Nowy projekt nowelizacji rozporządzenia ws. warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach, przewiduje umożliwienie nauczycielom religii pełnienie funkcji wychowawców klasy.
Zgodnie z rozporządzeniem, nauczyciela religii w szkole zatrudnia dyrektor placów, jednak kieruje do szkoły biskup diecezjalny. Do tej pory, nauczyciel religii miał takie same prawa i obowiązki jak nauczyciel, jednak nie mógł być wychowawcą klasy.
Ja mam z całą sytuacją kilka problemów.
Rozporządzenie
W treści rozporządzenia w §1 ust. 1 widnieje treść:
(...) organizuje się naukę religii na życzenie rodziców.
Chciałbym, przed wprowadzeniem zmian, zobaczyć egzekwowanie tego zapisu. Bo lekcje religii nie są organizowane na życzenie rodziców, tylko na polecenie kościoła i żeby dziecko nie musiało chodzić na religie, rodzic musi o to zawnioskować. Więc ten zapis jest martwy i nie przestrzegany. Bo sytuacja powinna wyglądać tak, że rodzice składają oświadczenia na początku roku o tym czy chcą, żeby dziecko chodziło na religię i na tej podstawie się je organizuje. To nie oznacza, że wszystkich zapisujemy na religię i zobaczymy jak to będzie.
Kwalifikacje
W rozporządzeniu widnieje zapis o tym, że:
§5.4 Nauczyciela zatrudnia się zgodnie z Karta Nauczyciela, z tym że zatrudnienie księży i diakonów następuje zgodnie z porozumieniami zawartymi z poszczególnymi kościołami i związkami wyznaniowymi.
§6. Kwalifikacje zawodowe nauczycieli religii określają odpowiednio właściwe władze Kościoła (...) w porozumieniu z MEN.
Zatem, jeśli biskup chce, żeby w szkole uczył ksiądz, to określi jego kwalifikacje i wyśle go uczyć w szkole. W praktyce oznacza to, że ksiądz nie musi mieć przygotowania pedagogicznego. Wystarczy, że ma układ z biskupem, dogada się. Nie zakładam złej woli, rozpatruję możliwości. A takie sformułowania dają pole do kierowania ludzi niekompetentnych do nauczania w szkołach.
Wychowawca
I tacy ludzie, kierowani na podstawie oceny biskupa, mają mieć pełne prawa nauczyciela. Bo do tego sprowadza się ta zmiana. Ksiądz, który z układu z biskupem dostaje posadę w szkole, teraz będzie też wychowawcą klas. Zastanawiam się tylko dlaczego nauczyciele nie protestują. Przecież to jest otwarty atak na ich status w szkole. Nauczyciel musi mieć kompetencje, studia, żeby zająć się grupa dzieci. A przyjdzie jakiś ksiądz z listem intencyjnym od biskupa i będzie robił to samo, bez kompetencji, bez wiedzy.
To nie tylko atak na status nauczyciela. To także zamach na wychowywanie dzieci. Bo w powierzonej klasie mogą być uczniowie innych wyznań, niewierzący, którzy nie chodzą na religie. I oni tez trafią do klasy księdza? Czy będziemy teraz dzielić klasy pod tym względem, żeby uniknąć nawet minimalnych oznak dyskryminacji? Może od razu piętnujmy dzieci pod względem światopoglądowym. Z tych niewierzących, heretyckich róbmy osobne klasy. Będzie łatwiej układać programy, tak żeby księdzu pasował plan lekcji.
Wywalmy religię ze szkół. To moje rozwiązanie. Jej obecność powoduje więcej konfliktów niż korzyści. Więcej problemów niż rzeczywistych zysków.
Oczywiście wiem, że teraz to mrzonka, bo wchodzący pod sutannę PiS i jego satelity w Sejmie nie pójdą na wojnę z Episkopatem. Liczę jednak, że za jakiś czas znajdzie się ktoś kto to zrobi. Bo jest to konieczne.
