Komentarz polityczny

in #polish10 months ago (edited)

Polityką interesowałem się od dziecka. Pamiętam jak przed wyborami 1995 kolportowałem w podstawówce jakiś wierszyk polityczny zaczynający się od słów "Stoi na placu oddział milicji". Była to przerobiona "Lokomotywa" Tuwima i najbardziej podobał mi się fragment:

I wszyscy są oni zdania jednego:
Że Związek Radziecki naszym kolegą,
I nawet gdyby przyszło miliard Chińczyków,
I każdy zjadłby tysiąc klopsików,
A potem srali by przez tysiąc lat,
To nie zasrali by Kraju Rad.


Oczywiście byłem wtedy za Wałęsą. Mimo iż to piosenka wyborcza Kwaśniewskiego ("Ole Olek") była na pierwszym miejscu na discopolowych listach przebojów.

Temperatura sporu była wysoka. Podczas debaty telewizyjnej Wałęsa nie chciał podać ręki Kwaśniewskiemu. Powiedział, że może mu podać nogę. Możliwe, że to aroganckie zachowanie przesądziło o jego przegranej. No bo są jednak pewne standardy.

Ale dlaczego o tym piszę? Otóż wydaje mi się, że mimo ówczesnego dość żywego sporu na linii postkomuna - postsolidarność to polaryzacja społeczeństwa była zdecydowanie mniejsza niż obecnie. Raz rządzili jedni, innym razem rządzili drudzy. Były kłótnie, były afery, ale były też granice. Pamiętam jak pod koniec rządów Leszka Millera krążyła po Sieci świecka litania do Józefa Oleksego.

Kryzys służby zdrowia po reformach SLD: NIC SIĘ NIE STAŁO
Fiasko akcji "leki za złotówkę" firmowanej przez SLD: NIC SIĘ NIE STAŁO
Klęska programu budowy autostrad: NIC SIĘ NIE STAŁO
Afera Rywina: NIC SIĘ NIE STAŁO
Afera starachowicka: NIC SIĘ NIE STAŁO
Afera bydgoska: NIC SIĘ NIE STAŁO
Afera biopaliw: NIC SIĘ NIE STAŁO
Afera automatów: NIC SIĘ NIE STAŁO
Upolitycznienie wszelkich możliwych urzędów: NIC SIĘ NIE STAŁO
Lub czasopisma i inne rośliny w szczególności AMEN


Ludzie mieli dość ówczesnego rządu. Nie pamiętam jednak, by ktokolwiek cieszył się po katastrofie Mi-8 z Leszkiem Millerem na pokładzie, która miała miejsce w grudniu 2003.

Rządy Millera zweryfikowały fatalne dla SLD wybory w 2005 roku. Wtedy też coś się popsuło i odwieczny wydawałoby się podział postkomuna - postsolidarność zastąpił nowy: PO-PiS.

Pierwszy rząd PiS, a później PiS-LPR-Samoobrona pamiętam stosunkowo słabo. Wydarzenia w kraju śledziłem z dystansu (w 2006-2007 mieszkałem na Łotwie). W głowie mam jednak kilka obrazków. Szczególnie jeden zapadł mi w pamięć: młoda dziewczyna z napisem "Giertych do wora, wór do jeziora". W tamtym czasie to nie PiS był najgorszy w medialnym przekazie. Prym wiodły przybudówki: LPR i Samoobrona. Fantastyczna koalicja zresztą szybko się rozpadła. Rozpisano nowe wybory. PiS poprawił swój wynik (26,99% vs 32,11%), LPR z Samoobroną przestały istnieć, SLD pozostało zmarginalizowane (13,15%), a zwyciężyła Platforma Obywatelska (41,51%), która dogadała się z PSL-em (8,91%).

