Już prawie kończę czytać książkę "Atomowe nawyki". Uważam, że jest bardzo dobra. Dużo praktycznych zastosowań, ale też oczywistych stwierdzeń, które mimo wszystko otwierają jakieś klapki w głowie. Dobrze opisane rożne mechanizmy, strategie i nasze zachowania.
Podobało mi się stwierdzenie, żeby zacząć coś robić przez 2 minuty, ale regularnie. Wiele osob powie, że to bez sensu. Bo co można zrobić w dwie minuty. Ale na początku chodzi tylko o wykształcenie nawyku. Jesli nie jesteś w stanie robić czegoś regularnie przez 2 minuty to nie będziesz w stanie robić tego przez godzinę. Czyli najpierw wypracuj nawyk a potem go ulepszaj.
Oczywiście jest to tylko wycinek z całości, fragment wyrwany z szerszego kontekstu.
Ja w połowie sierpnia wprowadziłam regularne spacery. Na początek w tygodniu. Ponieważ pracuję w domu, to mam mało ruchu, więc moim sygnałem do działania jest zamknięcie laptopa. Zamykam laptopa i wychodzę. Nie zastsnawiam sie czy mi się chce czy nie, czy czasem nie jest za gorąco albo czy za mocno nie pada. Moim celem było po prostu wyjście z domu i zrobienie minimum 10 min spaceru. Oczywiście zazwyczaj spacerowalam dłużej. We wrześniu podjęłam wyzwanie, żeby robić minimum 6000 kroków dziennie. Także w weekendy. Udało się. Średnia za wrzesień wyszła okolo 10800 kroków dziennie. Dla kogoś pewnie to mało. Ale ja mam na celu wprowadzenie pewnej regularności. We wrześniu było łatwiej bo zapisałam sie do wyzwania i bylam częścią wirtualnej grupy.
Dzisiaj od razu po pracy poszłam na spacer. Wiem, że zrobienie z tego nawyku, będzie trudne.
Drugi nawyk, nad którym pracuję, również związany jest z ruchem. Codziennie od poniedziałku do piątku o stałej porze robię sobie 15 minut ćwiczeń.
Natomiast mam już wykształcony nawyk porannego robienia pięciu powitań słońca. Nastawiam kawę w kawiarce i w tym czasie robię powitania. Nie myślę o tym czy mi się chce. Robię. Jak mycie zębów. Nie analizuję tego czy dzisiaj jest odpowiednia pora, czy mam wystarczająco duzo motywacji, czy mam te kilka minut czasu...