"Pachnidło" jest genialne - znam i kocham. A język oryginału - francuski - to klasa sama w sobie. Niestety mogę jedynie z zewnątrz nań spozierać ale z opowieści wiem że, to język niesłychanie bogaty w określenia; z naszej "perspektywy", przydatne na ogół pisarzom czy poetom. Barwy, zapachy nastroje... Francuzi mają wiele różnorodnych określeń pozwalających opisać ulotne doznania. Czy i jak to bogactwo funkcjonuje w języku potocznym - tego nie jestem w stanie sprawdzić. Tłumaczka wykonała świetną robotę i pewnie trochę grzeszę narzekając na ubóstwo naszej mowy ale na co dzień komunikujemy się mniej więcej w ten sposób:
- No i jak? Smakuje ci?
- Smakuje.
- Ale jakie to jest?
- Smaczne.