Rządy Platformy wspominam źle. Szczególnie po 10 kwietnia 2010, kiedy pełniący obowiązki głowy państwa Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zaczął obsadzać stanowiska. Dobry obyczaj nakazywałby poczekanie z tym do wyboru nowego prezydenta. Ważniejsze jednak było zawłaszczenie państwa - krok po kroku. Nikt już nie dbał o dobre obyczaje, choć wciąż trzymano się litery prawa. Łącznie rządy PO-PSL trwały 8 lat. Możliwe, że potrwałyby dłużej, ale wybuchła tzw. "afera taśmowa", z której ludzie zapamiętali głównie niecenzuralne słowa o kupie kamieni lub tekst Bieńkowskiej o tym, że za 6K zł pracuje złodziej albo idiota. Mało kto jednak zwrócił uwagę na to, że taśmy mocno podważały niezależność NBP. Mało kto rozumiał, że bank centralny nie powinien być na usługach rządu, ale każdy kto zarabiał poniżej 6 tysięcy złotych dobrze odczytał obelgę Bieńkowskiej. Chodzą zresztą słuchy, że ma zostać prezesem Orlenu, więc przynajmniej jest konsekwentna (w przeciwieństwie do tych, którzy zapowiadali odpolitycznienie spółek skarbu państwa). W każdym razie wybory w 2015 roku Platforma przegrała. Lewica i Korwin byli tuż pod progiem, co pozwoliło PiS-owi rządzić samodzielnie. Można było sądzić, że po 8 latach w opozycji wyciągnęli wnioski i pójdą inną drogą niż PO. Taaaa, a jedzie mi tu czołg? Jakość procedowania prawa i podejście do niego było jeszcze gorsze. O innych aspektach nawet nie wspominam (choć były i zmiany na lepsze, np. w polskiej polityce zagranicznej na Łotwie). To zniechęciło mnie do obserwowania polityki. Uświadomiłem sobie, że idziemy w bardzo złym kierunku jakim jest polaryzacja. I co gorsza: będzie coraz gorzej. Potwierdza się to w 100%, bo obecny rząd ma już kompletnie wyrąbane na prawo, działa poza nim i nawet ustaw nie chce mu się uchwalać. Państwo prawa staje się fikcją. O tym jak bardzo jest to niebezpieczne mówi m. in. prof. Antoni Dudek.

A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ludzie są tak podzieleni, że prawda stała się im zupełnie obojętna. Zwolennicy PiS-u przymykają oczy na to, co jeszcze niedawno robiła partia Kaczyńskiego, a z kolei zwolennicy antyPiS-u, jak się okazało mają gdzieś konstytucję jeśli tylko można dowalić Kaczorowi. Polska coraz bardziej zaczyna przypominać Rwandę w XX wieku i podział na Tutsi i Hutu. Wolę nawet nie myśleć dokąd nas to doprowadzi.

Trafiłem wczoraj na tekst kardynała Hlonda pt. "Obowiązek zwalczania zdziczenia politycznego". Wydał mi się idealnie pasujący do dzisiejszej Polski.

Klęską dzisiejszego życia publicznego jest nienawiść, która dzieli obywateli Państwa na nieprzejednane obozy, postępuje z przeciwnikami politycznymi jak z ludźmi złej woli, poniewiera ich bez względu na godność człowieczą i narodową, zniesławia i ubija moralnie. Zamiast prawdy panoszy się kłamstwo, demagogia, oszczerstwo, nieszczery i niski sposób prowadzenia dyskusji i polemiki. Żądza władzy i prywata prowadzą bezwzględną walkę o rządy i stanowiska, a pozorują ją troską o Państwo, które zwykle odłamy polityczne utożsamiają z sobą. Chorobliwe podniecenie i namiętność polityczna zasłaniają spokojny sąd o ludziach i sprawach, mieszają politykę do wszystkiego, wszystko osądzają ze stanowiska partyjnego, wyolbrzymiają znaczenie wypadków publicznych, wnoszą niepokój w całe życie.


I można byłoby odnieść wrażenie, że nic się nie zmieniło. Problem tylko w tym, że się zmieniło. A teraz powoli wracamy do punktu wyjścia, czyli czasów, gdy pierwszego prezydenta zastrzelono, drugiego zrzucono z urzędu w wyniku zamachu stanu, a gdy tego było mało to zaczęto wysyłać ludzi na wczasy do Berezy Kartuskiej. I aż się same cisną słowa Herberta:

A potem tak jak zawsze – łuny i wybuchy
malowani chłopcy bezsenni dowódcy
plecaki pełne klęski rude pola chwały
krzepiąca wiedza że jesteśmy – sami


Mam nadzieję, że jednak nie... Choć nie ukrywam, że jestem mocno sceptyczny jeśli chodzi o przyszłość polskiej polityki. Każdy nowy rząd przekracza kolejne granice. Polaryzacja stała się wiodącą taktyką polityczną (obie strony dokładają po równo) i nieznośnie się pogłębia. Ludzie z sympatyków zamienili się w wyznawców partii. Dyskusja polityczna odarta z emocji stała się Yetim. Każdy o nim słyszał, nikt nie widział. Nie wiem więc co musiałoby się wydarzyć (poza pełnoskalową agresją państwa trzeciego na Polskę), aby się to zmieniło...

Sort:  

Wydaje mi się, że to suma licznych błędów, które popełniliśmy od 1989 do dziś albo tak było zagramanicy na rękę + czynniki zewnętrzne, na które nie mamy wpływu.

Teorie spiskowe sobie daruję, bo zgaduję że jesteś kolegą/znajomym/kumplem Otoki vel Minimala i temat nie jest Ci obcy. W formie komentarza dodam, że jest to IMO możliwe i do pewnego stopnia na pewno jest prawdą. Nieprzypadkowo Amerykanie nie dawali nam dostępu do nowych technologii i tajemnic NATO. Jak mi to lata temu powiedział kolega, który jest dzisiaj jednym z moich 3 źródeł ws. Ukrainy, jesteśmy dmuchani przez agentury ze wszystkich stron. Zakładam więc, że coś musi w tym być, chociażby to co pokazano w Węgierskim serialu "Informator". Bardzo polecam, podobnie było w Polsce z tego co czytałem w różnych źródłach.

Jeśli chodzi o pierwszą opcję, to przyzwolenie na kłamstwa, kiepskie zarządzanie (zauważyłem, że w UK jest to źle widziane i wręcz tępione), kiepsko skonstruowano prawo, konstytucję i nasz system po prostu nie funkcjonuje. Do tego bieda, kiepskie wychowanie wielu młodych ludzi, rozbite rodziny, nasze problemy jak skłonność do uzależnień, biedna, szklany sufit i kilka/kilkanaście innych czynników. Do tego dosedł internet, który sprzyja atomizacji społeczeństwa, która dodatkowo jest napędzana przez inne rzeczy, na które internet wpłynął. Większe i mniejsze, nawet taka pozorna pierdoła, jak zbyt dużo filmów i seriali na to miał pewnie jakiś wpływ (dawniej oglądaliśmy te same filmy, seriale w TV, ludzi z VHS, DVD i kablówką było mniej + często przychodziło się do siebie oglądać, było więcej tematów do wspólnej rozmowy). Atomizacja i rozbite rodziny pomagają korpo (więcej kasy dla nich), więc to wspierają. Złożony temat, mógłbym tak jeszcze pisać, a póki co jedynie go liznąłem. Podejrzewam że poprawi się, jak walnie jakiś poważny kryzys lub kataklizm. Ewentualnie zewnętrzny wróg.

Neat analysis. 🙏\ 😳

Thanks. I've been thinking about it for about half my life (when I was 18, I decided to devote a few hours of my life to a fairly thorough verification of Donald Tusk and Jarosław Kaczyński and their past) + I am a graduate of political science, so I have formed an opinion over the years. And my knowledge about other factors deepened - for example, what it looked like among our neighbors.

  • I am a graduate of political science,

oh! so it popped up not on the blank spot. my deepest respect. 👍

Thanks, but it wasnt so hard to do this xD.

I jeszcze jedno, bo na siłowni sobie przypomniałem. Trzy czynniki wręcz podstawowe.

  • wywalenie nam elity w powietrze (zachód bez niej pewnie byłby nie lepszy niż my, A może nawet gorzej by sobie poradzili)

  • nieprzypadkowo literatura sci-fi mówi że Slavy będą przyszłymi Murzynami. W książce Altered Carbon jest ten wątek (polecam serial, jeden z najlepszych Netflixa, są też wątki dla kobiet jakbyś szukał czegoś do obejrzenia z żoną). Ju dawni temu Arabowie to wiedzieli.

  • nasza naturalna niechęć do współpracy. Ktoś kiedyś na angielskim forum, jakiś Rosjanin albo ktoś z południa, powiedział Angolowi czy tam Niemcowi, że to nie tak, że ich nie lubimy. My się kurwa nie lubimy nawzajem w naszych własnych krajach bardziej niż Wy (katalonczycy, flamangowie, bawarczycy i inne "krainy", nacje, mniejszości). Pisownia z tą kurwą oryginalna, tylko przetlumaczylem.

