PODCAST. Od Steema do Hive, czyli zwycięstwo decentralizacji

in #polish5 years ago

Czasem ktoś mnie zapyta o Steema i muszę opowiadać po raz n-ty tę samą historię. Postanowiłem zatem nagrać podcast, w którym opowiedziałem o Steemie, o zmianach, które zaszły i o Hive. Zajęło mi to kilka dni, ale udało się. Poniżej prezentuję efekt. Jak ktoś ma wolne 20 minut, to zapraszam do wysłuchania.

Był grudzień 2017 roku. Bitcoin zbliżał się do swojego All Time High, czyli ceny na poziomie 20 tysięcy dolarów. Rynek kryptowalutowy pełen był entuzjazmu. Gdy więc usłyszałem o platformie, która wynagradza kryptowalutą za publikowanie różnego rodzaju wpisów postanowiłem spróbować. A co mi szkodzi?

Tą platformą był Steemit, który podobnie jak Bitcoin był na szczycie. Powiązane ze stroną Steem Dollarsy były dużo warte, więc wypłaty były wysokie. Pamiętam, że za pierwszy swój artykuł otrzymałem tokeny o równowartości ponad 200 złotych. Dziś ich wartość nie przekroczyłaby kilkunastu złotych. No cóż, trochę się pozmieniało od tamtego czasu. I o tym też chciałem opowiedzieć w tym podcaście.

A jest o czym opowiadać, bo dość szybko zrozumiałem, że Steemit to coś więcej niż tylko platforma płacąca ludziom za pisanie artykułów. Owszem był to ważny aspekt, ale nie najważniejszy. Aby to zrozumieć warto spojrzeć jak działają dzisiejsze media społecznościowe. Jaskrawym przykładem jest tutaj Facebook, który daje sobie prawo dowolnej interpretacji regulaminu, a co za tym idzie usuwania pewnych treści i blokowania całych kont wg własnego widzimisię. Paradoksalnie jednak codziennie tysiące użytkowników zupełnie za darmo tworzą nowe wpisy, a czasem nawet płacą Facebookowi, aby je pokazywał. Sam swego czasu prowadziłem równocześnie kilkanaście facebookowych stron. I właśnie dlatego Steemit wydał mi się czymś bardzo wyjątkowym. Bo zamiast wyłudzać wynagradzał, równocześnie gwarantując, że żaden z moich artykułów nie zostanie usunięty. Owszem, gdyby naruszał on standardy społeczności mógłby zostać w pewien sposób ukryty. Niemniej oceny dokonałaby społeczność a nie anonimowy cenzor. Pomijam fakt, że ukrycie to nie usunięcie. I tu dochodzimy do sedna.

A jest nim blockchain, czyli zdecentralizowana i rozproszona baza danych, z której wręcz niemożliwe jest usunięcie czegokolwiek. Stąd i zastosowanie tej technologii w kierunku stworzenia alternatywnego systemu płatności. Blockchain Steem jednak, w przeciwieństwie do większości blockchainów, przechowuje nie tylko informacje o transakcjach, ale przede wszystkim miliony wpisów. I tutaj musimy jasno rozgraniczyć czym jest Steem a czym jest Steemit. Steem, przez dwa E (więc nie należy go mylić ze sklepem z grami) to baza danych. Rozproszona i zdecentralizowana. Utrzymywana jest przez tzw. witnessów, których sprzęt sprawia, że sieć działa. Nie ma tu jednego, centralnego serwera, o wiele trudniej więc o awarię, nie mówiąc już o usunięciu danych. Steemit natomiast jest pierwszą stroną korzystającą z blockchainu Steem. Pierwszą, ale nie jedyną. Każdy bowiem może stworzyć własną i - co więcej - sam określić zasady wyświetlania tego, co jest w blockchainie. Wystarczy tylko posiadać odpowiednie umiejętności i wystarczająco dużo chęci. Te z pewnością mieli twórcy Steempeaka, czyli alternatywnej przeglądarki Steema, która w mojej ocenie znacząco prześcignęła pierwowzór oferując wiele dodatkowych opcji. To zresztą pokazuje jeden z największych atutów Steema, czyli społeczność. Drugi atut to wyjątkowy system. Początkowo wydawał mi się wręcz idealny. Z czasem jednak zacząłem dostrzegać w nim luki.

