You are viewing a single comment's thread from:

RE: Cud listopadowej nocy

in #polish6 years ago

Moja, już świętej pamięci, Stokrotka wytoczyła mi się z krzaków pod nogi gdy wagarowałem w zapuszczonym parku, jeszcze jako wczesny licealista. Pogoda była ładna a kociak czarny, zdrowy i lśniący, więc przypuszczałem, że gdzieś czai sie jej mama. Biedne dziecko lazło za mną drąc pysk do końca parku, a potem dalej - wsadziłem ją do kieszeni dopiero gdy doszliśmy do ruchliwej ulicy. Jej pierwsze lata upłynęły nam na dzikich pojedynkach, grze w szachy i rozwalaniu się na książkach . Z czasem, Stokrotka wyrosła na niezależną, drobną lecz bezwzględną czarną kulkę agresji. Zawsze była kotem wychodzącym i gdy przeprowadziliśmy się do chałupy z ogrodem, musiała sporo udowodnić tubylczym kotom i mniejszym psom. Poradziła sobie znakomicie - czasem wracała z pozlepianym futrem i pchała się pod prysznic aby spłukać krew letnią wodą. Co ciekawe, przy takich kąpielach zwykle nie stwierdzaliśmy na niej ran. Szybko inne koty przestały bywać w naszym ogrodzie, a jeden zupełnie gdzieś zniknął i zgrało się to dziwnie z jednym z ostatnich krwawych pryszniców Stokrotki. Gdy już na dzielnicy panował szacunek, Stokrotka wracała pachnąca ziołami i kwiatkami, o które akurat się otarła. Gdy się wyprowadziłem, a ona została z rodzicami w chałupie z ogrodem, miała do mnie żal przez długie lata. Przeżyła prawie jakieś 17 lat i odeszła w nimbie legendy, otoczona miłością rodziny i bojaźliwym szacunkiem innych zwierząt. Jestem dumny, że przyszło mi mieszkać pod jednym dachem z tak wspaniałą bestią:D. Pozdrawiam!

Sort:  

Piękną opowieść, dzięki wielkie! To widzę, że była to długa przyjaźń dwóch niezależnych osób :) 17 lat robi wrażenie :) Kiedyś Mała przegoniła z ogrody 10 x większego od niej psiak, w sumie nawet sympatycznego. Pękałem z dumy i rozbawienia, bo nagle napuszyła się i syczała - wszedł na jej teren i bezczelnie chciał się zaprzyjaźnić :)