Za wcześnie jeszcze na pisanie: „A nie mówiłem?” i obym był złym prorokiem, bo choć trzymam kciuki za piłkarzy Maroka boję się trochę ziszczenia scenariusza zdarzeń jaki przewidywałem w ostatnim zdaniu mojego poprzedniego postu. Nie będę snuć wizji alternatywnej rzeczywistości, natomiast skupię się dzisiaj na faktach, a raczej dawce informacji jakimi bombardują nas wirtualne portale.
Wszyscy dobrze wiemy, że informacja to wizerunek, przedstawienie pewnych zdarzeń, które jednak możemy kształtować na własną modłę oraz traktować ją wybiórczo czy to dla własnych określonych korzyści czy szeroko dzisiaj rozumianej poprawności politycznej. Jednym słowem musimy być czujni i ostrożni, ponieważ inżynierowie dusz tylko czekają żeby złapać nas w swe sidła.
Wracając do naszych bohaterów piłkarzy drużyny Maroka, a raczej marokańskich kibiców, bo to na nich głównie chcę się skupić wraz ze zjawiskiem przedstawiania ich w mediach, z naszej strony możemy im tylko pozazdrościć sukcesów ich piłkarskiej reprezentacji i radości jaką okazują po zwycięskich meczach. Niestety mam już tutaj problem, przerzucając strony internetowe dowiaduje się, że: „Fani piłkarzy Maroka cieszą się na ulicach europejskich miast. Ich drużyna wysłała do domu Hiszpanię”. Kibice marokańscy tłumnie świętują 6 grudnia od stolicy Maroka Rabatu po Casablankę, Madryt, Barcelonę, Tudelę , Marsylię , Amsterdam, Mediolan, Turyn i tylko w Brukseli: „Entuzjazm odrobinę wymknął się spod kontroli - interweniowała policja”. Ta „odrobina” dla innego portalu informacyjnego to użycie armatek wodnych przez policję. Jeszcze na innej stronie internetowej możemy przeczytać nie tylko o brukselskich incydentach, ale również o zamieszkach w Amsterdamie. Są również portale, które nie zawracają sobie głowy takimi drobiazgami, nie znajdziemy tam żadnej wzmianki o krewkich kibicach.
Jednym słowem ciesząc się sukcesami marokańskiej piłki nożnej jednocześnie obserwując kibiców z mediów nie dowiemy się prawdy ile radości i ile złości przelewa się w ich sercach. Jak to jest naprawdę kiedy entuzjazm „odrobinę” wymyka się z pod kontroli. Co sprawia, że społeczność arabska zamiast cieszyć się i świętować sukcesy wszczyna burdy? Jak to możliwe, że radość jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeradza się w złość i gniew, który eskaluje do niebotycznych rozmiarów. Wiem, nie należy generalizować albowiem nawet w szczęśliwym, świętującym tłumie zawsze może znaleźć się prowokator. Tak jak we wzorowej społeczności zawsze jest czarna owca, tak takich sytuacji nie wyeliminujemy.
Wróćmy jednak do świętowania kibiców, zaskakujące jest to, że żadnych incydentów nie odnotowano na kontynencie afrykańskim, jedynie miało to miejsce w Europie, przynajmniej nie znalazłem żadnej wzmianki o takich sytuacjach. Co determinuje tłum do takich zachowań? Pytanie pozostaje bez odpowiedzi, nie znajdziemy jej w bieżących serwisach internetowych. Próżno szukać wiadomości o arabskich kibicach, a jeszcze trudniej znaleźć informacje o genezie czy sednie problemu z jakim obecnie styka się zachodnia Europa. Uwięzieni w okowach politycznej poprawności zderzamy się poniekąd ze ścianą, która nie odbija piłeczki tylko miażdży ją w drobny pył, a problem pozostaje i narasta.
Piętrzą się pytania, brakuje odpowiedzi, a co dopiero mówić o środkach zaradczych. Wielokulturowość? Dlaczego nie, ale czy skutki mają być aż tak opłakane? Prasa, radio, telewizja, internet nie pomaga, milczy lub karmi nas zdawkowymi informacjami. Rządy kneblują usta co bardziej dociekliwym dziennikarzom, a rozpędzona arabska lokomotywa niczym marokańska drużyna pędzi przed siebie i boję się tego, że zatrzyma się dopiero na przystanku „Eurabia”. Co wtedy zrobimy? Nic. Będziemy mniejszością, a milczące i okradające nas z faktów portale internetowe będziemy czytać od strony prawej do lewej.
Cytaty pochodzą z: https://wyborcza.pl/56,140981,29232993,radosc-marokanczykow-na-calym-swiecie.html