Założenie Steema było proste: tworząc dobre treści budujesz wartość platformy i za to jesteś nagradzany przez innych użytkowników. Co ważne jednak nagrody przyznawane są z puli ogólnej, która generowana jest każdego dnia. Oczywiście im dalej w las tym więcej partyzantów. Dlatego każdy nowy użytkownik dostawał bólu głowy od ilości mechanizmów zastosowanych na Steemie. Pierwszym, podstawowym jest tzw. Steem Power. To on decyduje ile z puli ogólnej przekażesz autorowi, którego wpis Ci się spodobał. Jeśli masz małą moc, to dzięki Twojemu kliknięciu otrzyma on równowartość dziesiątej części centa, jeśli dużą to może dostać nawet kilkanaście dolarów. Steem Power ma również znaczenie podczas głosowań na Witnessów, którzy z jednej strony, jak już wspomniałem, dbają o to, by sieć działała, z drugiej jednak mogą zmieniać zasady działania Steema. Oczywiście przekłada się to na ogromną odpowiedzialność i ogromną władzę.

Cały ten system mógłbym porównać do kawiarni, w której jest kilku pracowników. Ktoś obsługuje klientów, ktoś robi kawę, ktoś piecze ciastka, ktoś sprząta. A w jednym z pomieszczeń stoi mennica, na której każdego dnia osoby wybrane przez wszystkich pracowników wybijają monety. Są one rozdawane tym, którzy jakąś pracę wykonują. A zatem jeśli ktoś upiecze ciastka to dostanie monety. Te monety z kolei może wykorzystać w kawiarni. Jest też inna możliwość. Może je po prostu sprzedać. Oczywiście komuś kto chciałby coś w kawiarni kupić, a w niej nie pracuje. I tu dochodzimy do kwestii wartości tokenu. Jest on tyle wart ile ludzie są w stanie za niego zapłacić i za ile są w stanie go sprzedać. Jeśli ktoś za 8 godzin pracy otrzyma 8 monet, to raczej nie będzie gotów sprzedać ich za złotówkę od sztuki. Aby mieć jednak pełen obraz, trzeba być świadomym, że najwięcej monet dostają Ci, którzy je biją. W istocie bowiem zajmują się nie tylko tym. Oprócz obsługi mennicy dbają o to, by wszystkie urządzenia działały, a także ustalają regulamin.

Niestety ten obrazowy przykład, jest sporym uproszczeniem. System jest o wiele bardziej skomplikowany. Elementów jest tak dużo, że trudno opowiedzieć o wszystkich w krótkim podcaście. Trzy z nich są jednak tak istotne, że nie mogę o nich nie wspomnieć. Są to: głosy ujemne, nagroda kuratorska oraz reputacja.

Rozpocznę od głosów ujemnych. Jak już wspominałem społeczność może ocenić negatywnie mój wpis i go ukryć, co oczywiście nie jest równoznaczne ze skasowaniem. Po prostu post jest mniej widoczny. A dzieje się tak wtedy, gdy wartość głosów ujemnych jest większa niż głosów dodatnich. Innymi słowy: nagrodę możemy przekazywać, ale możemy ją również odbierać. W ten sposób sama społeczność decyduje o tym jakie treści chce, by były publikowane na platformie.

Drugi element to nagroda kuratorska. Otóż jeśli wynagradzamy dany wpis, to mniej więcej połowa nagrody, którą przekazujemy wróci do nas w postaci STEEM POWERU. Jeśli zagłosujemy odpowiednio wcześnie to udział w nagrodzie może być jeszcze większy. A zatem, nagradzani jesteśmy nie tylko za tworzenie treści, ale również za głosowanie na nią. Przy czym trzeba mieć świadomość, że ilość głosów jest ograniczona, bo każde głosowanie ogranicza naszą moc. Jeśli więc zagłosuję na kogoś z pełną mocą to w wyniku tego głosowania moc spadnie do 98% i w ciągu dwóch godzin się zregeneruje. Warto tu dodać, że na początku nagroda kuratorska wynosiła nie połowę, ale 25%. I choć zarobki autorów były wtedy większe to prowadziło to do licznych patologi takich jak kupowanie głosów i głosowanie tylko na swoje posty.

Ostatnim elementem, na który chciałbym zwrócić szczególną uwagę jest reputacja. Otóż każde dodatnie głosowanie zwiększa poziom naszej reputacji. A zatem wysoka reputacja oznacza, że dany autor otrzymał dużo pozytywnych głosów. Niska reputacja z kolei oznacza, że społeczność negatywnie ocenia tworzony przez niego kontent. O ile jednak na wzrost reputacji wpływ ma każdy głos, o tyle na jej pomniejszenie wpływ mają głosy ujemne tylko tych użytkowników, których reputacja jest większa niż nasza. Wydaje się to logiczne, niemniej każdy system ma swoje wady. I również na tym gruncie powstały pewne patologie. Doskonałym przykładem jest koreański użytkownik o nazwie Haejin, który codziennie publikował po 10 wpisów na temat rynku kryptowalut. Nie miały one zbyt dużej wartości merytorycznej. Zawsze jednak miały spore nagrody. Wyjaśnienie jest banalnie proste. Otóż Haejin publikował tyle postów na ile był w stanie zagłosować. Głosował tylko na siebie. A że miał bardzo dużo Steem Poweru, to też nagrody, które sam sobie przyznawał były spore. Co prawda część osób zorientowała się i wykryła ten proceder. Było jednak już za późno. Haejin miał największą reputację na całym Steemie. Taka sytuacja.

No i tyle teorii. Oczywiście jest to tylko zarys, w dodatku z dużymi uproszczeniami. Nie sposób jednak opowiadać o Steemie oraz jego następcy Hivie, bez przynajmniej powierzchownego poznania systemu. Przejdźmy jednak do tego, co najciekawsze, czyli praktyki.

Jak już wspomniałem, na Steemie wylądowałem pod koniec 2017 roku, w momencie gdy platforma przeżywała prawdziwy renesans. Z każdym dniem przybywało nowych użytkowników. Aktywność kwitła. Ludzie publikowali artykuły, głosowali, komentowali. Sposobów na otrzymanie nagrody było wiele - od pisania tekstów, przez nagrywanie filmów i streamowanie aż po udział w projektach otwartoźródłowych. Steem wynagradzał aktywność i doskonale ją stymulował. Pojawiało się wiele inicjatyw konkursowych. I tak oto pewien Niemiec prowadził konkurs fotograficzny, w którym codziennie wybierał kilkanaście zdjęć a wybrańcom przekazywał symboliczne nagrody. Z kolei w polskiej społeczności popularny był konkurs pod nazwą Tematy Tygodnia, w którym pisało się artykuły na tematy wokół losowo wybranych przez Wikipedię haseł. Oczywiście nagrody w tych konkursach dostawało się niejako obok tej systemowej przyznawanej lub odbieranej za pomocą głosowania. I tutaj ważną rolę pełnili tzw. kuratorzy. Były to osoby posiadające duży Steem Power lub mający dostęp do takiego, które codziennie przeglądały posty i nagradzały te najlepsze. Było to szczególnie ważne dla nowych użytkowników, którym nie udało się jeszcze pozyskać żadnych zasięgów. Dzięki takim zwyczajom mogli oni zarabiać na swoich artykułach już pierwszego dnia.

Jak już wspomniałem społeczność to jeden z największych atutów Steema. Choć tak naprawdę powinienem użyć liczby mnogiej. Są to bowiem różne społeczności, które często nie wchodzą ze sobą w interakcje. Podzieliłbym je na dwie grupy: społeczności skupione wokół projektów i społeczności narodowe. Aby je wszystkie omówić to brakło by dnia, dlatego skupię sie tylko na jednej. Na społeczności polskiej skupionej wokół tagu polish. Jej założycielem był niejaki Noisy, programista z Zachodniej Polski, który pojawił się na platformie niedługo po tym, jak ona powstała, miał sporo Steem Poweru i namówił kilka osób, by zaczęły pisać na Steemicie używając tagu polish. Użycie tego tagu pozwalało w łatwy sposób filtrować polskie wpisy. Co więcej - Noisy pożyczył kilku osobom swój Steem Power, no i pełniły one wspomnianą rolę kuratorów. Wszystko to rządziło się pewnymi niepisanymi zasadami. Na tagu polish publikujemy tylko po polsku (ewentualnie po polsku z tłumaczeniami), nie przeklinamy, nie obrażamy, nie wrzucamy nieprzyzwoitych treści.

Gdy więc końcem 2017 roku trafiłem na polish miałem wrażenie, że znalazłem jakąś ostatnią wioskę Galów. Wszystko to wydawało mi się tak nierealne, że od razu mi się spodobało. Oczywiście miało to też swoje minusy. Wspomniane zasady powodowały, że społeczność było mocno ekskluzywna. Wpisów pojawiało się stosunkowo niewiele. Wszyscy jednak byli dla siebie mili i komentowali swoje posty. Nowy rok przyniósł upadek starego porządku. Wysoki kurs i nadzieja na łatwy zarobek spowodowały przypływ imigrantów. Codziennie pojawiało się więcej nowych użytkowników niż w starych czasach w ciągu miesiąca. Oczywiście na początku społeczność starała się bronić. I to nawet z powodzeniem. Gdy więc pojawili się YouTuberzy przyzwyczajeni do jutuberskiej wolnej amerykanki, to byli nieźle zdziwieni, że nie mogą publikować tego samego na Steemicie. A przypomnę, że system Steema jest tak skonstuowany, że masa nie ma większego znaczenia. Liczy się Steem Power. Jeden Noisy miał wówczas więcej mocy niż cała społeczność razem wzięta. Wojna z YouTuberami została więc szybko wygrana. Przyjęto warunki kapitulacji i uzgodniono, że mogą publikować na Steemie ale nie mogą używać tagu polish. Z każdym dniem ludzi jednak przybywało i coraz trudniej było utrzymywać dotychczasowy porządek. Jego zwolennicy kolejnej wojny już nie wygrali, bo użytkownik o nazwie mmmmkkkk311, Polak ze Stanów Zjednoczonych, zamiast skapitulować dokupił sobie Steem Power za - o ile dobrze pamiętam - około pół miliona złotych. Oczywiście spór o to jak ma wyglądać polska społeczność pozostał i co jakiś czas odradzał się w tej czy innej formie. Niewątpliwie jednak pojawienie się kolejnych sił wpłynęło dość ożywczo na polskiego Steema. I choć dramy bywają męczące to nie można zaprzeczyć, że wprowadzają pewien koloryt. W 2018 roku zorganizowałem w rzeszowskim Królestwie Bez Kresu cztery spotkania polskiej społeczności Steem i zawsze było o czym rozmawiać. Dynamika zmian była tak ogromna, że upływ kilku miesięcy sprawiał wrażenie, że minął rok. Steem zresztą przypomina trochę politykę, tylko że bardziej. Tworzą się frakcje, sojusze, przeprowadzane są różne operacje, a nam Polakom, zwykle wydaje się, że jesteśmy pępkiem świata. Aż przychodzi dzień, gdy okazuje się, że jesteśmy tylko małym pionkiem na dużej planszy i sami wiele nie jesteśmy w stanie zdziałać. I tak było w przypadku Steema.

