To co opisałaś wygląda tak jak było u mnie na podwórku. Moja babcia i moja starsza kuzynka często bardzo bogato gościły bezdomne kotki. Niektóre koty zostawały na dłużej i wtedy nazywaliśmy je "znajdami" i "znajdziorkami", bo zawsze były znalezione gdzieś w ogrodzie lub przy garażu.
Zgadzam się całkowicie z Twoim komentarzem, z jego końcówką najbardziej.
Jeżeli ktoś ma ochotę lub potrzebę to pomaga, każdy na tyle na ile chce i potrafi... A ci co najbardziej krytykują, najczęściej nawet nie mieli w swoim domu bezdomnego, zabiedzonego zwierzaka, znają to tylko z historii.
You are viewing a single comment's thread from: