i gówna roznosiła elegancko po całej łazienkowej podłodze. Mieszkaliśmy tak już prawie tydzień i zależało nam na tym, żeby od tego odpocząć w miarę normalnych warunkach. Bez luksusu, ale w czystym łóżku i normalnej łazience.
Oprócz tego, jak pewnie się domyślacie, na przedmieściach niewiele się dzieje i trudno było nam zdobywać materiały na jeden profil, nie wspominając już o dwóch. W naszej sytuacji zasada jest prosta – nie ma wpisu, nie ma jedzenia.
Kiedy znaleźliśmy ofertę hostelu za 41 zł za noc i na zdjęciach zobaczyliśmy czyste łóżko oraz prywatną łazienkę wyłączyliśmy czujność i tu popełniliśmy największy błąd.
Zamiast, jak zwykle zarezerwować miejsce na jedną, czy dwie noce, wynajęliśmy pokój od razu na 6 dni. Nie umiem wyjaśnić, co nami kierowało i skąd taki pomysł, ale okazał się fatalny w skutkach.
HOTEL JAK Z HORRORU
Na miejscu okazało się, że to zwyczajna dziura. Grzyb na ścianach, wilgoć, wszystko brudne i śmierdzące szczynami. W pokoju nie było okna, nie działała klimatyzacja, wentylator po włączeniu wyrzucał z siebie tonę syfu, więc nie było ŻADNEGO dostępu do świeżego powietrza. Na ścianach brązowe plamy, których pochodzenia nie chcę nawet znać, podłoga działała jak lep na muchy, a łóżko wyglądało jak odzyskane z burdelu. Wyobraźcie sobie noc w takim miejscu.
To najgorszy pokój w jakim przyszło nam spać. Nie pomogło zorganizowanie mopa, detergentów i dokładne sprzątanie. W tym „hotelu” brud, grzyb i wilgoć zamieszkały już na dobre.
Przez pierwsze trzy noce przespaliśmy łącznie może dziesięć godzin i co rano tylko czekaliśmy na świt, żeby można było w końcu stąd wyjść i pójść zwiedzać miasto.
Warunki w naszym “hostelu” są tak złe, że myśleliśmy nawet o tym, żeby spać w parku, a tu korzystać tylko z prysznica i WIFI. Niestety, po korytarzach kręci się tutaj szemrane towarzystwo, więc nie zostawiamy w pokoju elektroniki, a noc na ławce w dużej stolicy, z całym dobytkiem nie jest najlepszym pomysłem.
Na zmianę hotelu nie możemy sobie obecnie pozwolić. Kiedy piszę ten tekst w kieszeni mam równowartość 42 zł. Musi nam to wystarczyć na 3 dni. To 14 zł dziennie, na dwie osoby.
Żeby lepiej zobrazować naszą sytuację napiszę tylko, że obiad na jakimś przydrożnym straganie kosztuje 6-7 zł za porcję. Woda, której wypijamy w tym klimacie 3 butelki dziennie, to kolejne 3 zł. Dodatkowo pierwsze pieniądze, które możemy wypłacić ze Steemit przyjdą na nasze konto dopiero w poniedziałek wieczorem. Sytuacja jest więc bardzo zła, a rzekłbym nawet tragiczna.
By było jeszcze ciekawiej, pokój mamy opłacony tylko do niedzieli, więc czeka nas jedna noc na dworcu autobusowym. Wcześniej, żeby się na niego dostać, siedmiokilometrowy spacer z całym sprzętem i bagażami, bo na bilety na autobus czy metro też nam nie wystarczy.
Kiedy tylko w poniedziałek zaksięgują się środki kupujemy bilety na autobus do Ipoh, w końcu uciekamy z Kuala Lumpur i wynajmujemy w nowym mieście tani, ale czysty pokój. Pomimo tego, że pieniędzy wystarczy tylko na dwa dni już nie mogę się czekać!