Tu dochodzimy do ostatniej części naszej opowieści. Wspominałem już o różnicy między Steemem a Steemitem. Warto tutaj dodać, że Steemit to również nazwa firmy. Firma ta jest właścicielem strony o tej samej nazwie oraz sporej ilości tokenów. Nie jest jednak właścicielem całej sieci. Jest to bardzo istotny fakt, w kontekście tego co stało się w połowie lutego 2020 roku. Otóż Chińczyk, Justin Sun, kupił wtedy firmę Steemit wraz ze stroną i tokenami. I wiele wskazuje na to, że tkwił w błędnym przekonaniu, że kupił całą sieć. Świadczyć o tym może jego wpis na Twitterze, w którym zapowiedział zintegrowanie Steema z blockchainem Trona, który jest jego - można powiedzieć - sztandarowym projektem. Nie chciałbym tu wchodzić w żadne aspekty techniczne, niemniej taka zapowiedź świadczyła o tym, że Justin Sun nie wiedział co kupił. W tej sytuacji, sytuacji dużej niejasności i niepewności, witnessi przeprowadzili tzw. Softfork 22.2, czyli taką zmianę reguł sieci, w wyniku której środki należące do firmy Steemit zostały tymczasowo zablokowane. To jednak nie był koniec zaskakujących zwrotów akcji, bo kilka dni później Justin Sun wykorzystując tokeny znajdujące się na giełdach i nie należące do niego, przegłosował własnych witnessów, którzy wprowadzili Soft Fork 22.5, w wyniku którego odzyskał zamrożone tokeny. Na Steemie zawrzało. Rozpoczęła się akcja mobilizacyjna, mająca na celu namówienie osób, które nie zagłosowały na starych witnessów, aby to zrobiły. Ostatecznie pierwsza 20 witnessów, która de facto ma władzę nad siecią została podzielona po równo między zwolenników i przeciwników Chińczyka. Wyjściem z tej patowej sytuacji był tzw. Hardfork czyli podział sieci. Doszło do niego pod koniec marca 2020 roku. Efektem było zrobienie kopii wszystkich kont, postów i tokenów ze Steema, i umieszczenie ich na nowym blockchainie pod nazwą Hive, czyli ul.

Blockchainowy separatyzm to nie jest nic nowego. Tak powstał np. Bitcoin Cash. Nie słyszałem jednak o przypadku, w którym nowa kryptowaluta, powstająca w wyniku podziału byłaby silniejsza od swojego pierwowzoru. Hive jest tutaj wyjątkiem. Obecnie w rankingu coinmarketcapu zajmuje on 54 pozycję, czyli jest o 20 miejsc wyżej niż Steem, a jego cena jest 2 razy większa. To niewątpliwie duży sukces, ale również pewna lekcja. Okazuje się bowiem, że w blockchainowym świecie pieniądze to nie jedyna wartość, że liczy się również społeczność, która jest w stanie wygrać z silnymi graczami takimi jak Justin Sun. To również dowód na to, że można utrzymać decentralizację i takie projekty wcale nie są skazane na porażkę. Oczywiście to dopiero początek historii Hive'a i wiele zależy od tych, którzy mają największe udziały w sieci. Osobiście życzę temu projektowi jak najlepiej. Sam zresztą wykorzystuję blockchain Hive opierając na nim system działania krakowskiego Królestwa Bez kresu, ale o tym może opowiem w przyszłych podcastach.