Jeśli rzeczywiście jesteście zatroskani sytuacją na świecie, zwłaszcza w kwestii islamskiego ekspansjonizmu, to powinniście być za cofnięciem przywilejów religijnych. Bo jak muzułmanie wejdą do Polski, to przepisy, które dziś pomagają funkcjonować kościołowi katolickiemu, zaczną służyć także im. I będziemy mieli lekcje koraniczne, artykuł 196 zabije debatę o Islamie, a ulgi podatkowe pomogą im rozszerzać swoje wpływy. Kościół nas nie ochroni. Mógłby to zrobić rezygnując ze swoich przywilejów i stymulując zmiany w prawie...ale tego nie zrobi. Bo musiałby sam sobie strzelić w kolano.
No to moje dzieci spotykałyby się ze swoim wychowawcą raz w tygodniu na godzinie wychowawczej.
To prawda, że w wielu szkołach zupełnie świeżą sprawą jest deklarowanie woli, aby dziecko uczestniczyło w zajęciach religii/etyki. Gdy zapisywałam córkę do szkoły złożyłam niezgodną z ustawą deklarację, że moje dziecko nie będzie uczestniczyło w tych lekcjach. Dwa lata później, czyli ostatniej jesieni szedł syn i tym razem było już prawie dobrze - deklaracje podpisali rodzice dzieci uczestniczących w zajęciach, ale odbyło się to na wrześniowym zebraniu, a więc po fakcie zorganizowania tych zajęć przez szkołę.
Niestety bardzo różne jest przygotowanie katechetów do pracy z dziećmi i młodzieżą. W małych parafiach zazwyczaj wikariusz jest z automatu kierowany do pracy w szkole. Są księża, którzy mają talent pedagogiczny i katechetyczny, są tacy, którzy absolutnie nie powinni pracować w szkole. Podobnie z siostrami zakonnymi.
Z drugiej strony myślę, że mało który dyrektor w szkole świeckiej zdecyduje się (gdy zasoby kadrowe pozwolą) na powierzanie wychowawstwa katechetom. Rodzice mają sporo do powiedzenia w szkole, a taka decyzja również dla nich byłaby kontrowersyjna - np. czy obowiązki księdza nie będą kolidowały z różnymi imprezami szkolnymi, jak taki wychowawca będzie pracował z dziećmi nieuczęszczającymi na religię, czy taki wychowawca nie zostanie zaraz przeniesiony na inną parafię (zwykle rodzice chcą, aby przez cały etap edukacyjny wychowawca się nie zmieniał). A dyrektor pewnie również nie zdecyduje się dać wychowawstwa np. księdzu, który funkcjonuje niejako obok społeczności szkolnej, bo będzie wiedział, że nie będzie to aktywny członek zespołu wychowawców i innych zespołów pracujących w szkole.
Nauczyciele wychowania fizycznego bardzo często są wychowawcami i też dzieci nie mają z nimi lekcji.
W zasadzie to nie ma żadnego wymogu, aby wychowawca swojego podopiecznego uczył i to się często zdarza, nie tylko kiedy wychowawcą jest wuefista. Tutaj jest jedynie różnica, że jest podział na dziewczyny i chłopaków i zazwyczaj nauczyciel ma tylko jedną grupę z nich.
Próbowałam znaleźć jakieś statystyki na potwierdzenie lub zaprzeczenie tego "bardzo często", ale tak na szybko nie udało mi się. Spróbuję jeszcze, ale ze swojej pracy zawodowej mam raczej odwrotny obraz. Ze znanych mi szkół wychowawcy - nauczyciele w-f byli tylko w gimnazjum z klasami sportowymi.
Statystyk raczej nie będzie, bo są też rotacje i nie zawsze tak jest. A wątpię też, żeby ktoś to notował.
U mnie w mieście w każdej szkole przynajmniej kilku wuefistów jest wychowawcami.
Oczywiście są wspomniane rotacje, itp., ale takie osoby często nadają się na wychowawców, bo potrafią utrzymać dyscyplinę i zarządzać ludźmi. Dlatego też wielu nauczycieli w-f jest dyrektorami.
Ja w każdej szkole miałem za wychowawców wuefistów i przynajmniej u nas jest to normalną rzeczą. Być może to tylko urok mniejszych miast, ale szkoły po ponad 500 dzieci, to nie takie małe jednak.
A co do tego uczenia, to po prostu nauczyciel dostaje ilość godzin, jest skonstruowany plan no i co ma poradzić, że nie ma akurat ze swoją klasą. Nauczyciele muzyki czy plastyki też są wychowawcami i jak ma mieć lekcje ze swoją klasą, jak te przedmioty są np. w gimnazjum tylko rok?
Ale znam wiele przypadków, gdzie nawet z matematyki był inny nauczyciel niż wychowawca i przynajmniej dla mnie, to jest coś normalnego.
Różne posunięcia kadrowe musi stosować dyrektor, aby szkoła dobrze funkcjonowała. Pracowałam w dużym mieście i w małym miasteczku, więc przyjmuję, że są to po prostu decyzje dyrekcji.
Dla mnie problemem też mogą być nadgorliwi księża co wszędzie Szatana widzą, ja miałem takiego w liceum. Puszczał jakieś horrory o opętaniach i mówił że to prawda. Nagrania growlu miały być dowodami, a gdy ktoś się nie zgadzał albo mu przeszkadzał to potrafił podejść, walnąć w stół i porozrzucać po klasie rzeczy i nawet kiedyś tak przywalił że ławkę złamał. To dla takiego dziecka w podstawówce może być gorsze niż jakiś niedouczony kolega biskupa.
Tak, ale to świadczy o ich nieprzygotowaniu pedagogicznym do nauki w szkołach.
Brak kontroli na tym kto i jak uczy robi swoje
Ślimaczyzm już dawno jest w szkołach ma okrojony program nie wszystkie aspekty są poruszane. Lekcje są krótkie bez nauczycieli dzieci je bardzo lubią i nazywają przerwami.
szkoda że nie ma jakiegoś wyważenia, tylko odbijamy się od ściany do ściany.
No nie ma wyważenia, bo wszystko jest zamiatane w kierunku kościoła. Władza deprawuje i kościół zdecydowanie ma jej zbyt dużo. Ale to moje zdanie. Bo to kościół przede wszystkim powinien wykazać umiarkowanie, pokorę i wolę posługi, nie to, co zbyt często pokazuje... Dlatego uważam, że ograniczenie przywilejów, przy całej niechęci do tej instytucji., mogłoby wyjść kościołowi na dobre.
You got a 1.92% upvote from @allaz courtesy of @niepoprawny!
Nie wiem czemu się oburzasz, że nie lajkują Ci żadne grube ryby, skoro piszesz nieprawdę.
Albo celowo kłamiesz albo jesteś niedoinformowany.
"organizuje się naukę religii na życzenie rodziców." - polskie prawo ma wiele mankamentów, ale czego tu nie rozumiesz?
Skoro zdecydowana większość ludzi w tym kraju jest Katolikami, więc chyba logiczne, że lekcja religii będzie obowiązywała w każdej szkole, bo jeszcze nie słyszałem o przypadku, że rezygnowałoby tak dużo osób, aby nie utworzyć godzin.
Pozwala to wszystkim zaoszczędzić czas. Od dyrektorów przez księży i biskupów, aż po dzieci i rodziców. Duży problem jest wypełnić deklarację?
Skoro większość chodzi, to chyba mniejszość musi się dostosować? Nie twierdzę, że tak powinno być, ale takie są realia, więc czego nie rozumiesz? To jest normalne. Ma się zebrać 1000 rodziców z całej szkoły, żeby wypełnić deklarację, aby chodziły dzieci na religię, czy w domu 20 rodziców może wypełnić, aby nie chodziły? No pomyśl logicznie.
"Zatem, jeśli biskup chce, żeby w szkole uczył ksiądz, to określi jego kwalifikacje i wyśle go uczyć w szkole. W praktyce oznacza to, że ksiądz nie musi mieć przygotowania pedagogicznego. Wystarczy, że ma układ z biskupem, dogada się. Nie zakładam złej woli, rozpatruję możliwości. A takie sformułowania dają pole do kierowania ludzi niekompetentnych do nauczania w szkołach.[...] Nauczyciel musi mieć kompetencje, studia, żeby zająć się grupa dzieci. A przyjdzie jakiś ksiądz z listem intencyjnym od biskupa i będzie robił to samo, bez kompetencji, bez wiedzy."
Ty naprawdę musisz być ignorantem.
Każdy człowiek, aby został księdzem musi ukończyć studia. Seminarium, to są studia. Dyplom bodajże z teologii, ale nie jestem pewien - w każdym razie studia.
Sama ta informacja już wyrzuca twój argument do kosza.
Chciałbym zaznaczyć, iż nie mam za bardzo zdania na ten temat, bo nie muszę się tym martwić, ale drażni mnie, jak ktoś pisze takie głupoty.
Rozumiem twoje poglądy, ale albo chcesz pisać coś na poziomie i tworzyć merytoryczną dyskusję albo kłamać ludzi i się dziwić, czemu nie upote'ują Cię wieloryby.
Przepis jest skonstruowany jednoznacznie. Odwracanie znaczenia przepisu ze względu na to, że "zdecydowana większość ludzi w tym kraju jest Katolikami" to nadużycie. Jeśli byłbyś weganinem i rząd ogłosiłby zwiększenie podatku od żywności, a większość ludzi w tym kraju to mięsożercy, zgodziłbyś się na wykładnię przepisu, która by powodowała zwiększenie opodatkowania warzyw i owoców o 100% a mięsa tylko o 2%? Odpowiedz sobie na to pytanie, a teraz zastosuj to do treści przepisu - lekcje religii odbywają się na życzenie rodziców. Większość nie decyduje o tym co i jak w przepisie należny rozumieć. Zwłaszcza, że mówimy o większości domniemanej, nie rzeczywistej.
Katolicy to nie 90%, a w porywach 50% według szacunków ISKK. Więc nie przeinaczajmy prawdy, której przeczą same dane kościoła katolickiego.
Ksiądz może skończyć studia teologiczne, co nie czyni z niego pedagoga. Nie naciągaj rzeczywistości. Każdy kto skończy studia, niezależnie od kierunku jest od razu nauczycielem? Może od razu iść i uczyć w szkole podstawowej? Bardzo ciekawe rzeczy opowiadasz. Ja myślałem, że do tego trzeba skończyć przynajmniej podyplomowe studium pedagogiczne lub fakultet nauczycielski. Ale co ja tam wiem, przecież kłamię i płaczę.
Opierasz swoje argumenty o założenie, że kłamię i żebrzę o upvoty. Niezłe otwarcie dyskusji na podstawie refleksji na temat społeczności. Serio - jeśli chcesz argumentować, to przygotuj się trochę lepiej, sprawdź czy twoje domysły mają uzasadnienie w faktach. Zwłaszcza, jak chcesz komuś zarzucić na start złą wolę, kłamstwa i manipulacje.
Pozdrawiam.
XDDDDDDD. Ciężko mi skomentować inaczej.
Przeczytaj najpierw swój wpis, później to, co zacytowałem, a później to co napisałem... i na końcu odnieś to do tego, co napisałeś powyżej.
Przytoczę Ci tylko jeden twój komentarz, gdzie już widać, że wolisz ludzi atakować, niż merytorycznie dyskutować... albo czytanie ze zrozumieniem sprawia Ci po prostu trudność. "Nauczyciel musi mieć kompetencje, studia, żeby zająć się grupa dzieci. A przyjdzie jakiś ksiądz z listem intencyjnym od biskupa i będzie robił to samo, bez kompetencji, bez wiedzy."
Napisałem, że ksiądz też musi mieć studia. Ty w swoim komentarzu założyłeś, że nie. Że nauczyciel musi mieć kompetencje, studia... Ale ksiądz, to wystarczy, że przyjdzie z listem od biskupa i dostaje pracę. No niestety tak nie jest, co Ci podkreśliłem, bo jest to pisanie nieprawdy z twojej strony. Inaczej nie byłby księdzem.
Więcej mi się nie chce cytować, bo już to co chciałem, to powiedziałem, a jak nie potrafisz zrozumieć, to nikt Ci nie każe. Wolny kraj. Nie musisz chodzić/twoje dzieci nie muszą chodzić na religię. Nie musisz również mieszkać w Polsce, jak nie pasuje Ci prawo, a masz też prawo mieszkać i zmienić te zapisy. 100k podpisów i droga wolna. Mi to prawo nie odpowiada i będę myślał nad zmianą kraju, polecam to samo.