OKO W OKO Z KRYZYSEM
Piszę o tym, ponieważ wszystkie te okoliczności sprawiły, że dopadł mnie w tym tygodniu olbrzymi kryzys. Cały czas martwiłem się o C., byłem zmęczony, niewyspany, głodny i ciągle czułem się brudny. Dla mojej psychiki był to bardzo ważny i trudny test.
Musiałem jednak znaleźć w tym bałaganie siłę, by tworzyć dla Was materiały, nagrywać filmy i ciągle iść naprzód. Tę siłę dało mi moje największe marzenie: WŁASNY FOODTRUCK!
Marzę o tym od lat i cała moja wyprawa to tak naprawdę jeden z etapów jego realizacji.
Nie chcę otwierać kolejnej osiedlowej budki z kebabem czy burgerowi. Chcę stworzyć miejsce, w którym królować będą niezwykłe potrawy i świetna atmosfera. Ruszyłem w podróż, żeby znaleźć inspiracje, spróbować nowych smaków, poznawać przepisy i uczyć się je przyrządzać. W Tajlandii szło mi to naprawdę nieźle, w Malezji mogę sobie pozwolić co najwyżej na chlebek naam i jakiś smażony ryż o dziwnym smaku.
Wiem jednak, że to tylko etap i jeżeli przebędę całą tę krętą drogę to otworzę foodtruck, który będzie jedyny w swoim rodzaju. Bagaż doświadczeń, smaków i przeżyć z pewnością zaprocentuje w przyszłości.
Marzenie o karmieniu ludzi z knajpy na czterech kółkach miało być tylko moje i nie planowałem się nim z Wami dzielić do momentu, w którym nie zacznie się urzeczywistniać i nabierać realnych kształtów.
Po tym, co tu przeszedłem wiem jednak, że taki cel potrafi wyciągnąć człowieka nawet z największego bagna i dzielę się tym z Wami ponieważ mam nadzieję, że w złych czasach przypomnicie sobie ten tekst.
SZUKAJCIE, A ZNAJDZIECIE
Znajdźcie więc marzenie, które pozwoli Wam przetrwać trudne chwile i każdy kryzys. Jeżeli już je macie to bardzo mocno w nie uwierzcie i pamiętajcie o nim kiedy jest naprawdę źle – to da Wam ogromną siłę.
Nauczyłem się już, że to co złe w końcu minie, a marzenie pozostanie. Dlatego nie poddaję się i zrobię wszystko, żeby na koniec tej przygody zaprosić Was na otwarcie mojego nowiutkiego foodtrucka.
Zanim jednak moje marzenie się urzeczywistni muszę przebyć długą drogę i zapraszam Was na siedzenie pasażera.
Całą moją przygodę pokażę i opiszę na Steemit. Mam nadzieję, że moja historia będzie dla Was inspiracją i zmotywuje do realizacji marzeń, które być może odkładacie już od jakiegoś czasu.
Nieźle, ok 42 zł na 3 dni? Podziwiam, ja tyle na jeden posiłek wydaję. Chętnie udzieliłbym jakiegoś, choćby drobnego wsparcia, tylko jak? Jakiś PayPal?
Kilka czynników się na to złożyło i finalnie taki był wynik.
Najciekawsze jest to, że nie opłacało się kompletnie kupować w sklepach bo chleb czy nawet jakieś gotowe przekąski są droższe niż jedzenie na ulicy.
Ratunkiem była knajpka u bengalczyków, gdzie dwa chlebki naam i dwa sadzone jajka kosztowały łącznie 4,8zł i dawały sporo sił.
Jeżeli chcesz wesprzeć wyprawę w takim momencie to będę ogromnie wdzięczny!
Nie mam PayPala, więc podaję numer konta:
Marcin Wójcik
45249010440000420019003654
Jak tylko stanę na nogi z przyjemnością prześlę do Ciebie pamiątkową pocztówkę z podziękowaniem.
