Czy można być bohaterem lub zbrodniarzem mimo woli? Czy wszystkie czyny supererogacyjne nie tyle świadczą o naszej szlachetności co raczej o zwykłym farcie? Czy źli ludzie to pechowi ludzie? I czy w ogóle moralność może zależeć od przypadku?
Traf moralny mówi, że o ile sam wybór dokonania zła lub dobra rzeczywiście jest zależny od człowieka, o tyle sam fakt stanięcia przed takim wyborem jest już czysto losowy. A przecież bez sytuacji, która wymaga wybrania nie ma wyboru, prawda? Zobrazujmy to krótką historyjką:
Ania i Basia to najlepsze przyjaciółki, które zgadzają się ze sobą właściwie w każdej kwestii. Łączy je identyczny pogląd na świat, chęć pomagania potrzebującym i miłość do joggingu. Co wieczór urządzają sobie wspólną przebieżkę tą samą trasą. Pewnego dnia Basia bardzo źle się poczuła i postanowiła zostać w domu, dlatego Ania tym razem biegała sama. W połowie trasy zauważyła starszego mężczyznę leżącego na trawniku. Nie reagował na wołanie ani poszturchiwanie. Okazało się, że ma bardzo słabo wyczuwalny puls i oddech, dlatego Ania natychmiast zaczęła resuscytację, dodatkowo wezwała karetkę. Lekarze byli zgodni: pacjent przeżył tylko dzięki szybkiej i sprawnej akcji ratunkowej przeprowadzonej na miejscu przez Anię. Sprawa trafiła do gazet a koleżanka Basi stała się lokalną bohaterką.
Z opisanej sytuacji jasno wynika, że Ania jest bohaterką, której postawa uratowała ludzkie życie. Basia z kolei to... to po prostu biegaczka.
Czy tak jest w rzeczywistości? Obie dziewczyny to osoby o wielkim sercu i dużej wrażliwości. Różni je jedynie to, że pierwsza z nich miała okazję to udowodnić a druga nie. Przypadek spowodował, że akurat tego dnia Basia poczuła się gorzej i została w domu, a Ania spotkała na swojej zwyczajowej trasie mężczyznę potrzebującego pomocy. Czyżby więc heroizm był darem od ślepego losu? Ostatecznie ma on szansę się pojawić tylko wtedy gdy okoliczności dadzą możliwość jego udowodnienia - nie uzewnętrznione dobro właściwie nie istnieje.
Jak się okazuje, fart ma wpływ nie tylko na czyny dobre, ale również złe:
Jacek i Tomek to dwójka kumpli, którzy uwielbiają płatać figle. Pewnego dnia postanawiają sprawdzić, czy stary filmowy trik z poślizgnięciem się na skórce od banana to prawda czy zwykły mit. Swoje "badania" przeprowadzają na ulicy obok domu jednego z nich. Jacek kładzie skórkę i szybko dołącza do Tomka ukrytego za żywopłotem. Jest! Nadchodzi ich ofiara - elegancki pan zapatrzony gdzieś w dal nie zauważa pułapki i wykłada się jak długi. Rzuca kilkoma kur!@#& i oddala się zezłoszczony. Przyjaciele pokładają się ze śmiechu i postanawiają kontynuować zabawę. Tomek układa skórkę w poprzednim miejscu i znowu chowa się w kryjówce z Jackiem. Tym razem na skórkę nadepnęła kobieta w szpilkach. Niestety gwałtowna utrata równowagi spowodowała, że nie zdążyła zamortyzować upadku przez co uderza głową o chodnik. W wyniku obrażeń dochodzi do wstrząśnięcia mózgu i konieczności przeprowadzenia długotrwałej, bolesnej i kosztownej rehabilitacji.
Tomek ponosi całkowitą winę za taki stan rzeczy. To on ułożył tam skórkę od banana i czekał aż ktoś na nią nadepnie. Należy jednak dodać, że Jacek zrobił dokładnie to samo - miał po prostu szczęście, że jego ofiara nie doznała żadnych obrażeń. Dwa takie same czyny lecz dwie różne oceny. Tomek jest złym człowiekiem mającym na sumieniu zdrowie biednej kobiety a Jacek... cóż Jacek to po prostu kawalarz. Czy możemy ich ocenić w ten sposób skoro to ślepy los zadecydował o konsekwencjach ich czynów? Czyżby moralność zależała od przypadku?
Chociaż przedstawione tu historie mogą wydawać się lekko odrealnione to z problemem trafu moralnego mamy do czynienia na co dzień. Honorowi dawcy krwi są postrzegani jako szlachetne osoby dzielące się "kawałkiem siebie" podczas gdy osoby cierpiące na np. wady serca i niemogące aktywnie uczestniczyć w zbiórce krwi to po prostu szara masa; szesnastoletni Ahmed indoktrynowany przez rodziców i odcięty od systemu edukacji strzela właśnie gdzieś w Syrii do "niewiernych" gdy ja w tym samym czasie siedzę w ciepłym biurze i myślę sobie o swojej wrażliwości, bo nie potrafię skrzywdzić innego człowieka; dwunastoletnia Istrat właśnie kończy swoją zmianę w indyjskiej szwalni i zastanawia się w którym sklepie ukraść dziś dla siebie prezent, bo akurat obchodzi urodziny a jej pensja pozwala ledwo na zakup bochenka chleba, podczas gdy ja w jej wieku pisałem listy do Mikołaja z informacją czego dokładnie sobie życzę.
Przypadek ma duży wpływ na nasze życie czy tego chcemy czy nie. Jak się okazuje w pewnych sytuacjach może on nas nawet uczynić bohaterami lub zabójcami. Tylko czy etyka zależna od ślepego losu ma jeszcze jakikolwiek sens?