Na inne przedmioty musisz chodzić i tacy nauczyciele mają przeszkolenie. Tutaj masz wybór. Uważasz, że ksiądz jest źle przygotowany - nie musisz chodzić. Poza tym na każdego możesz złożyć doniesienie do dyrektora i wyższych władz. Mam wrażenie, że twoje gadanie jest tylko po to, żeby gadać. Jakbyś faktycznie miał takie problemy, to nie musiałbyś ich tutaj opisywać, tylko byś działał.
Odpowiadaj co chcesz, ale więcej nie będę odpisywał, bo nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, a ja wolę się skupić na pisaniu artykułów, niż na takiej bezsensownej dyskusji, w którą podświadomie dałem się wciągnąć.
Nawet nie czytasz. W tekście jest wyraźnie napisane:
I nie robiłem żadnej edycji wpisu. Co jest niezrozumiałe. Przecież to wyraźnie wskazuje na konieczność przygotowania pedagogicznego ze strony nauczyciela, a wymogu takiego nie ma postawionego wobec księdza. Dlaczego uprawiasz cherry picking i nie odpowiadasz na argument, tylko się obrażasz i zarzucasz mi kłamstwo. Nie odniosłeś się do żadnego argumentu, bo zawiesiłeś się na jednym zdaniu, wyrwanym z kontekstu.
Drogi kolego - stosując taką taktykę, to ty kłamiesz. Bo wyjmujesz coś z kontekstu, pomijasz wszystko inne i atakujesz kogoś na podstawie fałszywych przesłanek. Skonfrontowany z argumentami - obrażasz się. Ciekawe czemu? Brakuje argumentów? Brakuje odwagi? Wiedzy? Nie wiem.
Gratuluje dojrzałości i umiejętności prowadzenia rzeczowej dyskusji. A podobno to ja nie umiem tego robić...ech...
Nie myl pojęć. Ukończone studia na wydziale fizyki nie dają Ci uprawnień do bycia nauczycielem fizyki. Do tego konieczne jest jeszcze ukończenie kursu lub studiów podyplomowych pedagogicznych. Zapewne o to chodziło autorowi.
Ja do tej pory myślałem, że zakonnice czy księża, którzy uczą religii w szkołach mają obowiązek taki kurs czy studia podyplomowe skończyć. Przynajmniej znajomi nauczyciele mówili, że w ich szkołach są takie praktyki i wymagania. Być może to tylko kwestia dobrych praktyk w niektórych szkołach albo jednak wymagane prawnie a nowe przepisy to zmieniają - do sprawdzenia.
To nie ja mylę pojęcia.
Ja nigdzie nie napisałem, że to wystarcza do bycia nauczycielem. To autor założył, że księża to nieuki i nie potrzebują żadnych studiów, bo wystarczy im liścik od biskupa. W związku z tym, napisałem, że tak nie jest, bo każdy ksiądz również studia posiada.
A to o czym mówisz świadczy właśnie o poziomie tego wpisu. Albo się chce pisać merytoryczne rzeczy zgodne z prawdą albo atakować różne środowiska i robić propagandę, bez jakiegokolwiek rozeznania, albo najlepiej nie pisać wcale, skoro prawda jest niezgodna z przekonaniami.
Po raz kolejny - @thedragonnis wyjąłeś całkowicie z kontekstu tą wypowiedź i brniesz w oskarżenia. Nawet nie raczysz się odnieść do tego, że napisałem o braku potrzeby wykształcenia pedagogicznego (w samym tekście). Po co, skoro można ignorować moje wypowiedzi, komentarze i dalej trwać w swoim zacietrzewieniu. Zwłaszcza, że wytknąłem Ci cherry picking i nawet nie raczyłeś odpowiedzieć. Niszczę twoją argumentację wiec milczysz?Bo o tym, ze nie odniosłeś się wo gołe do pozostałych argumentów nie wspomnę. Bardzo dojrzałe. Albo chce się dyskutować merytorycznie, albo się obrażamy jak nie mamy racji. Ale to ja jestem niemerytoryczny i kłamię. Prawda...
