Temat jak zwykle kontrowersyjny, ale widzę, że Twój nick zobowiązuje :D
Mi religia w szkole nie przeszkadza. Uważam też, że ksiądz może się też sprawdzić jako wychowawca. Ale oczywiście nie musi. Są zarówno dobrzy nauczyciele, jak i tacy którzy uczyć i wychowywać nie powinni. Podobnie jest zatem z katechetami. Jedni się nadają lepiej, inni gorzej. W swoim życiu spotkałem różne przypadki. W mojej miejscowości jeden katecheta został wyrzucony ze względu na skargi rodziców. Okazało się, że w ramach kary ciągnął czasami dzieci za uszy. Oczywiście uważam, że taki człowiek uczyć nie powinien. Ale zanim się wyleje wiadru hejtu na księży z powodu opisanego przeze mnie przypadku, to chciałbym wspomnieć również o innych przypadkach.
Uczyli mnie w podstawówce nauczyciele starej daty. Tacy, którzy jeszcze mojego tatę uczyli. I mimo upływu czasu nie zmienili za bardzo swoich metody wychowawczych. Potrafili ciągnąć nie tylko za uszy, ale i szarpać za włosy, bić pięścią po głowie czy nawet rzucać w dziecko kluczami od klasy. Oczywiście skargi rodziców tutaj też podziałały i Ci nauczyciele szybko przeszli na nauczycielską emeryturę.
Po co to piszę? Żeby pokazać, że źli nauczyciele i wychowawcy się zawsze trafiają. I są nimi nie tylko księża. Co z tego, że nauczyciel ma odpowiednie kompetencje, gdy nie radzi sobie z nerwami przy dzieciach i nie panuje nad swoim językiem czy zachowaniem. Owszem, zgadzam się z tym, że każdy uczący w szkole (katecheci również) powinien przejść odpowiednie studium pedagogiczne czy inne kursy nauczycielskie. Jednak skończenie ich nie gwarantuje, że człowiek od razu będzie świetnym nauczycielem.
Jeszcze jedna sprawa. Napisałeś:
Bo w powierzonej klasie mogą być uczniowie innych wyznań, niewierzący, którzy nie chodzą na religie. I oni tez trafią do klasy księdza?
Ale co w taki razie z dziećmi wierzącymi, których wychowawcą do tej pory był ateista?
Myślę, że ksiądz-wychowawca nie będzie chrzcił swoich nieochrzczonych wychowanków :D Tak jak wychowawca ateista nie mówi dzieciom na lekcji wychowawczej, że Boga nie ma.
Problem z niewierzącymi dziećmi i księdzem wychowawcą jest nieco inny. Bo nauczyciel nie może swoich osobistych przekonań politycznych czy ideowych wpajać uczniom (w zgodzie z Kartą Nauczyciela). Ksiądz nie ma takich barier, bo jego Karta nie zobowiązuje. O ile w przypadku nauczyciela, za oburzonymi rodzicami stoją przepisy, to w przypadku księdza...no właśnie, zostaje tylko oburzenie... I tutaj jest chyba największy problem. Poza brakiem wymogu wykształcenia pedagogicznego, które oczywiście, nie robi od razu z Ciebie nauczyciela, ale jest jednak wymogiem koniecznym.
Hmm... Rzeczywiście dostrzegam teraz różnicę. Brak tutaj przepisu, który mówiłby, że księdzu z lekcji wychowawczej nie wolno robić religii.