Źródła:
Dobry artykuł, polecam książkę Matematyka niepewnosci, w której autor wręcz udowadnia, że życiem rządzą przypadki. Wielcy maklerzy, słabi CEO dużych firm - to wszystko przypadki. Warto jednak wiedzieć jak zmniejszać siłę przypadków co też jest tam opisane i wtedy rodzi się talent.
Wspomnianą przez Ciebie książkę miałem w ręce najdalej dwa, trzy tygodnie temu :) Niestety ciągły brak czasu uniemożliwia mi nadrobienie zaległości a kolejka się wydłuża :/
Dobro i zło to tylko etykieta, równie dobrze dziecko z Syrii może zostać nazwane bohaterem, zależy to już tylko przez kogo. Ja osobiście nie wieżę w to by prawda sama w sobie w ogóle istniała.
@rickonacid: Ehh... postmodernizm, relatywizm, prawda, dobro, piękno to tylko słowa. Mi, osobie technicznej, strasznie trudno wyobrazić sobie jak w ogóle da się myśleć, wnioskować, konstruować dowody czy dyskutować gdy prawda i fałsz i logika to pojęcia rozmyte. Ale może po prostu mam za mało empatii.
Cześć! Redakcja Tygodnika Kuratorskiego jest pod wrażeniem Twojej twórczości i chcemy prosić Cię o zgodę na publikację opisów oraz linków do Twoich postów w przyszłych numerach. Zależy nam na promocji wartościowych treści poprzez tworzenie cotygodniowego artykułu zbiorczego. Więcej możesz przeczytać tutaj: Tygodnik Kuratorski #0
Cześć, jak najbardziej macie moją zgodę na publikację opisów i linków do moich postów :) Pozdrawiam!
Takich wpisów na steemit mi trzeba! Masz mój follow :) Czy oglądałeś może film Kieślowskiego o nazwie "Przypadek"?
Przykład Basi i US jest nieco abstrakcyjny. Teoretycznie mogę być lepszym piłkarzem niż Lewandowski, ale nigdy nie miałem okazji się sprawdzić.
Wydaje mi się że na ten problem próbowała odpowiedzieć etyka chrześcijańska oceniając intencje a nie konsekwencje czynów. Jesteś więc zły już wtedy, kiedy chcesz komuś zrobić krzywdę, a nie dopiero w momencie gdy ci się uda.
Dobro i zło nie mogą istnieć bez kontekstu.
Cześć, dzięki za ciekawe spostrzeżenia. Tak jak mówisz, etyka chrześcijańska bierze pod uwagę również intencje, jednak pamiętajmy, że one również pojawiają się w określonych sytuacjach. Skoro więc:
To osoby, które nie mają powodu chcieć czyjejś krzywdy wciąż mają łatwiej od tych, które ten powód z jakiejś przyczyny mają. Przykład: jeżeli mój ojciec jest alkoholikiem i bije matkę, a ja go nienawidzę i życzę mu śmierci to jestem zły. Z kolei Twój ojciec jest wspaniałym człowiekiem i nie masz najmniejszego powodu by go nie lubić- więc zły nie jesteś. Rodziny się nie wybiera więc to przypadek spowodował, że ja mam złe intencje, a Ty nie.
Pozdrawiam!
Bardzo trafna odpowiedź. Chciałbym rzucić na ten problem światło jeszcze z innej strony: skoro jest zło to musi być krzywda, a zatem musi pojawić się kara.
Może dobre postawienie celu karania ułatwi nam wyprowadzenie właściwych definicji dobra i zła.
Jaki jest cel kary? Czy kara jest rodzajem zemsty na zbrodniarzu? Czy ma odstraszać innych zbrodniarzy? Czy ma izolować zbrodniarza od niewinnego społeczeństwa?
Jedno z odwiecznych pytań pozostające bez odpowiedzi ;) W teorii optymalnie byłoby "naprawić" złego człowieka i jednocześnie umożliwić mu naprawienie krzywd. W praktyce rzadko kiedy istnieje taka możliwość, dlatego aparat państwowy ogranicza się do izolacji takich jednostek aby zapobiec kolejnym występkom.
Karanie w imię zemsty (tzw. prawo talionu) jest charakterystyczne dla prymitywnych kultur i raczej nie znajduje zastosowania w obecnych czasach (przynajmniej wśród cywilizowanych społeczeństw).
Tak mi jeszcze przyszło do głowy:
ojciec A jest łajdakiem, mimo to A wyrósł na porządnego człowieka
ojciec B jest szlachetny, a B odziedziczył po nim jego cechy
ojciec C jest patusem i na takiegoż patusa wyrósł C, krzywdzącego ludzi bez powodu
Czy A jest automatycznie lepszy niż B? To nie jest "wina" B, że wychowano go porządnie, a jego dobre uczynki mają przecież dobre konsekwencje. Z drugiej strony, jeśli C, dajmy na to, okradł mnie dla samej swojej kleptomańczej przyjemności, to nie zmniejsza to mojej krzywdy, mimo iż C miał trudne dzieciństwo.
:)
Pozostaje mi jedynie powołać się na anegdotyczny (bo nie mam pod ręką żadnych źródeł) fakt, że to nie wysokość kary odstrasza od popełnienia przestępstwa, a jej nieuchronność.
Zdrowe podejście sugerowałoby zatem karać i nagradzać za konsekwencje, karać lekko, ale nieuchronnie, najcięższe przypadki izolować.
Bardzo fajny artykuł. Ciekawie się czyta i daje sporo do myślenia.
Cieszę się że trafiłem na Twój profil.