Po za dwoma księżmi (z 4 jakich miałem) to nie mam złych wspomnień z lekcji religii. Jeden nie był fajny bo wycierał sobie ręce w dzieci, a drugi je bił, robił straszne egzaminy oraz organizował obowiązkowe wycieczki do miejsc świętych (aby dzieci się nie żaliły to zawsze wliczony był basen), koszt to jedyne 350 co semestr, jednej osoby nie dopuścił do bierzmowania, bo jej rodzice nie mieli kasy. W końcu jak boleśnie pobił jedno dziecko i matka poszła do kurii to został wysłany na inną parafię, gdzie jak mi wiadomo robił to samo i w ramach wdzięczności górale go pobili.
Co do pozostałych lekcji to zawsze traktowaliśmy jako zwykły przerywnik między zajęciami, na przykład niektórzy odpisywali w tedy zadania na następne lekcje, inni realizowali się plastycznie malując kutasy na ławkach, a ksiądz gadał coś o... no właśnie nawet nie pamiętam co tam gadali.
Temat jak zwykle kontrowersyjny, ale widzę, że Twój nick zobowiązuje :D
Mi religia w szkole nie przeszkadza. Uważam też, że ksiądz może się też sprawdzić jako wychowawca. Ale oczywiście nie musi. Są zarówno dobrzy nauczyciele, jak i tacy którzy uczyć i wychowywać nie powinni. Podobnie jest zatem z katechetami. Jedni się nadają lepiej, inni gorzej. W swoim życiu spotkałem różne przypadki. W mojej miejscowości jeden katecheta został wyrzucony ze względu na skargi rodziców. Okazało się, że w ramach kary ciągnął czasami dzieci za uszy. Oczywiście uważam, że taki człowiek uczyć nie powinien. Ale zanim się wyleje wiadru hejtu na księży z powodu opisanego przeze mnie przypadku, to chciałbym wspomnieć również o innych przypadkach.
Uczyli mnie w podstawówce nauczyciele starej daty. Tacy, którzy jeszcze mojego tatę uczyli. I mimo upływu czasu nie zmienili za bardzo swoich metody wychowawczych. Potrafili ciągnąć nie tylko za uszy, ale i szarpać za włosy, bić pięścią po głowie czy nawet rzucać w dziecko kluczami od klasy. Oczywiście skargi rodziców tutaj też podziałały i Ci nauczyciele szybko przeszli na nauczycielską emeryturę.
Po co to piszę? Żeby pokazać, że źli nauczyciele i wychowawcy się zawsze trafiają. I są nimi nie tylko księża. Co z tego, że nauczyciel ma odpowiednie kompetencje, gdy nie radzi sobie z nerwami przy dzieciach i nie panuje nad swoim językiem czy zachowaniem. Owszem, zgadzam się z tym, że każdy uczący w szkole (katecheci również) powinien przejść odpowiednie studium pedagogiczne czy inne kursy nauczycielskie. Jednak skończenie ich nie gwarantuje, że człowiek od razu będzie świetnym nauczycielem.
Jeszcze jedna sprawa. Napisałeś:
Ale co w taki razie z dziećmi wierzącymi, których wychowawcą do tej pory był ateista?
Myślę, że ksiądz-wychowawca nie będzie chrzcił swoich nieochrzczonych wychowanków :D Tak jak wychowawca ateista nie mówi dzieciom na lekcji wychowawczej, że Boga nie ma.
Problem z niewierzącymi dziećmi i księdzem wychowawcą jest nieco inny. Bo nauczyciel nie może swoich osobistych przekonań politycznych czy ideowych wpajać uczniom (w zgodzie z Kartą Nauczyciela). Ksiądz nie ma takich barier, bo jego Karta nie zobowiązuje. O ile w przypadku nauczyciela, za oburzonymi rodzicami stoją przepisy, to w przypadku księdza...no właśnie, zostaje tylko oburzenie... I tutaj jest chyba największy problem. Poza brakiem wymogu wykształcenia pedagogicznego, które oczywiście, nie robi od razu z Ciebie nauczyciela, ale jest jednak wymogiem koniecznym.
Hmm... Rzeczywiście dostrzegam teraz różnicę. Brak tutaj przepisu, który mówiłby, że księdzu z lekcji wychowawczej nie wolno robić religii.