W każdym razie ta historia mogła wydarzyć się tylko na blockchainie. Bo czy ktoś wyobraża sobie sytuację, w której społeczność Facebooka tworzy własny niezależny od Marka Zuckerberga serwis społecznościowy i w krótkim czasie jego wartość jest 2x większa niż wartość pierwowzoru. No raczej nie. Starzy witnessi Steema zamiast palić komitet założyli nowy, w dodatku lepszy. Mam nadzieję, że bez balastu jakim dla Steema była firma Steemit, rozwiną na Hivie różne projekty, które wprowadzą nową jakość. Ale i bez tego Hive jest obecnie całkiem dobrą opcją dla każdego, który coś tworzy. Na platformie tej znajdzie bowiem nie tylko społeczność, ale również możliwość monetyzacji własnego contentu. Czy warto? Na to pytanie każdy już musi sobie sam odpowiedzieć.

Ja mogę jedynie podać przykład jednego z moich znajomych, który zawsze wrzucał na Facebooka sporo postów poświęconych sztuce. I rok temu zaczął robić to samo, tylko że na Steemicie. Obecnie robi to na Hive. Na Facebooku jego przychód z tego tytułu wynosi oczywiście 0 zł. Na Hivie natomiast ma obecnie ponad 1100 tokenów, o wartości około 450$. Oczywiście nie są to pieniądze, z których można się utrzymać. Należy mieć jednak na uwadze fakt, że otrzymał je za coś, co i tak robił zupełnie za darmo na innej stronie.

Jeśli udało mi się kogoś zainteresować Hivem, to wszystkie potrzebne linki znajdzie w opisie tego filmu. Oczywiście temat nakreśliłem bardzo pobieżnie. Nie wspomniałem o wielu technicznych aspektach. Np. o tym, że za przelewy Hivie nie ma żadnych opłat, a sama transakcja jest realizowana w ciągu zaledwie kilku sekund. Dla osób ze środowiska kryptowalut są to bardzo ważne informacje. Ja jednak skupiłem się głównie na społecznym wymiarze tego projektu, bo jak już kilka razy wspominałem, to właśnie społeczność jest największym atutem dawnego blockchainu Steem, a teraz Hive.

Sort:  

Tipu zadziałało, więc teraz mogę mogę napisać, że to wszystko twoja wina! ;)

Piękny post.

Chyba go skopiuję, i będę pokazywał wnukom, jako esencję mojej obecności w blockchainie.

Sam miałem kilka miesięcy zawahania, ale po akcji ze "Słońcem", kiedy zobaczyłem siłę "community", wiem, że WARTO!

Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku spotkamy się na jakiś hive'owym spotkaniu w KBK :)

Daj znać, a chętnie przyjadę! :)

Ciekawe, dziękuję

Działo się, a to wszystko w zaledwie dwa i pół roku. Ciekaw jestem ile aktywnych osób na #polish ma konta sięgające 2017 roku?

Może @jacekw widzi to w swojej szklanej kuli... :)

Super wpis, tego mi brakowało. Dzięki.
Pamiętam akcje z pisaniem regulaminów 🙂 wszystkie zgrzyty z "Mmm" i YouTube'rami.
A Noisy został na Steemicie czy przeniósł się Tu też?

No niestety trochę się pospieszyłem z ogłoszeniem zwycięscy pojedynku, bo Steem ostatnio przegania Hive. Ale walka wciąż trwa. To dopiero pierwsza runda.

@Noisy zdaje się przeniósł się na Hive, ale szybko o nim zapomniał ;) Ostatnie posty z kwietnia 2020.

@kamilkowalski @hallmann - nie zapomniałem. Po prostu zająłem się innymi rzeczami. Sam pomagałem w procesie tworzenia Hive'a. Między innymi byłem w grupie witnessów, którzy głosowały na tę nazwę ;)

SteemProjects zostało porzucone a zostało stworzone https://hiveprojects.io/ oraz zostało dodane trochę projektów. Później HiveProjects przejął @nicniezgrublem i @engrave :)

Pierwotny Steem i obecny Hive pozostanie na długo w moim serduszku ;) :)

Jak mam chwilę, to wpadam tutaj czasem ;)

Tyle wspomnień... Sama historia polskiej społeczności zasługuje na osobny odcinek, lub nawet całą serię.