Bo praktycznie jedynym celem tych studiów jest to, żeby uczelnia dostała subwencję za studenta. W biznesplanie musi jeszcze być to uwzględnione, żeby trudno było z tego kierunku wylecieć, bo część osób dało by sobie spokój z takimi studiami i poszło do roboty, albo na jakieś studia, które dają jakieś kompetencje poszukiwane na rynku.
To jest pułapka zastawiana przez uczelnie na młodych ludzi.
No tak, ale to nie jest subwencja oświatowa, która związana jest z powszechnym szkolnictwem, a nie szkolnictwem wyższym (przepraszam, że czepiam się nazewnictwa). Uczelnie tworzą kierunki i jeśli uda im się zrekrutować odpowiednią ilość studentów, to jest on otwierany (wtedy pieniądze idą za studentem). Względnie mogą same finansować kierunki "niedorekrutowane". Tak działa ten system na większości kierunków. Nieco inaczej jest z kierunkami wysokospecjalistycznymi czy zamawianymi. Ale kulturoznawstwo takim nie jest, co oczywiste.
Nie widzę tu żadnej pułapki. Obecnie mamy takie czasy, że jak młody człowiek chce, to jednocześnie studiuje i pracuje i raczej uczelnie się do tego przychylają, bo inaczej nie będą mieć studenta, a co za tym idzie, nie otworzą kierunku, a co za tym.... dalej wiadomo co. Jeśli ktoś ze studiów będzie chciał zrezygnować, to nie ma problemu, a że trudno jest wylecieć, to też moim zdaniem trochę efekt patologii 30% na maturze, które wystarczają do jej zaliczenia. Potem taki za przeproszeniem "produkt" idzie na studia i trzeba go jakoś podtrzymać, bo jak nie, to wracamy do punktu wyjścia, czyli pieniędzy dla uczelni. Z drugiej strony ktoś taki wiadomo, że nie pójdzie na kierunek techniczny, bo ten jest znacznie bardziej wymierny i z niego już wylecieć jest łatwiej.
A to, że młodzi ludzie chcą studiować takie kierunki jest absolutnie normalne. Teraz i tak jest takich zdecydowanie mniej niż jeszcze jakieś 15-20 lat temu. Problem
Bo praktycznie jedynym celem tych studiów jest to, żeby uczelnia dostała subwencję za studenta. W biznesplanie musi jeszcze być to uwzględnione, żeby trudno było z tego kierunku wylecieć, bo część osób dało by sobie spokój z takimi studiami i poszło do roboty, albo na jakieś studia, które dają jakieś kompetencje poszukiwane na rynku.
To jest pułapka zastawiana przez uczelnie na młodych ludzi.
No tak, ale to nie jest subwencja oświatowa, która związana jest z powszechnym szkolnictwem, a nie szkolnictwem wyższym (przepraszam, że czepiam się nazewnictwa). Uczelnie tworzą kierunki i jeśli uda im się zrekrutować odpowiednią ilość studentów, to jest on otwierany (wtedy pieniądze idą za studentem). Względnie mogą same finansować kierunki "niedorekrutowane". Tak działa ten system na większości kierunków. Nieco inaczej jest z kierunkami wysokospecjalistycznymi czy zamawianymi. Ale kulturoznawstwo takim nie jest, co oczywiste.
Nie widzę tu żadnej pułapki. Obecnie mamy takie czasy, że jak młody człowiek chce, to jednocześnie studiuje i pracuje i raczej uczelnie się do tego przychylają, bo inaczej nie będą mieć studenta, a co za tym idzie, nie otworzą kierunku, a co za tym.... dalej wiadomo co. Jeśli ktoś ze studiów będzie chciał zrezygnować, to nie ma problemu, a że trudno jest wylecieć, to też moim zdaniem trochę efekt patologii 30% na maturze, które wystarczają do jej zaliczenia. Potem taki za przeproszeniem "produkt" idzie na studia i trzeba go jakoś podtrzymać, bo jak nie, to wracamy do punktu wyjścia, czyli pieniędzy dla uczelni. Z drugiej strony ktoś taki wiadomo, że nie pójdzie na kierunek techniczny, bo ten jest znacznie bardziej wymierny i z niego już wylecieć jest łatwiej.
A to, że młodzi ludzie chcą studiować takie kierunki jest absolutnie normalne. Teraz i tak jest takich zdecydowanie mniej niż jeszcze jakieś 15-20 lat temu. Problem