Divide et empera. Nie wspomniałeś o najgorszym - mamy wojnę za miedza.

Google translated this Polish text for me. I didn’t understand a lot because I don’t know the details of Polish life. But I realized something. The heap of scandals you mentioned (...and nothing happened) means that there is a huge heap of shit... there are many factories producing this shit, and the treatment facilities (legal proceedings) do not work at all. The organism of the state, of society, has lost the ability to cleanse and heal itself. (Everything is like we have here).

In recent years I have been watching a lot of historical videos on YouTube. The other day I watched a video about the Weimar Republic; then about fascism and Hitler’s rise to power; about Krupp and IG Farbenindustry. These are solid, long, scientific videos full of details and not "hot cool facts." Last week I watched a video about Poland in the pre-war period - the “Sanation regime”. Everything was difficult. But the authors quite clearly described the main details of the plot: how Western countries fed Poland at that time and helped it become a strong opponent of the Soviet Union, and the rich bourgeoisie of Poland trampled into the mud all the achievements of Polish workers and attempts to improve their lives. For the first time I learned that Poland also qualifies as fascism. There is also the foreign policy of Poland. Alas, the country acted as a worthy partner for Hitler in inciting World War 2.

Thanks for your comment. My text is mainly about the division of society, which is growing and beginning to resemble the one before the Second World War. The pre-war division led to the coup d'état in 1926 and the introduction of an authoritarian regime. Nevertheless, it is still difficult to speak of fascism here in my opinion. Speaking of partnership... Firstly, Poland was the first country to stand openly against Hitler. Secondly, it was not we who attacked the Third Reich, but the other way around. Thirdly, we had a non-aggression pact with the Soviet Union, which was broken by Soviet troops who attacked our borders on 17 September 1939. And this had been previously agreed with the Third Reich in the Rippentrop-Molotov Pact.

The partnership, however, can be seen in the second part of this film below. There is plenty of such material showing German-Soviet relations in 1939.

(Not easy for me to watch videos even in EN, I can read but hearing it from voice is other deal.) I can benefit from watching the precious video footage.

As for this 'delicate' question about fascism... if you are interested, we can discuss it separately. One should start from an understanding of the term itself, its essence. “Fascism” is a multifaceted phenomenon, and when people describe it by listing its external features, they are not getting closer to understanding the issue.

My best wishes! 🙏

Eskalacja konfliktu, a więc poziomu emocji jest niestety na rękę rządzącym niezależnie od aktualnej opcji. Do tego ponieważ i tak co do zasady główny program obie partie mają taki sam to muszą generować konflikty które przykryją fakt że to żaden wybór...
To przykre bo to bardzo krótkowzroczne. Niszczy to wspólnotę i podstawy państwowości. Zwłaszcza już na obecnym poziomie, który gwałci praworządność... No cóż trochę dziwię się Amerykanom którzy wręcz wspierają tę wojnę domową zamiast wyciszyć. Wydawałoby się że powinno im zależeć na silnej i stabilnej Polsce dla szachowania Niemiec żeby nie wierzgaly i dla lepszego ewentualnego powstrzymywania/wykrwawiania Rosji.
Że jesteśmy suwerenni to powinniśmy sobie w bajki włożyć, eh może kiedyś się znów uda wybić.

Temperatura sporu była wysoka. Podczas debaty telewizyjnej Wałęsa nie chciał podać ręki Kwaśniewskiemu. Powiedział, że może mu podać nogę. Możliwe, że to aroganckie zachowanie przesądziło o jego przegranej. No bo są jednak pewne standardy.

Jak wczesniej zahaczylismy tematy muzyczne i topowe kawalki tamtych czasow, to nie mozemy zapomniec o kawalku ponizej, ktory odnosil sie wlasnie do opisanej sytuacji przez Ciebie :

Bardzo ją lubiłem. I jak się okazuje po latach nic z niej nie rozumiałem, bo odbierałem ją jako pro-Wałęsową :D W każdym razie na listach przebojów była na drugim miejscu zaraz za "Ole Olek".