Wyślij tylko proszę mail z adresem na który mogę to zrobić na [email protected]
Najlepiej z nickiem ze Steemit.
Mała pomoc już poszła, niestety koniec miesiąca więc nie poszalejecie za to. Na delikatne obiadki będzie;)
Dziękuję za wsparcie i czekam na mail z adresem! Wszystkiego dobrego!
Też przesłałem troszkę PLNów, życzę powodzenia i obiecuje modlitwę :)
Aha.
Podziękowania należą się @glass.wolf który mnie tu skierował.
Powodzenia :) 45 minut temu Transfer 3.102 STEEM to foodini
Wielkie dzięki! Ten gest bardzo wiele dla mnie znaczy i z pewnością o tym nie zapomnę!
Myślę, że ludzie, że Steemit wesprą Twoja wyprawę a ja jedynie odwdzięczam się za materiały, które publikujesz. Mogę dzięki nim poznawac inną kulturę na drugim końcu świata. :)
Cieszę, że tak odbierasz to co robię. Jak już uda mi się wyjść na prostą to jeszcze wiele przygód przed nami!
Jeżeli znajdziesz chwilę to podeślij mi swój adres na [email protected] - chciałbym się odwdzięczyć pocztówką.
ciekawe, czekam na dalszy ciąg
Dzięki!
Upvote na bułkę 😂 Chociaż moim się nie najesz, ale z całego serca życzę powodzenia w dalszej realizacji marzeń 😊
Każdy głos się liczy! Dzięki za wsparcie!
Nie próbowaliście rozmawiać z właścicielami hostelu i domagać się zwrotu pieniędzy z uwagi na takie warunki (które nie były przedstawione w internecie), grożąc wystawieniem niepochlebnych opinii na Tripadvisorze? W Laosie udało mi się tak odzyskać pieniądze za nocleg w pokoju z pluskwami. Nic nie wskazywało na to, że się uda, bo właściciele kompletnie nie wyglądali na takich, których obchodzi ich własny biznes, ale słowa "tripadvisor" działają na nich jak magia. Może warto? Ewentualnie można próbować przedstawiać się jako ważnego blogera podróżniczego "influncera" z Europy i też prosić o zwrot pieniędzy, mówiąc że w innym wypadku na blogu pojawi się zła opinia z podaniem nazwy hostelu i mogą zapomnieć o klientach.
Też wysyłam tipa na nasi lemak lub inne podnoszące na duchu jedzenie i stale trzymam kciuki!
Bardzo dziękuję, też poproszę o Twój adres na [email protected]
Chciałbym odwdzięczyć się pocztówką.
Co do "hotelu" to sprawa nie jest prosta. Właściciele tu nie bywają bo pytałem o to 3 różne osoby na recepcji, oczywiście nie ma też z nimi kontaktu.
Opiniami zupełnie się nie przejmują, bo oczywiście powiedziałem im, że na pewno opiszę co tu zastałem.
Usłyszałem "do what you want" i to był koniec tematu.
Jedyne co udało mi się ugrać to zmianę pokoju, ale kolejny różnił się jedynie tym, że smród nie szczypał w oczy już na wejściu, ale dopiero po kilku minutach.
Szorowaliśmy go naprawdę solidnie, ale to jest taki rodzaj brudu i smrodu, który tępi się już tylko ogniem.
Co ciekawe na Agodzie mają 6,9/10.
Nie mam pojęcia kto normalny wystawia dobre opinie za takie warunki.
Ogólnie nie jest to miejsce dla zwykłych turystów bo pomieszkują tam robotnicy, emigranci, którzy przyjechali do pracy i drobne rzezimieszki. Przykre jest to, że w takich warunkach mieszkają też rodziny z dziećmi, dla których jest to po prostu tańsze niż wynajęcie własnego mieszkania.
no to na takich nie ma mocnych :/ miejmy nadzieję, że już więcej Was to nie spotka
Nigdy nie wiadomo, ale takie doświadczenie zostawia nauczkę na całe życie. Na pewno będzięmi się bardziej pilnować. 😉
3mam kciuki! Na pewno Tobie/Wam się uda! Głowa do góry!
Dzięki!
Najgorsze już chyba za nami bo udało się wynieść z tej nory. Noc na dworcu też powoli dobiega końca. Teraz jeszcze tylko porządna dawka snu w ludzkich warunkach i od razu świat nabierze kolorów!
Dokładnie tak! Kimka plus szamka zawsze działają cuda x))
Najwazniejsze to dazenie do celu! Tego sie trzymaj i jak zawsze chetnie pomoge jakas rada bardziej doswiadczonego podroznika :) No i budka ma stac bo napewno ta glodni wpadniemy! :D
Dzięki Suchy! Twoje rady zawsze na wagę złota! I zapraszam oczywiście na coś pysznego jak już się rozstawię. 😉
Jeżeli posiadasz skrill lub neteller to podaj adres proszę, chętnie udzielę Wam drobnego wsparcia ;) Jeżeli nie to polecam założyć ... :)
Dzięki za wsparcie i resteem! Bardzo to doceniam.
Ze skrillem znamy jeszcze z czasów moneybookers. 😉
[email protected] - nr. klienta 17188391
No i oczywiście poproszę o adres do wysyłki kartki z podziękowaniem: [email protected]
Poszło, na zimne piwko albo pięć będzie ;)
Pozdrawiam !
Doszło, jeszcze raz dzięki! 👊
Nie wiem czy wspominałem, że piwo tutaj to rarytas. Widziałem, jak podają je nawet w podrzędnych knajpach jak Moeta - w coolerze, na lodzie i rozlewają do małych szklaneczek.
Pewnie dlatego, że mała puszka (0,33l.) Carlsberga kosztuje 10zł, duża butelka (0,5l.) to już 19zł.
Lokalne są może o złotówkę tańsze także piwko to wypiję za Twoje zdrowie w jakimś zdecydowanie tańszym kraju. 😉
Najwyższą cenę widziałem natomiast w centrum, niedaleko Petronas Tower - pół litra za 22 zł, również Carlsberga.
Chociaż wiem od @veggie-sloth że w niektórych krajach arabski nazwaliby to promocją.
Chyba te robaki za drogo Cię kosztowały :P
A tak na serio, powodzenia, na pewno dasz radę :)
Trzymam kciuki za realizację marzenia o foodtruck'u. Jak tylko będzie śmigał to na pewno Cię odwiedzę ;) PS. Szkoda, że nie mam większego upvote'a żeby Wam pomóc :(
Jesteście bardzo dzielni. Respect!
O qwa wchodze o kolega ma taki kryzys. What the fuck sie zastanawiam? Wsparcie zaraz wyśle na konto. Trzymam kciuki! Edit. Patrze post z 5 dni. 😀
Dopiero dotarłem do tego wpisu - wow, szacunek za dzielne znoszenie trudów podróży, wiem jak to jest! Naprawdę podziwiam i cieszę się, że się nie poddajecie. Sam planuję wielomiesięczną podróż i nie wiem do końca, jaki jest jej cel, ale wiem, że też muszę go odkryć, tak więc jest to coś do czego jakoś mogę się odnieść :D
Rzucam drobnym wsparciem, mam nadzieję, że nie wydacie na głupoty!!!
PS Mam nadzieję, że płatności w Steemie będą w twoim foodtrucku ;)
Tyle razy byliśmy z żona w podróży stopem i tyle wsparcia otrzymaliśmy od ludzi ze odmówić w takiej sytuacji potrzebującemu to jak wypiąć się na tych wszystkich ludzi. Ode mnie lecą 2 sbdki bo niestety sam na razie wiele nie mam..